"Japoński rower"
komedia w 3-ch aktach (4 odsłonach) Tadeusza S. Chrzanowskiego.
Na scenie Teatru Ziemi Pomorskiej przedstawiono nam nowego komediopisarza Tadeusza Chrzanowskiego. Przedstawiono go z najlepszej strony, dając przezabawną komedię "Japoński rower".
Licznie zebrana publiczność przyjęła "Japoński rower" burzą oklasków i huraganowymi brawami, świadcząc, że dobra i cięta komedia jest zawsze najmilej widziana. A trzeba przyznać, że komedia Chrzanowskiego jest napisana, znakomicie. Z rozmachem, brawurą, a przede wszystkim z szampańskim humorem.
I to jest rewelacja!
Bo chociaż nie możemy narzekać na brak pisarzy złośliwych i dowcipnych, to jednak nie mieliśmy autora, obdarzonego poczuciem humoru i komizmu, takiego, któryby porafił napisać dobrą farsę. I taki znalazł. Jest nim własnie Tomasz S. Chrzanowski.
"Japoński rower" poruszający głębsze myśli i naszpikowany mnóstwem trafnych złośliwości, a więc pomyślany komediowo, napisany został jako farsa. W ramach farsy i farsowych sytuacjach potrafił autor zamknąć sceny nie tyle liryczne, ale wręcz dramatyczne.
Naprzykład, głęboka przemowa Krystyny w drugim akcie została znakomicie zamknięta klamrami szczerego, miłego dowciPu, dzięki czemu nie pozostawia przykrego osadu i nie obniża temperatury humoru. Autor drwi, szydzi i pokpiwa ze wszystkich i wszystkiego (może nawet za dużo), ale nie pozwala się nad tym zastanawiać, zmuszając widza do ciągłego śmiechu. Akcja toczy się w zawrotnym tempie a widownia trzęsie się ze śmiechu. Huraganowe brawa, świadczą o rozbawieniu widowni. Tak, Chrzanowski posiada nie tylko talent, ale i poczucie szalonego, młodzieńczego humoru.
"Japoński rower" w konstrukcji jest nawskroś oryginalny, stopniowanie napięcia wyborne, sceny zespołowe kapitalne. Humor radosny, satyra cięta i chłosta niemiłosiernie wszelkie nakłamania. Bezpretensjonalność i zawadiacki rozmach młodego autora nadają komedii specjalny urok.
W Chrzanowskim scena polska zyskała tęgiego komediopisarza.
Z pośród wykonawców na pierwszy plan wysunęła się śliczna pani Lili Zielińska, która w "Japońskim rowerze" wystąpiła gościnnie. W roli Krystyny była znakomita. Piękna, subtelna i porywająca. Scena rady familijnej, w której pełna słodyczy artystka z niezwykłą ekspresją rzuca prawdę w oczy zakłamanej rodzince, pozwoliła ocenić należycie piękny talent p. Lili Zielińskiej.
Bardzo dobre typy stworzyli pp. Łukowska (Alina), Radwan-Łodziński (Teofil), Ilcewicz (Montwa) oraz Rokossowski (komiczny wuj z dzwonkiem). Pan Ścibor, jako lekkomyślny Zbigniew, był bardzo dobry.
Reszta wykonawców poprawna.
Udanie wyreżyserował "Japoński rower" p. Piekarski.
Miłe dekoracje dał p. Małkowski.
Autorowi, który przybył na premierę, zgotowano serdeczne owacje.