Artykuły

"Temat do niewielkiego opowiadania"

Dramat Niny - jako ciąg zdarzeń - jest w "Czajce" Czechowa opowiedziany w kilku zdaniach. Bo to przecież "temat do niewielkiego opowiadania" - jak powie sama Nina zwierzając się Trieplewowi w końcowych scenach sztuki. Ale ileż gorzkiej ironii, ileż głębokich treści kryje się w tym niepozornym powiedzeniu. Wielki Czechow z faktów banalnych, z wydarzeń codziennych, z okruchów rzeczywistości tworzy wstrząsający obraz egzystencji ludzkiej.

Jak to pokazać na scenie, jak stworzyć tę osobliwą aurę Czechowskiego dialogu, w której milczenie, to co się kryje za słowami, za gestami jest ważniejsze od warstwy słownej czy fabularnej dramatu. Reżyser ma tę przewagę nad widzem teatralnym, że dokładnie czyta sztukę. On też chyba jeden tylko wie, dlaczego konstruuje scenografię ze starych fortepianów. Trigorin w rozmowie z Niną powiada: "O, na przykład widzę obłok podobny do fortepianu. Zaraz zanotuje w myśli: trzeba wspomnieć w jakimś miejscu, że płynął obłok podobny do fortepianu".

Jeśli więc reżyser jest jednocześnie scenografem tworzy z tego obrazu własną wizję sceniczną całego spektaklu. Jest więc ta "Czajka" Grzegorzewskiego podobna do melodii granej na rozstrojonym fortepianie. Stare fortepiany wypełniają scenę, stalowe struny sterczą szeregiem niczym sitowie nad jeziorem, a każde przechodzenie aktora przez to sitowie wywołuje fałszywy dźwięk, jak by się poruszało pękniętą strunę. Bo tam, za tym stalowym sitowiem, jest chyba to jezioro, nad którym przelatywała zestrzelona mewa...

Dwukrotnie w tym przedstawieniu na sfalowaną, plastykową kurtynę padają dwa krążki punktowego światła i rozpływają się niesłychanie powolnie w szerokie kręgi, obejmujące całość sceny. Zaczyna się przedstawienie. Jest w tej sztuce teatr w teatrze, paradoks teatru, który jest życiem i życie, które jest teatrem, jest zagubienie ludzi w tych dwóch przenikających się światach. Grzegorzewski rozgrywa przedstawienie w niezwykle zwolnionym rytmie. Rozbija dramaturgią zdarzeń, dialog rozpisuje jakby na pojedyncze nuty wspomagane osobliwą muzyką, specjalnie dla tego efektu napisaną przez Stanisława Radwana. Tekst Czechowa nabiera specyficznego brzmienia, w niektórych partiach, zwłaszcza tych dotyczących fenomenu sztuki i psychologii twórczej, kompleksów i lęków pisarza czy aktora przypomina jakby ironiczne grymasy ze sztuk Witkacego, tyle tylko, że granych jak w zwolnionym filmie.

W ten sposób rodzi się przedstawienie dręczące i trudne, jak ciężkie sny, nabrzmiałe od znaczeń i refleksji. Aż lęk człowieka chwilami bierze czy nie przeciągnięto struny, czy w jakimś momencie nie przekroczymy granicy maniery i pretensjonalności. Ta groźba pojawia się ze szczególną siłą tam, gdzie młodzi i jeszcze niedoświadczeni aktorzy gubią się w subtelnościach tekstu, jak np. w akcie IV GRAŻYNA MARZEC (Nina) i STANISŁAW KWAŚNIAK (Trieplew) czy inni, gdy grają nie trafiając w pełny ton, nieco spłaszczając postacie, jak np. ANDRZEJ GŁOSKOWSKI (Trigorin).

Kto wie, czy "Czajka" Czechowa w realizacji Grzegorzewskiego nie jest sztuką, którą napisał jej bohater Konstanty Gawrilowicz Trieplew, syn aktorki; czy nie jest sztuką autora pokazywanego na scenie, o którego dziele powie Trigorin: "On nie ma szczęścia. Wciąż nie może trafić w swój własny ton. Jakież to dziwaczne, niejasne, chwilami przypomina malignę. Ani jednej żywej postaci".

I rodzi się problem - czy pogląd Trigorina kryje ironię Czechowa w stosunku do ludzi, którzy nie chcą lub nie potrafią zrozumieć tego co w sztuce w ogóle jest nowe, czy może jest nawet Czechowską samoobroną. Może jednak jest ten pogląd wprost wyrażoną opinią o utworze rzeczywiście artystycznie mdłym, wynikającym z braku dojrzałości warsztatowej i intelektualnej nieszczęsnego Kostii? Tę kwestię spektakl Grzegorzewskiego pozostawia bez odpowiedzi.

Trudne zadanie w spektaklu szukającym problemów uniwersalnych, budującym poetycką metaforę, starającym się stawiać pytania ponad czasem i przestrzenią mieli aktorzy. Zewnętrzną charaktery styczność postaci, szkice portretowe i psychologiczne musieli podporządkować tej nadrzędnej idei, grać jakby rozgrywali - w pewnym sensie - dramat w abstrakcji. Ciekawą rolę Arkadiny stworzyła MARIA KOZIERSKA, łącząc te dwie strony interpretacji aktorskiej. EWA MIROWSKA w roli Maszy w dyskretny sposób pokazywała kompleksy tej kobiety, wtapiając się znakomicie w somnambuliczną atmosferę przedstawienia. Piękną, "portretową", Czechowską sylwetkę Stworzył FELIKS ŻUKOWSKI jako Sorin. KAZIMIERZ IWIŃSKI w roli lekarza Dorna w sposób subtelny i inteligentny pokazywał owo poczucie ponadczasowości, które charakteryzuje postać doktora. Krwistym i charakterystycznym Szamrajewem był SŁAWOMIR MISIUREWICZ. ŻELISŁAWA MALSKA i JOZEF ZBIRÓG dopełniali w rolach Pauliny i Miedwiedienki dobrze grający zespół wykonawców.

W sumie - otrzymaliśmy przedstawienie o niebanalnym kształcie artystycznym, dyskusyjne i godne szczególnej uwagi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji