Artykuły

"W perfumerii"

"W perfumerii" - Komedia w 3 aktach (4 obrazach) Miklasa Laszlö. Reżyseria: H. Małkowska. Dekoracje: W. Małkowski.

"W perfumerii" miała tak w stolicy, jak i gdzieindziej dosyć kiepskie na ogół recenzje. Najgorsze bodaj ze wszystkich współczesnych tej sztuce nowości. Przyczyna leży zapewne w tym, że sztuka kończy się i dzieje w obojętnym miejscu. Tytuł bowiem nie jest tu wyrazem ambicji odmalowania życia właśnie i jedynie tylko perfumerii, a nie jakiegoś innego dowolnego zakładu handlowego. Osoby komedii nie mają żadnych takich specjalnych cech charakterystycznych, które by jako konieczne miejsce akcji narzucały perfumerię, a nie przypuśćmy, skład bławatny,. Zakończenie za§ sztuki następuje wówczas, gdy widz spodziewa się, że teraz dopiero zaczną się dziać jakieś nadzwyczajności. Jest raczej nowelistyczne, niż sceniczne.

Są to wszystko błędy niewątpliwie poważne, zwłaszcza, że pierwszy akt, wprowadzający widza w tajniki intrygi, - jest trochę rozwlekły i niemrawy. Ale mimo to "Perfumeria" nie zasłużyła na tak surową ocenę z jaką się spotkała. Bo nie jest specjalnie gorsza od innych nowości scenicznych tego typu, a przy tym obok błędów ma też i pewne plusy.

Wprawdzie kombinacja rozejścia i zejścia się z powrotem właściciela perfumerii z niewierną żoną mało co jest warta: nie ma żadnych nowych niezużytych jeszcze akcentów i narzuca się wykonawcy raczej jako melodramat, ale za to pomysł korespondencyjnych narzeczonych jest kapitalny. Mógłby on stanowić doskonałą oś sztuki i doprowadzić do ciekawych akcentów międzyaktowych i mocnego finału. Poza tym żywy jest akt drugi i dobra postać gońca Korollyego, którego trudno bodaj zagrać w ten sposób, by wypadł zupełnie źle. Najwyżej można go przeszarżować, ale i wtedy będzie jeszcze do zniesienia.

"W perfumerii" może zatem być przedstawieniem miłym, a nawet zabawnym, o ile jest wyreżyserowana w odpowiednio szybkim tempie, bez zbędnych w komedii, dogłębnych sondowań psychologicznych.

Teatr toruński potraktował tę sztukę w swoisty sposób. Dzięki poddaniu się Piekarskiego tragizmowi postaci Szmida - właściciela perfumerii, intryga reprezentowana przez tę postać zanikła, a wszedł w jej miejsce ton melodramatyczno-sentymentalny. Na skutek tego postać Karollyego rozrosła się do rozmiarów osobnego wątku komediowego, conajmniej równorzędnego, a czasem nawet silniejszego w wyrazie zewnętrznym od zabawnej historii kochanków, którzy nie znając się osobiście, w życiu codziennym serdecznie się nie lubią. Z tego samego powodu (bo inaczej byłaby dysharmonia) Sipos - denuncjant małżonki Szmida - stał się jakimś symbolem fatalistycznie pojętego dramatu społecznego, starego chyba jak świat: troska o rodzinę przyczyną walki o byt, która usprawiedliwia najbardziej nieszlachetne postępki.

Wykonawcy: - Piekarski (Szmid), Butrym (Sipos), Krzyski (Astarstalos), Wasilewski (Kodar), Przysiecka (Balasc), Gołaszewska (Kolnar), Wilkoszewska (Ratz) - logiczni i konsekwentni w ramach przyjętych przez nich koncepcji kreowanych postaci. Rola Karollyego leżała Kurylle, jak na miarę. Epizodyczne postacie: - Jancsi (Leśniowski) i Detektyw (Klejer) - opracowane starannie.

P. S. Przepraszam Szan. Czytelników "Gazety" za spóźnioną recenzję. Zawiniła to złośliwa grypa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji