Mąż i żona po 150 latach
Utrzymane w stylu klasycyzującym wnętrze. Lekkie białe mebelki, wielkie okno z widokiem na zaśnieżony las... - Uwaga! Cisza na widowni! Proszę wąsy, kożuchy, śnieg. Zaczynamy!
W Teatrze Narodowym, wie Adam Hanuszkiewicz prowadzi jedną z ostatnich prób "Męża i żony" Aleksandra Fredry. Premiera już w piątek, 6 maja.
Komedia "Mąż i żona" młodego Fredry po raz pierwszy znalazła się na scenie przed z górą 150 laty. Prapremiera odbyła się w Teatrze Lwowskim w 1922 r. W rok później zagrano ją w Warszawie, w Teatrze Narodowym. Przyjaciel Fredry, Kisieliński, tak pisał do autora o tym przedstawieniu: "Do poszczególnej opinii o komedii "Mąż i żona", że jest dobrą, zabawną, dowcipną, to jej tylko wszyscy zarzucają, że jest nadto wolną, i ja się obawiam bardzo aby naszemu ministrowi oświecenia nie przyszła chętka zakazać jej grania. Stare kwoki są zgorszone..." Komedia rzeczywiście wzbudziła niepokój wśród sfer towarzyskich Lwowa i Warszawy. Gorszyły się nie tylko stare kwoki. Atmosfera skandalu towarzyszyła "Mężowi i żonie" przez ponad 100 lat. W pamiętnym wystąpieniu w "Dzienniku Mód Paryskich" Leszek Dunin-Borkowski pisał o "krańcu przyzwoitości", "nagości rozpusty" i tym podobnych zdrożnościach towarzyskich. Kolejne pokolenia krytyków i historyków literatury biadały nad niemoralnością Fredry.
Jak odbierzemy "Męża i żonę" po 150 latach od chwili pierwszego wystawienia [brak fragm.. tekstu]