Artykuły

Poetyckie spojrzenie na zbrodnię

Gdy dyrektor sceny krakowskiej, Stanisław Koźmian, wystawiał komedie Musseta, publiczność nie zawsze dopisywała. Wyrafinowany znawca teatru, jakim był Koźmian, patrzył na niezapełnioną salę. Po zakończeniu spektaklu, decydował, na przekór wszystkim... i własnej kieszeni: "Jutro gramy tę samą sztukę!". Co ciekawe, zwyciężył uprzedzenia. W okresach późniejszych, miłość do Musseta przejął Boy jako tłumacz, a także wielu reżyserów i aktorów. Za naszych już czasów, Władysław Krzemiński.

Gabriel Marcel, francuski filozof katolicki, napisał w "Nouvelles Litteraires" przed 20 laty, że Musset jest, poza Francją, prawie nieznany. Wysłałem wtedy do Marcela list, gdzie wspominałem o wystawianiu komedii Musseta w Polsce. Odpisał uprzejmie, i na łamach pisma, wspomniał o polskich dokonaniach.

Ale wiadomo, źe "Lorenzaccio" zajmuje wśród utworów tego pisarza pozycje specjalną. Nie jest komedią, lecz dramatem, inspirowanym poetyka Szekspira. Nie zajmuje się miłością, lecz walką ze złem publicznym, nadużywaniem władzy absolutnej.

Forma utworu tak jest skomplikowana i bogata, że "Lorenzaccio", nawet po śmierci poety był dramatem do czytania". Dopiero w 1896 r. Sarah Bernhardt wywalczyła dramatowi o Lorenzu Medyceuszu miejsce na scenie. Odtąd pojawia się na niej, ale rzadko. U nas w 1955 r. wystawił ów utwór Wierciński, w przekładzie Boya, z niezapomnianymi rolami Hańczy, Kreczmara i Barszczewskiej. Pisałem o tym wydarzeniu w "Teatrze", a potem w książce.

Dobrze, iż Teatr Współczesny powrócił do "Lorenzaccia". Reżyser, Krzysztof Zaleski, musiał pokonać pewne trudności. Sala przy ul. Mokotowskiej nastręcza niedogodności, brak tu przestrzeni i zaplecza, by pomieścić ogrom Mussetowskiej wizji. Scenograf Wiesław Olko nie zdecydował się na nowoczesną umowność. Postąpił kompromisowo: cześć akcji umieścił na planach bocznych. Kostiumy Ireny Biegańskiej (szczególnie kobiece) łączą koloryt historyczny z funkcjonalnością. Piękny przekład Boya zastąpiono współcześniejszym, nie zawsze scenicznym. Poradzono sobie skrótami i uproszczeniami.

Rytm akcji jest szybki, inkrustowany muzyką Jerzego Satanowskiego. Dość hałaśliwa, zajmująca, ale zacierająca potrosze filozoficzno-moralny sens utworu, jakim jest dramat Lorenza, poety marzącego o ukaraniu tyrana za jego podłości. Osiągającego swój cel - połowicznie. Bo przecież jednego egoistę na tronie zastąpi drugi. Republikanie okażą się niezdolni do czynu. Co najgorsze, sam bohater, ulega infekcji moralnej, nie może się oprzeć pokusom pijaństwa i łatwych rozkoszy. Ów Wallenrod francusko-włoski staje się ofiarą własnej postawy. Musset, romantyczny dziedzic optymistycznej wiary w postęp, staje się rozczarowanym i zrozpaczonym buntownikiem.

Krzysztof Kolberger okazał młodzieńczy urok, temperament i smutny humor Lorenzaccio. Lorenzo jest u Musseta niezadowolony ze świata, gdyż nie jest szczęśliwy sam ze sobą! Z innych wykonawców Henryk Borowski wymownie demonstruje wahania i niekonsekwencje szlachetnego republikanina. Janusz R. Nowicki nie przerysowuje roli kardynała. Agnieszka Kotulanka zaznacza naiwne marzenia margrabiny, by odegrać rolę inspiratorki swego książęcego kochanka. Wyróżniają się także - cieniujący małe swe rólki - Ryszard Barycz, Stanisław Bieliński, Marcin Troński i Pola Raksa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji