Artykuły

Będę jak Kazimierz Deyna

- W sztuce Kazimierz Deyna jest postacią, która wyrasta ponad polską przeciętność, a z drugiej strony była przez nią tłamszona - mówi PIOTR JĘDRZEJAS, reżyser spektaklu "Być jak Kazimierz Deyna" w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

Z Piotrem Jędrzejasem [na zdjęciu] reżyserującym w teatrze Wybrzeże sztukę "Być jak Kazimierz Deyna" rozmawia Jarosław Zalesiński:

Jest Pan raptem dwa lata starszy od bohatera sztuki.

- I od autora sztuki Radosława Paczochy.

Jesteście z jednej paczki...

- Tak, a przedstawienie jest opowieścią o naszym pokoleniu. I o dążeniu do wydobycia się z naszego polskiego średniactwa.

Co łączy to pokolenie?

- Nie należymy do tej generacji, która jest już pozbawiona pamięci komunizmu. Ja pamiętam brak "Teleranka" 13 grudnia 81, pamiętam kolejki. To moje dzieciństwo, więc mam do tego jakiś sentyment, choć oczywiście nie tęsknię za tamtymi czasami.

Bohater sztuki też nie.

- Chce dorosnąć do bycia kimś. To dorastanie staramy się opowiedzieć językiem teatru.

I przez przenośnię życia Kazimierza Deyny.

- Chociaż Kazimierz Deyna nie należy do panteonu narodowo-patriotycznych bohaterów. Po prostu jest sportowcem, który walczy swoimi umiejętnościami, nawet jeśli na niego gwizdano.

Gdyby Deyna urodził się później, byłby może kimś w rodzaju Luisa Figo.

- Na pewno łatwiej byłoby mu o transfery. A tak musiał odrabiać służbę wojskową w Legii.

Za co wygwizdali go na słynnym meczu z Portugalią w Chorzowie.

- Oj nie, wygwizdali go wtedy za niestrzelony gol w Montrealu. W sztuce Kazimierz Deyna jest postacią, która wyrasta ponad polską przeciętność, a z drugiej strony była przez nią tłamszona.

Końcówka jego życia nie była sukcesem.

- Nie potrafił się odnaleźć ani w Polsce, ani na Zachodzie. Dzisiaj kto wie, czy nie wylądowałby w Barcelonie.

Czy bohatera sztuki zostawia Pan z nadzieją, że wyrwie się z tej polskiej przeciętności?

- Chciałbym zostawić go z przekonaniem, że w tym akurat momencie się z tego wyrwał. Niezależnie od tego, w co się w swoim życiu wplącze, będzie miał jakiś azymut. Właśnie to zdanie: będę jak Kazimierz Deyna. Nawet jeśli cały stadion będzie mnie wygwizdywał, dam sobie radę.

Mówi to Pan do tej Pana paczki, Pańskiego pokolenia?

- W pewnym sensie tak. Mówi to autor, mówię ja.

A tej trochę strasznej, trochę śmiesznej polskiej rodzinie bohatera też coś się uda?

- Oni rzeczywiście są i straszni, i śmieszni. Można by powiedzieć: Boże, co to za rodzina. Są metaforą ojca w tamtych czasach, metaforą matki.

Też mają szansę wyrwać się z polskiej bylejakości?

- Oni już nie grają z bohaterem w tym samym meczu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji