Artykuły

Maciej Kozłowski życiorys miał iście hollywoodzki

- Nie skończyłem w kryminale, ale do gangsterki miałem blisko - mówił po latach MACIEJ KOZŁOWSKI, podkreślając, że to w dużej mierze przygoda z aktorstwem uchroniła go od złego.

Maciej Kozłowski życiorys miał iście hollywoodzki

W stylu np. Harrisona Forda, który z braku propozycji aktorskich, parał się w wytwórni filmowej stolarką. Aż któregoś dnia zastał go przy naprawianiu drzwi George Lucas. Ford najpierw dostał rolę w "American Graffiti", potem został Hanem Solo w "Gwiezdnych wojnach"...

Maciej Kozłowski miał zagrać w kolejnym dużym filmie historycznym Jerzego Hoffmana - "Bitwie Warszawskiej 1920". Już jak zwykle rozbudowywał swoją rolę...

Maciej Kozłowski pierwszy raz na korytarzu łódzkiej Filmówki pojawił się przypadkowo. Wspierał duchowo kumpla "Mordę", który chciał zdać na aktorstwo i przyjechał na konsultacje. Na egzamin stawili się obaj. I obaj oblali. Maciej na ponad 700 dni trafił do wojska. Kiedy zdjął mundur, znów wystartował. Filmówkę skończył w 1984 r.

Miał już na koncie kilka ról filmowych. We "Mgle" zagrał przedterminowo zwolnionego z więzienia Kima...

Więzienie. Burzliwe było dorastanie Macieja w Zgierzu. W historii jego kształcenia pojawiają się zawodówka, dwa licea... Wylatywał za wagary i tanie wino. Skończył technikum gospodarki wodnej. A w międzyczasie zadebiutował w piłkarskiej III lidze. Miał 17 lat.

To wtedy zaczął jeździć do Budapesztu. Z kolegami handlowali złotem, prowadzili "ruchomy punkt wymiany walut". Raz z zarzutem o przemyt zaliczył nawet chwilowy areszt. Kiedy koledzy po napadzie na hotel poszli siedzieć, odezwał się rozsądek.

- Nie skończyłem w kryminale, ale do gangsterki miałem blisko - powie po latach, podkreślając, że to w dużej mierze przygoda z aktorstwem uchroniła go od złego.

Gangstera zrobią za to z niego reżyserzy. W "Psach", "Mieście prywatnym", "Odwróconych", "Mów mi Rockefeller", "Ostatniej misji", "To ja, złodziej", "Świadku koronnym"... A i w mundur chętnie go ubiorą. W "Krollu", "Pograniczu w ogniu", "Deszczowym żołnierzu", "Liście Schindlera"...

Lubił się wtrącać. Czy rola drugoplanowa, czy epizod - nie zadowalał się linijkami tekstu, który znalazł w scenariuszu.

Po pokazie "Pożegnania z Marią" w zielonogórskim kinie Newa w 1994 r. był podwójnie szczęśliwy. Raz, że jego milczący furman, pod plandeką wywożący Żydów z getta, to postać tajemnicza, "z kluczem", przykuwa uwagę.

Dwa - był po zdjęciach do "Listy Schindlera". Opowiadał o swojej rozmowie ze Stevenem Spielbergiem. I jej skutkach: grany przez niego esesman z Eisetzkommado, podczas likwidacji krakowskiego getta nagle przestanie naciskać spust i rzuci nazwiskiem klasycznego kompozytora do swojego równie "kulturalnego" kompana przy pianinie.

Krzywonosa w "Ogniem i mieczem" zbudował od podstaw. Nie tylko odświeżył sobie Sienkiewicza, ale przerył źródła historyczne, traktujące o tym kozackim atamanie. Dokopał się, że był prawdopodobnie Szkotem! Kiedy z "irokezem", z fajką w zębach stanął przed reżyserem Hoffmanem, ten nie krył radości: miał przed sobą postać z krwi i kości.

A potem Kozłowski/Krzywonos dosiadł "Oskara" i na czele 200 jeźdźców przypuścił szarżę na armaty pod Zbarażem.

Skąd ta odwaga? I czy to odwaga aktora? Czy może "bramkarza" w lokalu, bo i takich zajęć się Maciej chwytał. Życiową zaprawę miał wielką. Zdarzyło się, że kilka dni był na Dworcu Centralnym aktorem bezdomnym. Serio. Nie stać go było na wynajęcie pokoju...

Może stąd tak bardzo lubił się dzielić. Do Kargowej, w której urodził się 8 września 1957 r., przyjeżdżał często. I zapraszał uczniów na wycieczki do Warszawy. Tam prowadził za kulisy Narodowego Teatru, gdzie występował od 1998 r. To znów załatwił przelot nad stolicą prezydenckim tupolewem. Ostatnio umówił z Marią Kaczyńską...

A niedowidzącemu chłopcu przywiózł specjalnie wyposażony komputer.

W 2004 r. Maciej Kozłowski został pierwszym honorowym obywatelem Kargowej. Wyróżnienie odbierał na scenie w kinie Światowid.

- Zawsze taki sam: sympatyczny, otwarty, wesoły, koleżeński - wspomina Barbara Pajcz, która z przyszłym aktorem przez sześć lat siedziała w jednej ławce.

I to był właśnie Maciej Kozłowski. Na ekranie gangster, wojownik, rycerz, gliniarz... Kiedy przyjeżdżał do Łagowa na Lubuskie Lato Filmowe z jednej strony lgnęli do niego antyterroryści. Z drugiej musiał przemówić do rozumu kilku podchmielonym gościom, którzy do aktora wyszli z nożem.

Maciej w życiu? Kilka razy "pokłuty" przez kobiety miał stracić do nich zaufanie ostatecznie, ale... Dwa lata temu wziął cichy ślub z krakowską malarką.

Ratował konie przed rzeźnią. Zbierał na nie pieniądze po przyjaciołach, znajomych. Bliski tu był postaci Jaroszego z "M jak miłość". Niby początkowo taki cyniczny typ, a jednak w środku wrażliwiec, zakochany w Hance Mostowiak.

Chwile grozy przeżył na planie z Maciejem Kozłowskim Jarosław Sokołowski. Zielonogórzanin, znany z produkcji grupy Sky Piastowskie (m.in. tytułowa rola w "Terminatorze"), w filmie "Generał Nil" Ryszarda Bugajskiego zagrał ubeckiego oprawcę, który torturuje tytułowego bohatera (Olgierd Łukaszewicz), ale też innego polskiego oficera - Tadeusza Grzmielewskiego. To właśnie jego grał Maciej Kozłowski. Tu na planie zrobiło się gorąco, bowiem w scenie zrywania paznokcia krew z palca Kozłowskiego trysnęła naprawdę... - Obcęgi znalazły się nie tam, gdzie miały być. Maciej Kozłowski krzyczał. Wszyscy myśleli, że gra... - opowiadał nam potem J. Sokołowski.

Wszystko wyszło bardzo autentycznie. Bugajski włączył scenę do filmu. A Maciek za kreację Grzemielewskiego zebrał pochwały. To była jego ostatnia wielka rola...

Ekranowy "twardziel" po nakręceniu w 2004 r. "Starej baśni" przeszedł operację kolana. Miesiące ćwiczeń, chodzenia o kulach. W Narodowym grał potem z nogą w stabilizatorze.

Z wirusowym zapaleniem wątroby typu C poszło gorzej. Kilka dni na planie "M jak miłość", "Jasnych błękitnych okien" czy "39 i pół". Wyczerpująca chemia...

I wreszcie ten ostatni wtorkowy poranek. Pełne niedowierzania SMS-y. Potem potwierdzenie. Maciek odszedł.

Ale będzie wracał. Z aktorami tak już jest, że nie odchodzą ostatecznie. Nagle mówią do nas. Z ekranu. Tak będzie pod koniec czerwca na Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie, gdzie planowane jest przypomnienie filmów z Maciejem Kozłowskim.

Tak będzie 24 maja w 749 odcinku "M jak miłość", gdzie pojawi się - nomen omen "zmartwychwstały" - Jaroszy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji