Artykuły

"Gotówka" Cammelohra

Omdlewający z pragnienia Arab znalazł na pustyni woreczek ze złotem. Schwycił go skwapliwie, sądząc, że zawiera daktyle. A kiedy zobaczył, co jest wewnątrz woreczka, odrzucił go precz ze straszliwem przekleństwem... Gdyby jednak biedny i zgłodniały Arab znalazł złoto w środowisku ludzkiem, błogosławiłby Allacha, że go wybawił z nędzy.

Ta znana opowiastka wschodnia dosadnie określa znaczenie złota, pieniędzy. Wartość użytkowa złota jest mniejsza niż wartość żelaza. Pieniądz sam w sobie jest niczem. Ale w stosunkach ludzkich złoto, pieniądz gra rolę pierwszorzędną. Im bardziej skomplikowane są stosunki społeczne, tem większe znaczenie ma pieniądz-gotówka.

Że tak jest, postawił sobie to za zadanie pokazać nam Franciszek Cammelohr w swojej komedji "Gotówka", odegranej 25 b. m. w "Słońcu" przez Teatr Ziemi Pomorskiej.

Sztuka ta ma charakter anegdoty z doskonałą pointą. Monter elektrowni (nie Kujawskiej Okręgowej, bo rzecz dzieje się w Wiedniu...) Paweł Martin przychodzi do wielkiego kombinatora finansowego Simsona, chwilowo znajdującego się bez gotówki, aby odłączyć światło, bo "pan prezes" nie ma nawet na zapłacenie za światło. W trakcie rozmowy z córką Simsona Moniką, w której się kocha, a która zabawia go rozmową, ażeby odwlec krytyczny moment odcięcia prądu, Martin, grzebiąc w swej torbie monterskiej, znajduje w niej ze zdumieniem kopertę... z 70.000 dolarów amerykańskich; podrzucił mu ją prawodopodobnie złodziej, ścigany w kolejce podziemnej przez policję. Biedny monter już marzy, że za należące mu się 7.000 dolarów (10$ znaleźnego) założy sobie własną fabryczkę i uniezależni się materialnie. Ale ruchliwy pan Simson, dowiedziawszy się, że Martin znalazł 70.000 dolarów, prosi go, aby mu pożyczył tę sumę na 24 godziny ("poco pan ma zaraz fatygować policję?"), a on obróci nią tak, że obaj będą milionerami. Gdy monter nie zgadza się na tę kombinację, Simson zaprasza go na kolację z udziałem pewnego wybitnego przemysłowca, z którym ma założyć do spółki nowe, bajecznie dochodowe przedsiębiorstwo i któremu - jak uczy Simson - Martin ma w czasie tej kolacji od czasu do czasu pokazywać znalezione dolary. Na to Martin wyraża swą zgodę. Kolacja udała się w zupełności. Zwabiony widokiem gotówki pan Stahl i ściągnięty potem przez niego pan Stanek idą całkowicie na kombinacje Simsona - założenie przedsiębiorstwa akcyjnego "Wieczysta wiosna". Zapalił się też do tego przed-siębiorstwa milioner Mayer, który je finansuje. Simson i Martin nieźle zarobili. Prócz tego Martin, który w toku pertraktacyj wykazał sporo sprytu finansowego, podbił serce Moniki i zaręczył się z nią wbrew woli jej ojca. Dodać jeszcze trzeba, że dolary, schowane przez Pawła i Monikę w plik starych gazet, spalił lokaj Józef, który, o niczem nie wiedząc, użył tych gazet na podpałkę w kominku, i że - jak się ostatecznie okazało - były to... dolary sfałszowane. Mimo to kombinacja z "Wieczystą wiosną" udała się całkowicie.

Cóż wynika z dobrze zmontowanej komedii Cammelohra? Że - "grunt to forsa"? Chyba nie. Oczywiście gotówka jest potrzebna - chociaż trochę gotówki potrzeba do wszelkich kombinacyj, nie może znów być wszystko tak bardzo "dęte". Zdaje mi się więc, że sens "Gotówki" jest inny. Mianowicie, że grunt- to pomysłowość i ruchliwość, dzięki której, przy minimalnych środkach, można dokonać wielkich rzeczy. I zdaje mi się, że autor dobrze nam pokazał współczesną maszynerię wielkich operacyj finansowych...

Artyści toruńscy sztukę zagrali bardzo dobrze. Na pierwszy plan wysunął się p. Ścibor w roli montera. Jest to rola (zbliżona do roli Jana w poprzednio granej przez teatr toruński sztuce "Jan". Można powiedzieć, że p. Ścibor tę rolę zagrał lepiej niż poprzednią; widocznie już się wprawił w tym typie scenicznym. Dobrze sekundowała mu p. Ściborowa jako Monika, chociaż rola jej była dość blada. P. Radwan-Łodziński jako Simson dał postać pełną życia. Niezawodny jak zwykle p. Ilcewicz znakomicie odtworzył rolę wielkomiejskiego kombinatora Stanka. W podobnej roli Stahla niezły był - choć trochę niedociągnięty - p. Rokossowski. P. Cybulski jako kamerdyner Józef - doskonały. W akcie ostatnim zabłysnął swym wielkim talentem p. Piekarski, dając świetną sylwetkę starego milionera Mayera; bajeczna maska, wspaniałe gesty!

Przedstawienie było koncertowe, dekoracje - bardzo dobre.

Tylko... publiczności skandalicznie mało. Czy Teatrowi Ziemi Pomorskiej opłaci się grać u nas dla tak znikomej garstki widzów?..

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji