Artykuły

To tylko streszczenie

"Balladyna" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze Groteska w Krakowie. Recenzja Joanny Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Po co uruchamiać teatralną machinę, sugerować wielopoziomowe gry między aktorami, lalkami, postaciami, skoro uzyskało się jedynie streszczenie dramatu?

Pierwszy kłopot z "Balladyną" Bogdana Cioska polega na tym, że wiele obiecuje, po czym albo z tych obietnic się wycofuje, albo okazuje się, że wyglądały one może nieźle na papierze, a na scenie gorzej. Drugi na tym, że lalki, tak artystyczne i wyrafinowane na pierwszy rzut oka, są w istocie mało teatralne. Trzeci to fakt, że przedstawienie jest zwyczajnie nudne. O "pokazaniu fenomenu zła", "scenicznym świecie opartym na nieograniczonej wolności wyobraźni poetyckiej" (tak czytamy na stronie internetowej teatru) należy szybko zapomnieć. Jest to streszczenie dramatu Słowackiego dokonane za pomocą trójki aktorów, nieco większej liczby lalek, drewnianego wozu, skrzyni, świec, syczących dymów i kamieni.

Początek wygląda jeszcze zachęcająco i zapowiada owe wielopoziomowe gry. Dwóch współcześnie ubranych tajemniczych ni to kloszardów, ni to wędrownych aktorów (Franciszek Muła i Włodzimierz Jasiński) pcha drewniany wóz. Gdy opuszczają boki wozu, wyłania się trzecia osoba - rozespana kobieta (Aldona Jankowska). To Skierka, Chochlik i Goplana. Następna postać, czyli Grabiec, w którym zakochała się Goplana, jest lalką, którą aktorzy wydobywają ze stojącej na wozie skrzyni.

Sugeruje się jakieś gry toczące się pomiędzy ludźmi (czy też postaciami granymi przez ludzi), nie bardzo wiadomo co prawda jakie, bo jedyną zasadą rządzącą spektaklem jest ta, że żywi aktorzy poruszają lalkami i siłą rzeczy czasami wchodzą w role lalkowych postaci. Czasami też grają własne postaci, czyli Chochlika, Skierkę i Goplanę. Ale to przenikanie się planów wygląda dość przypadkowo, bo nikt tutaj - ani aktorzy, ani lalki - nie jest wyrazisty.

Sporych rozmiarów lalki są do siebie podobne - wszystkie w kolorach biało-szaro-burych, tzw. szlachetnych tonacjach drewna, płótna i sznurka. Może ma to sugerować, że tak siły nadprzyrodzone widzą ludzi: nieciekawe, mało zindywidualizowane figurki, którymi można sterować? Ale główny pomysł reżyserski, czyli to, że duchy zabawiają się czy sterują ludźmi, szybko traci siłę. Bo przecież widzimy tylko aktorów, którzy przez dwie godziny pracowicie opowiadają lalkami historię Balladyny o czarnym sercu. I to w sposób mało wnikliwy, mało atrakcyjny i mało poetycki. Scena za sceną, wydarzenie za wydarzeniem. Przejąć się tym nie można, co najwyżej przypomnieć w zarysie szkolną lekturę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji