Artykuły

Błogosławione cierpienie

- Zawsze odbierałem Maćka jako człowieka bardzo mocnego, niezłomnego, charyzmatycznego. Myślę, że to pomagało mu w zawodzie, bo dzięki temu otrzymywał ciekawe propozycje i grał ciekawe postaci. Był niezwykle dobrym człowiekiem, zawsze promieniał humorem, był otwarty na ludzi. Był miły i ciepły, na przekór swoim warunkom zewnętrznym - wyglądowi oschłego faceta - o zmarłym MACIEJU KOZŁOWSKIM, mówi Radosław Pazura, inicjator kampanii "Krewniacy".

Rozmowa z aktorem Radosławem Pazura, inicjatorem kampanii "Krewniacy"

WPROST: Wirusa zapalenia wątroby typu C wykryto u Macieja Kozłowskiego, kiedy poszedł oddać krew w ramach kampanii "Krewniacy", którą zorganizował pan po swoim wypadku samochodowym.

RADOSŁAW PAZURA: Powiedział mi potem, trochę żartobliwie, że to dzięki mnie dowiedział się o chorobie. Bardzo mu współczułem. Starałem się jednak podejść do jego choroby optymistycznie, bo wtedy miałem jeszcze nadzieję. Wierzę, że to miało swój sens. Oddawał krew, bo chciał pomóc, i wtedy okazało się, że musi zrobić dokładniejsze badania. To spowodowało, że zaczął się leczyć. Gdyby nie wiedział o chorobie, może nie byłby z nami tak długo, bo choroba postępowałaby szybciej i zabrałaby go znienacka.

Czy po wykryciu choroby Maciej Kozłowski się zmienił? Czy to go przygnębiło?

- Wierzę, że stał się innym człowiekiem. Spotykałem go na gruncie zawodowym lub podczas przedsięwzięć charytatywno-społecznych, w które bardzo się angażował. Myślę, że cierpienie związane z chorobą w jakiś tajemniczy sposób powoduje, że stajemy się kimś innym, lepszym. Tak było ze mną po wypadku. Można powiedzieć, że był on dla mnie błogosławieństwem. Dzięki wypadkowi mogłem się zmienić, wszystko stało się prostsze. Coś podobnego było także widać w poczynaniach Maćka, na tyle, na ile mogłem go obserwować.

Celem akcji "Krewniacy" jest propagowanie honorowego krwiodawstwa. Wiele osób właśnie w takich sytuacjach dowiaduje się o swoich chorobach.

Nie myślałem o tym w ten sposób. Wiem, że krew jest potrzebna, i zachęcam, by jej oddawanie stało się naszą powinnością, obowiązkiem. Ale rzeczywiście przy takich okazjach możemy się dowiedzieć o chorobach. Czasem to jedyna szansa na wczesną diagnozę.

Od kilku lat Maciej Kozłowski nie dostawał dużych ról. Jakby świat filmowy o nim zapomniał. Mówił w wywiadach, że niektórzy nie chcą pracować z osobą zakażoną wirusem zapalenia wątroby typu C, bo się boją. Czy pan także zauważył, że aktorów dotkniętych jakąś chorobą środowisko unika?

- Trudno mi to ocenić. Być może tak jest. Przyczyną jest zwykła ludzka słabość, strach, który paraliżuje nas wszystkich, kiedy stykamy się z groźnymi chorobami. Poszedłbym nawet jeszcze dalej: nie tylko w aktorstwie, ale także w wielu innych zawodach przeszkodą w zatrudnieniu jest fakt, że ktoś jest innej wiary czy innych poglądów. To pokazuje, jakimi jesteśmy ludźmi. Taki panuje system wartości. Wolimy zdrowych.

Jaki ślad w pana życiu pozostawi śmierć Macieja Kozłowskiego?

- Świat jest tak ułożony, że ludzie przychodzą i odchodzą. Odejście kogoś, kogo się znało, ceniło, a także sama śmierć jest wielką tajemnicą. Warto tę tajemnicę zgłębiać i pracować nad tym, by się do tego przygotowywać. Być może Maciek otrzymał jakąś łaskę, że mógł się zderzyć z tym problemem już teraz, mając zaledwie 53 lata. Dzięki temu, że miał zdiagnozowaną chorobę, miał szansę i czas przygotować się do odejścia. Odejście Maćka to dla mnie kolejna okazja do refleksji nad cierpieniem i sensem życia. Kiedy dotykamy cierpienia, zaczynamy się zastanawiać, co dalej robić z życiem. Staramy się zmieniać je tak, by odejść z tego świata z czystym sumieniem i w pojednaniu. Wierzę, że wszystkie zdarzenia w naszym życiu mają sens, czemuś służą. Odejście Maćka być może spowoduje, że świat aktorski także odda się chwili refleksji. Jak pan zapamięta Macieja Kozłowskiego?

- To, że wiele osób pyta mnie o Macieja Kozłowskiego, odbieram jako znak z góry, że Maciek potrzebuje pomocy, że powinienem się za niego modlić. Bo w tym momencie już nic innego nie jest mu potrzebne. Zawsze odbierałem Maćka jako człowieka bardzo mocnego, niezłomnego, charyzmatycznego. Myślę, że to pomagało mu w zawodzie, bo dzięki temu otrzymywał ciekawe propozycje i grał ciekawe postaci. Był niezwykle dobrym człowiekiem, zawsze promieniał humorem, był otwarty na ludzi. Był miły i ciepły, na przekór swoim warunkom zewnętrznym - wyglądowi oschłego faceta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji