Artykuły

Car Paweł I

Dramat w 9 obrazach Dymitra Mereżkowskiego. Gościnny występ Junoszy Stępowskiego.

Dominującym motywem w twórczości Mereżkowskiego jest przemożna tęsknota za "trzecim królestwem", które, ostateczny cel ludzkości, połączy w sobie radość życia słonecznej Hellady z chrześcijańską miłością, zdolnością do przebaczenia i wyrzeczenia.

Z tęsknoty tej wyrosło najpotężniejsze może dzieło Mereżkowskiego: "Zmartwychwstanie bogów", w którym ucieleśnieniem tej idei autora stał się największy geniusz renesansu, Lionardo da Vinci, a które łączy się w trylogię z "Julianem Apostatą" - i co wydaje się pozornie dziwnym - z "Piotrem Wielkim".

Mówię: "pozornie dziwnym" - bo istotnie, co ma na pozór wspólnego Lionardo da Vinci, Julian Apostate, pierwszy, marzyciel, oczekujący wybawienia ludzkości z połączenia światpoglądu helleńskiego z chrześcijańskim, drugi, fanatyk, zwalczający świat chrześcijański w imię słonecznych bogów, które chciałby obudzić z martwych, co, mówię, ci dwaj ludzie mają wspólnego z krwawym upiorem mroźnej północy, samodzierżawcą Piotrem Wielkim?

Co więcej następna trylogia - Car Paweł I, - Aleksander I - Dekabryści - zajmuje się już wyłącznie dramatami carów, ponura, posępna trylogia - pełna próżno przelanej krwi i łez...

A jednak jaskrawe te kontrasty są w zupełnej harmonii z rosyjską duszą Mereżkowskiego, wielkiego marzyciela, który pragnie, by jego idee, mające zbawić ludzkość, ucieleśniły się przede wszystkim w jego ojczyźnie...

On kocha Rosję!...

Dlatego nie potępia hrabiego von der Pahlen. owego podwójnego Judasza, który zdradza cara Pawła i wydaje go Aleksandrowi, zdradza również Aleksandra i wydaje go Pawłowi, bo wierzy w to, że Pahlen tą podwójną intrygą - chce zbawić Ojczyznę. Ale Pahlen oszukał nawet autora, bo oto pod jego dyktandem Aleksander, po dokonanym wbrew jego woli carobójstwie, woła do zgromadzonych tłumów: "Wszystko odtąd będzie tak jak było za czasów Najjaśniejszej Babki, Katarzyny II"...

"Cóżeś zrobił najgłupszy, najdroższy z siepaczy?...

On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy!"

Wierzył w odrodzenie Rosji Mickiewicz, wierzy w nie i Mereżkowski, uszanujmy tę jego wiarę, a zresztą - przecież jeszcze pono daleko do końca świata!...

Ogromne są kontrasty w duszy rosyjskiej, a car Paweł to może najbardziej wykończony, bez reszty, typ tej duszy rosyjskiej.

Cesarz odbywa przegląd wojsk, idzie pułk piechoty zwartym szeregiem. Cesarz przygląda się, kilku żołnierzy ze strachu zmyliło krok, więc z ust cesarza pada komenda:

- W prawo zwrot! Na Sybir!

I cały pułk, tak jak był, pomaszerował na Sybir...

Cesarz robi przegląd wojsk - stary, posiwiały w bojach żołnierz ma harcap, zdaje się za długi. Cesarz sam bierze miarę. Istotnie, za długi!

- Dwieście kijów! Nie, trzysta kijów! Cesarz dostrzegł fiołek rosnący wśród kamieni, bez wody. Cesarz drgnął z litości, z oblicza jego stoczyła się łza, upadła na fiołek, i kwiatuszek - zakwitł...

Takim go zresztą maluje historia. Człowiek o porywach szlachetnych, wolnościowych - toć wiemy, że uwolnił z więzienia Kościuszkę - a przecież tyran wyniosły i krwawy, pełen liberalnych pomysłów, marzący o reformach, a przecież samodzierżawca bezwzględny - umysł subtelny, o głębokiej inteligencji, umiejący przeniknąć duszę ludzką do głębi, - a przecież nie wie komu wierzyć, i w końcu boi się wszystkich, strach śmierci przyprawia go o szaleństwo - a przecież ostatecznie zaufał najbezczelniejszemu ze zdrajców, ma serce przepełnione miłością, która w nim budzi wielkie idee, zmierzające ku zbawieniu ludzkości - a przecież szpicruty z rąk nie wypuszcza, lubuje się w jej świście...

Patrzymy na scenę - czy to naprawdę car Paweł? Jakże to, przecież zginął uduszony szarfą sto trzydzieści sześć lat temu, - a oto go widzimy, patrzymy na niego, żyje przed naszymi oczami, żyje, cierpi, szaleje, do szaleństwa doprowadza swoje otoczenie, - do szaleństwa doprowadza nas, widzów, on, car Paweł I! - Nie, to nie car Paweł, to tytan sceny polskiej, Kazimierz Junosza Stępowski, teraz, kiedy zeszedł ze sceny i kurtyna zapadła, uprzytomniliśmy sobie, że to on, a nie tam ten żywy car!

Postać duchową Pawła buduje Stępowski od wewnątrz, unika efektów zewnętrznych, zbyt tanich, a jeno z oczu jego wychodzi dusza tamtego, a jeno z twarzy jego, cudownie wyrzeźbionej, - bo nie wypada wprost powiedzieć: ucharakteryzowanej - z tej twarzy wiecznie zmieniającej wyraz, wychodzi cała jaźń cara Pawła, mistyczna, okrutna, mądra, przewrotna, wzniosła i szlachetna - a pełna lęku, trwogi, szaleństwa! -

Nie dziw, że widownia szalała! Nie dziw że reszta artystów nie mogła podciągnąć się do poziomu mistrza, zwłaszcza, że to i zespół częściowo nowy i nie zgrany jeszcze, że i trema tu i ówdzie się przyplątała niechcący, że wreszcie i role nie wszystkie są narysowane dość wyraziście przez autora. Jednak mimo to całość osiągnęła wynik dobry, a bardzo poważnie wyróżnili się dwaj artyści. Władysław Surzyński i Radwan-Łodziński. Surzyński wżył się bardzo szczerze w postać Aleksandra, wyanalizował ją z dużą subtelnością i inteligencją, i odtworzył z taką ekspresją, że jeno mu serdecznie pogratulować! - Radwan-Łodziński, dawny nasz znajomy ze sceny toruńskiej, grał Pahlena tak dobrze, że odczułem szczerą radość z powrotu jego na scenę naszą. Pahlen jego był taki, jaki miał być, spokojny, konsekwentny i zrównoważony do ostatnich granic, a cara Pawła okłamał tak cudownie, że nawet widownia mu przez chwilę wierzyła!

Dialog cara z Pahlenem był ogromnie emocjonujący, a zwłaszcza chwila, gdy car - podpisuje wyrok, a jeszcze więcej, gdy - błogosławi Pahlena.

Niechże mi reszta artystów wybaczy, że ich nie wymieniam, ale - z czasem na każdego przyjdzie kolej...

Teatr był nabity. Wieczór wspaniały, że jeno powinszować dyrekcji, a Junoszy Stępowskiemu, to już nie winszować, ale serdecznie dziękować należy za to żywe piękno, jakie przed nami wyczarował.

Post scriptum!

Oddałem cesarzowi, co jest cesarskiego, a teraz niech mi będzie wolno wyrazić proś bę pod adresem dyrekcji.

Oto zakradł się taki obyczaj, że publiczność nigdy nie wie, kiedy są przerwy większe; gorzej, bo kiedy publiczność co tylko wyjdzie na korytarze, już dzwonek nawołuje do powrotu. Wszyscy, lecą, rzucając ledwo zapalone papierosy, tłoczą się we drzwiach, spieszą - a potem czekają na podniesienie kurtyny - najwyżej kwadrans - albo i dłużej!

Niechże te figle niewinne w nowym sezonie ustaną, dobrze? Pragniemy tego, jak kania dżdżu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji