Artykuły

Coś w rodzaju miłości

Arthur Miller, autor sztuk - "Czarownice z Salem", "Śmierć komiwojażera", "Widok z mostu", "Po upadku" - odnoszących największe sukcesy na naszych scenach w końcu lat 60. i 70., powrócił ostatnio do teatru utworami o zupełnie innym charakterze, otwierającymi niejako nowy etap w twórczości tego jednego z najwybitniejszych dramaturgów amerykańskich.

Określany do tej pory mianem pisarza moralizującego, ale równocześnie bardzo wrażliwego na uwarunkowania socjologiczne i polityczne swoich bohaterów, traktowany wręcz jako rzecznik "wartości" uznanych za kanon amerykańskiego realnego liberalizmu, zajął się nagle głęboko psychologiczną refleksją, wkraczającą w zakres rozważań filozoficznych analizą relacji pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Nasze życie - mówi do nas, Arthur Miller w swoich dwóch jednoaktówkach ("Coś w rodzaju miłości" i "Elegia dla pewnej pani") zebranych pod wspólnym tytułem "Dwustronne lustro" - jest teatrem. To może stwierdzenie banalne i oczywiste, dawno przez socjologów kultury odkryte i zanalizowane. Ale już nie tak oczywista jest zdumiewająca i zniewalająca potęga fikcji, która zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej może mieć moc wielką, budującą i niszczącą. "We współczesnym świecie - pisze Christopher Bigsby analizując te dwie sztuki Millera - naszym głównym zadaniem staje się nie rozróżnianie prawdy od fałszu, ale stwarzanie takich fikcji, które potwierdzają istnienie humanitarnych wartości. W pewnym sensie wszyscy powołujemy się na świat do istnienia i zmuszamy innych do grania na scenie, którą sami zbudowaliśmy. Na tym polega napięcie w stosunkach międzyludzkich..." I tym zajmuje się pisarz, który zawsze uważał, że w pochłoniętych konsumpcją społeczeństwach rola artystów musi być dominująca, ponieważ ingerencja w rzeczywistość odbywać się może tylko na poziomie wyobraźni. A to jest właśnie domena twórczości.

"Coś w rodzaju miłości" to na pierwszy rzut oka opowiastka kryminalna Tom O'Toole jest detektywem i bardzo zależy mu na wyjaśnieniu sprawy popełnionego przed pięciu laty morderstwa. Rozwiązanie tej zagadki zależy wyłącznie od dobrej woli prostytutki Angeli, do której przychodzą reprezentanci wszystkich klas społecznych. Angela cierpi jednak na poważne zaburzenia psychiczne. Jest jak gdyby na granicy rozpadu osobowości. Wciąż mami detektywa obietnicami, ale jej opowieści są sprzeczne. Pomiędzy mężczyzną a kobietą nawiązuje się jednak pewna gra. Wiadomo, że dopóki Angela będzie odmawiać ujawnienia prawdy, dopóty Tom nie przestanie jej odwiedzać...

W teatrze obie jednoaktówki grano razem, tak jak chciał autor. Uzupełniają się i dopełniają, często grają w nich ci sami aktorzy. W Teatrze TV zostały podzielone na dwa różne "okienka" emisyjne i ktoś, kto zobaczy tylko jedno z nich nie domyśli się, jakim zabiegiem interpretacyjnym posłużył się reżyser. Dlaczego Angela podobna jest do Marylin Monroe, a bohater "Elegii.." do Arthura Millera...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji