Artykuły

"Panna Coctail"

Komedia w 3-ch aktach St. Kiedrzyńskiego - Reżyseria H. Małkowskiej - Dekoracje W. Małkowski

Teatr Ziemi Pomorskiej wystawia od nowego roku wystawia sztuki autorów polskich. A wiem widzieliśmy na naszej scenie ,,Marię Stuart" Słowackiego, "Gdzie diabeł nie może" Niewiarowicsza, "Chatę za wsią" Galasiewicza i Mellerowej, a wczoraj uraczono nas "Panną Cocktail" Stefana Kiedrzyńskiego.

Kiedrzyński ma mocny nerw dramatyczny i wrodzone poczucie żywych postaci. Posługuje się stale surowym materiałem, jako formą artystyczną dramatu. Samorodny, szczery talent podsuwa mu znakomitą budowę charakterów, a bogata wyobraźnia - zajmującą zawsze fabułę. Sztuki Kiedrzyńskiego podbijają widza swą wybitną teatralnością, ostrym specyficznym dowcipem i wyborną znajomością mieszczańskiego życia.

Punktem wyjścia Kiedrzyńskiego jest zawsze jakaś sensacja. Wierzy, że w tak zwanym melodramacie mieści się nieraz ogrom ludzkiego cierpienia lub radości. Jest swego rodzaju moralistą. Nie narazi widza nigdy na rozwiązywanie zbyt zawiłych problematów, sentyment łączy zręcznie z komizmem sytucyj, a niekiedy z dowcipem odważnej charakterystyki.

Komedią tego rodzaju jest właśnie "Panna Cocktail". rzecz pogodna, miła, w miarę sentymentalna, trochę może naciągnięta i nienaturalna, lecz interesująca mimo nadmiernie wydłużonych sytuacyj w akcie szczególnie pierwszym.

Fabułę komedii stanowią trudne zmagania się z losem pary inteligentów na tle wystawnego życia nowobogackich. Mamy więc bar, a w nim mężatkę - geologa, żonę bezrobotnego dra chemii, Alfreda Dorcewicza. Mamy barona Orszyńskiego, zalewającego robaka, by zapomnieć, że sprzedał się bogatej "pani bekonowej", mamy ciemne indywiduum w osobie plenipotenta pani baronowej inż. Mariana Sztorma, bezpretensjonalną, naiwną i zakochaną w swym mężu baronową i szereg typków z dzisiejszej widowni życiowej.

Powikłania miłosne, dziwaczny pomysł urządzenia baru w domu powaśnionych małżonków Orszyńskich, intryganctwo bezwzględnego geszefciarza), chwilowa rozłąka Dorcewiczów, porażka Sztorma i w finale - dwie zgodne, kochające się pary małżeńskie i odrodzony moralnie pod wpływem "Panny Cocktail" hulaka. Ot, i wszystko.

Wczorajsza premiera stała pod znakiem lekkiej tremy, która szczególnie udzieliła się odtwórczyni roli tytułowej p. J. Łukowskiej. Była ona przemiłą, kochającą żoną ślamazarnego doktora, rolę swą zagrała z wdziękiem, lecz w niektórych momentach była wyraźnie stremowana. Czyżby na to wpłynęło słabe opanowała pamięciowe roli?

P. Suchcicki zagrał rolę dra Dorcewicza poprawnie, stwarzając niezłą kreację zdesperowanego inteligenta, kierującego się więcej sercem, niż rozumem. Tylko jego dykcja budziła poważne zastrzeżenia.

Triumf na całej linii odniosła p. Wieczorkowska w roli baronowej Matyldy Orszyńskiej, przedstawicielki typowego dla Kiedrzyńskiego światka mieszczańskiego. Utalentowana ta artystka stworzyła kapitalną, niezapomnianą kreację bogatej gąski prowincjonalnej, rozbrajająco naiwnej, komicznej i zarazem ujmującej serce swoistym sentymentem.

Laury zbierali również p. Wł. Surzyński w świetnej roli inż. Sztorma (groteska z akcentami dramatyczności!) i Radwan-Łodziński jako birbant Orszyński, który wyzwala się z atmosfery baru, odnajduje kochające go serce i znajduje wreszcie upragniony cel swego życia - pracę naukową.

(P. Ilcewicz zagrał udatnie rolę stetryczałego kelnera Hieronima, p. Szyszko-Bohusz była rozkapryszoną, rozbrykaną fordanserką Irmą, a p. Piekarski bezwzględnym, brutalnym właścicielem baru.

Sztukę reżyserowała p. Hanna Małkowska. Dekoracje (miłe w akcie pierwszym i ostatnim) dał p. W. Małkowski. Widownia z zainteresowaniem śledziła bieg akcji, bawiła się znakomicie i nagradzała wykonawców brawami nawet przy podniesionej kurtynie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji