Artykuły

Ludzie w hotelu

Reportaż sceniczny w 4 aktach Vicki Baum.

Znakomita powieść Vicki Baum w widowisku scenicznym traci swe główne walory, jak się to zwykle dzieje. Wartością powieści jest syntetyczne ujęcie, kawału życia ludzkiego, psychologiczne jego pogłębienie, a nadto doskonała jednolitość kompozycji. Na scenie ta jednolitość rozdrabnia się na wiele obrazów. Sama treść rozpada się w przeróbce scenicznej na dwie właściwe części, z których sprawa Gruzińskiej w powieści nieco cofnięta wybija się na pierwszy plan. Sprawa natomiast najciekawsza Kringeleina nie wychodzi w całym swym bogatym świetle psychologicznym; zanika wiele ciekawych szczegółów jak np. zmaganie się z pędem życia, które nasz księgowy przeżywa w aucie czy samolocie. Zostaje jeden odcinek właściwie, tj. przeżycia w dancingu.

Tak w powieści jak i w reportażu scenicznym trudnoby odnaleźć główną postać, ale na scenie cała akcja skupia się właściwie koło zagadnienia zejścia z życia jednych a wdzieranie się w nie innych. Schodzi z życia, zresztą historyczna, tancerka rosyjska, Gruzińska. Skończył się jej świat, skończyła się młodość, trzeba odejść, by jeszcze w ostatnim momencie jak ranny ptak, rozpuścić swe skrzydła taneczne i życiowe pod ciepłym wpływem miłości, która zjawia się nagle jak każdy żywioł. Pięknie właśnie te momenty zagrała na naszej scenie p. Irena Ładosiówna. Zasadniczo jest to postać znana już z innych utworów, a choćby "Pajaców", ale ten moment odżycia jest prawie nowy, a w interpretacji naszej artystki wyszedł z siłą liryczną i wiarą. - Jej towarzysz też zejdzie z życia; jest to typowy wykolejeniec życiowy. Gdzieś tam miał przepiękne dzieciństwo, straszną młodzieńczość na wojnie, nie nauczył się niczego robić, a jednak tam tli prawdziwa dusza, która zerwie się do życia pod wpływem miłości, ale już za późno. Nasz Baron zginie, uratuje to jego sylwetkę poczciwego złodzieja. Grał tego Giaigerna p. Surzyński wspaniały na scenach z Gruzińską, może zbyt ciężki i bez humoru w innych.

Środowisko inne, to rozbijający się w życiu energią, tupetem p. Preysing i tego to właśnie życie zawiedzie i usunie w cień, gdy stanie w obronie pieniędzy, które były głównym jego celem. P. Preysinga grał p. Piekarski w swej własnej koncepcji, niezgodnej mym zdaniem z autorką. P. Preysing może być mocny, a nawet gruboskórny, impetyczny, ale nie może być "poskramiaczem zwierząt" z farsy. A zresztą mówi to wyraźnie powieść: "Swymi pedantycznymi i pełnymi spokoju, wolnymi ruchami, cechującymi go zawsze; jest to wysoki, nieco za korpulentny i ciężki mężczyzna itd". Takich szczegółów można znaleźć więcej i te szczegóły powinny być rozstrzygające dla artysty. Inaczej rodzi się nieporozumienie.

To ludzie, którzy wyszli z hotelu bez przyszłości lub nawet życie stracili. A obok nich jest grupka biedoty, którym otworzą drzwi hotelu na świat, na jasność, na radość może tylko jednak na chwilę, to Kringelein, zasuszony księgowy, który żył jak tysiące szarych ludzi. Pracował godzinami, dniami, by nie zaznać nigdy radości i weselszych kras tego świata aż do chwili, gdy dowie się, że zbliża się koniec. Te ostatnie momenty wyzyskać, być raz pełnowar-tościowym członkiem świata, a że tę pełnowartościowość widzi w życiu takim, jak dancing, karty i szampan, to nic dziwnego, bo w swym zatęchłym biurku nie umiał wynaleźć sobie innych ideałów i w ten sposób walczy o prawa dla sobie podobnych. P. Ilcewicz w roli tego biedaka był w swym żywiole, miał momenty wysokiej klasy, może jego zewnętrzne warunki są zbyt pulchne na tego króla cyfr biurowych. Sceny z Preysingiem raczej bym wyrzucał ze siebie sucho, z trudnością, ale to już rzecz zapatrywania. Drugim nieszczęśnikiem życiowym jest biuralistka, p. Flamm, nie znalazła dotąd szczęścia w życiu, za pieniądze przelatuje jak motyl z kwiatka na, kwiatek, zainteresuje ją Kringelein, bo to typ podobny, te same przeżycia. Ładnie ujęła tę rolę p. Łukowska. Zwłaszcza liryzm wyszedł bez skazy.

Patrzy na te figury kręcące się koło niego, świetny obserwator, skaleczały na duszy i ciele dr Otternszlag (dobry p. Łodziński), czy dla niego zmieni się życie. Chyba nie doczeka się tego, podobnie jak nie doczeka się ani listu ani depeszy; nie ma jej kto przysłać.

Obok tych głównych postaci wiruje ten świat hotelu, reprezentowany przez cały nasz "zespół", a wymienię tylko kilka nazwisk jak pp. Małkowska, Cybulski, Rokossowski (szlachetny w ujęciu Witte), Śćibor, Szyszko-Bohuszówna i inni. Wnikliwa i staranna reżyseria p. Małkowskiej. Na uznanie i podkreślenie zasłużyły wnętrza i dekoracje p. Małkowskiego, zmieniane z nadzwyczajną szybkością. Obudził się w naszym dekoratorze "lew". Od pewnego czasu notuje afisz miłą inowację. Firmy takie jak Bohuszewicz, Kowalewski, Siwieć przyszły teatrowi z pomocą i świadczy to o współpracy i zrozumieniu zadań teatru. Brawo! Czekamy na inne. Z Warszawy nadesłała firma Schol wspaniałą, futrzaną pelerynę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji