Artykuły

"Miniatury..." w "Miniaturze"

Publiczność teatrów lalkowych rośnie szybko i szybko "wyrasta z kukiełek". Dzieci, które parę lat temu zachwyciły się w gdańskiej "Miniaturze'' spektaklami Voja Stankovskiego, są już zapewne nastolatkami i jeśli bywają - to raczej w teatrze dramatycznym. Vojo Stankovski, Macedończyk mieszkający na stałe w Szwecji, utrzymujący artystyczne kontakty z Polską i bardzo spolonizowany, zmarł przed kilku laty. Ale jego nazwisko znowu pojawiło się na afiszach "Miniatury". Wznowiono tu bowiem pamiętne zainscenizowane tu przez niego "Miniatury o życiu i miłości". Vłado Orawskiego. Było to jedno z dwóch przedstawień Voja Stankowskiego jakie zrealizował w gdańskim teatrze. Zarówno "Miniatury" jak i cudowna "Baśń o pięknej Parysadzie" okazały się wydarzeniem. "Miniatury o życiu i miłości" - to był prawdziwy popis artystycznego kunsztu Stankowskiego, to był koncert precyzji, wdzięku wrażliwości. Na kanwie opowiastek Oravskiego stworzył Stankovski urzekający plastyczną urodą, wzruszający i mądry spektakl. Był na scenie, poruszał marionetkami z maestrią, jakiej dziś raczej daremnie szukać, wśród lalkarzy. Zabawną polszczyzną z obcymi naleciałościami zwracał się do widowni, lecz dzieci uśmiechały się tylko i błyskawicznie ulegały czarowi jego słów wprowadzających w klimat widowiska. A traktowało ono - zgodnie z tytułem - o życiu i miłości, bez której świat jest smutny i szary, skażony martwotą. Tamto przedstawienie - nastrojowe, pełne filozoficznej głębi i baśniowej niezwykłości urzekło też dorosłych. Kto je widział - zapamiętał na zawsze.

Co się ostało z tamtego spektaklu do dzisiaj? Zarys koncepcji, motywy Vlado Oravskiego i cudowna muzyka Joanny Szczerby. To na pewno. Jest jeszcze przesłanie - o uczuciach niosących radość o miłości dającej siłę, o marzeniach i pogoni za szczęściem. Przedstawienie, które w wersji wznowionej reżyserował Leon Krzycki, jest jednak innym przedstawieniem. Nie chcę powiedzieć - gorszym, bo po prostu nie ma porównania z tamtym, niepowtarzalnym, w wykonaniu Stankovskiego. Zakładam wszakże, iż mali bywalcy "Miniatury", nie mając tego punktu odniesienia, zaakceptują ten spektakl. Rzadko, w końcu mają teraz dzieci okazję, oglądania prawdziwych marionetek, poruszanych dziesiątkami, cieniutkich nitek. Ponieważ we współczesnym teatrze również aktorzy nieczęsto animują marionetkami, więc teraz przekonują się jak trudna to sztuka. Aktorzy w czarnych kostiumach (Małgorzata Baltaziak, Grzegorz Gajewski, Marian Ołdziejewski) są na scenie, "ożywienie" marionetek staje się więc przedstawieniem samym w sobie. Szkoda tylko, że choćby krótko nie komentują paru przynajmniej scen, co dzieciom na pewno ułatwiłoby zrozumienie sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji