Artykuły

Wariacje biblijne

Dramaty George'a Taborie'go zawsze są pewną zagadką. Nie wiadomo, gdzie przebiega tu granica między kpiną i solennością, między naśladowaniem rzeczywistości a wariacjami na jej temat, między teatrem i nieteatrem. Brak czytelnych konturów linii dramatycznej. I za dużo słów, mrowie słów, którymi autor się zasłania przed prawdą. "Wariacje Goldbergowskie" nie są wolne od tych przymiotów i wad.

Tym razem mamy do czynienia z wariacjami na tematy biblijne. A ściślej: z wariacjami na temat teatru awangardowego, który próbuje mierzyć się z Biblią. Jest to więc teatr w teatrze - opowieść o cierpieniach tworzenia, autoironiczny komentarz do własnej twórczości, w tym także do niegdysiejszych poszukiwań terapeutycznych na terenie teatru. I na poły błazeńska, na poły straceńcza opowieść o narodzie wybranym, wysnuta z Biblii i przetworzona na sceniczne obrazki, które nie dają się złożyć w spójną całość. Nie brak w tej opowieści specyficznego poczucia humoru. Motywy biblijne ukazywane są nieraz z domieszką zjadliwej ironii albo nieomal jak estradowe skecze (np. świetny epizod o Abrahamie i Sarze w Egipcie, przesycony hasłami feministycznymi).

Rojno tu od błyskotliwych bon-motów, zaskakujących pomysłów, celowych anachronizmów, zabawy w teatr i zabawy teatrem. Mimo to jednak całość rozczarowuje. Tekst (i spektakl) budzi niedosyt i przesyt jednocześnie. Czegoś tu za mało i czegoś za dużo. Prawdopodobnie pokusa powiedzenia "wszystkiego", zrobienia "bryku" z Biblii i historii awangardowego teatru jednocześnie okazała się dla utworu Taboriego zgubna. Nawet jeśli pamiętać o asekuracyjnie brzmiącym tytule.

Na ruchomych piaskach tekstu Taboriego dobrze jednak czują się aktorzy prowadzeni reżyserską, pewną ręką Rudolfa Zioły (która niepotrzebnie zadrżała przed radykalnymi skrótami). Mariusz Benoit (Mr. Jay, reżyser) i Władysław Kowalski (Jego asystent, Goldberg) stworzyli tandem, który przetwarza wyobraźnię autora na działania sceniczne. Raz więc grają wyznaczone w obsadzie postaci, to znowu stają się demiurgami tworzącymi świat teatru, aby za chwilę przedzierzgnąć się w postaci sceniczne drugiego stopnia.

"Wariacje Goldbergowskie" to próba odpowiedzi na pytanie: czy tzw. nowoczesny teatr może sobie poradzić z problematykę metafizyczną. Albo inaczej: to demonstracja, że teatr staje bezradny wobec najtrudniejszych pytań, znajdując ratunek tylko w przedrzeźnianiu samego siebie. Tabori przegląda się w teatrze "po drugiej stronie lustra", od strony kulis (w końcowej części spektaklu tak właśnie reżyser ukazuje scenę). Jak Alicja, która w krainie czarów znalazła drugie, równie tajemnicze lustro.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji