Artykuły

Apetyt na komedie

Czy polskie teksty komediowe wypełnią repertuary teatrów, a publiczność pokocha je tak samo jak klasyki gatunku w postaci tekstów Fredry czy Zapolskiej? Inicjatywy, takie jak Polskie Centrum Komedii w Łodzi i Polska Scena Komediowa w Warszawie, dają nadzieję, że tak się stanie - pisze Paweł Sztarbowski w Metrze

Śmiech od zawsze był polską bronią na przeciwności losu. Do tej pory zachowały się świadectwa dowcipów opowiadanych w czasie zaborów. Wtedy też rozkwitały talenty Fredry, Bałuckiego czy Zapolskiej. Humor kwitł nawet w czasie wojny, gdy naśmiewano się z hitlerowców, i potem w najcięższych nawet latach PRL-u, gdy przedmiotem dowcipów stawał się każdy, "kto nie z nami". W ostatnich latach jest z tym coraz trudniej. Czy nagle staliśmy się społeczeństwem smutasów? Przeczy temu natłok tekstów angielsko-i francuskojęzycznych, które po 1989 roku zalały polskie teatry

Centrum Komedii w Łodzi

Sytuacja polskich komedii już od kilku lat prowokuje te same pytania i zmartwienia. Przede wszystkim takich tekstów powstaje wciąż niewiele, zupełnie jakby autorzy wciąż nie mogli pogodzić się z tym, że teatr może być po prostu dobrą rozrywką, i wierzyli, że bez tonu serio i mesjanistycznego posłannictwa dobrego teatru po prostu nie ma. Ostatnio na szczęście pojawia się coraz więcej prześmiewców, by wspomnieć choćby Pawła Demirskiego czy Małgorzatę Sikorską-Miszczuk, którzy uderzają we wszelkie świętości narodowe i historyczne i rozbrajają je za pomocą ostrego dowcipu. Ten niewesoły stan polskiej komedii chcą zmienić dwie inicjatywy. Przy Teatrze Powszechnym w Łodzi Ewa Pilawska powołała Polskie Centrum Komedii, które poraz trzeci ogłosiło już konkurs na napisanie komedii współczesnej "Komediopisanie" i gromadzi najlepsze teksty w bibliotece internetowej, tłumacząc je na języki obce. Częścią konkursu są też warsztaty i spotkania służące temu, by wypracować nowoczesny język gatunku. Czy rzeczywiście potrzebna jest praca u podstaw? - Widać, że stawiamy pierwsze kroki w pisaniu tekstów komediowych i z pewnym mozołem poszukujemy nowych tematów dla komedii, odklejając się tym samym od poczucia humoru poprzedniej epoki. Z tym chyba zresztą jest największy problem. Brak nam współczesnego poczucia humoru - mówi dyrektor Pilawska. Zainteresowanie konkursem jest ogromne. Do pierwszej edycji napłynęło 219 tekstów, a do drugiej -175. - Na pewno przy drugiej edycji można mówić o większej świadomości nadesłanych tekstów, bo pierwsza była w dużej mierze wietrzeniem szuflad. Pojawiło się wtedy wiele przypadkowych tekstów. Jednak druga edycja również pokazała, że cały czas jesteśmy na początku bardzo długiej drogi - podkreśla Ewa Pilawska. Nagrodzone teksty trafiają do repertuaru Teatru Powszechnego w Łodzi. W najbliższym czasie odbędzie się prapremiera "Kochanowa i okolic" Przemysława Jurka w reżyserii Aldony Figury

Szansa w Teatrze Praga

O rozwój polskiej komedii od kilku lat walczy również Marek Rębacz - twórca Polskiej Sceny Komediowej, zmagając się z problemami finansowymi i szukając poparcia dla swojej inicjatywy. Najpierw udał się do w warszawskiego Biura Kultury. Gdy jednak wstępne zainteresowanie projektem nie przerodziło się w żadne konkretne działania, okazało się, że pomysłem zainteresowany jest Teatr Praga. Pierwszym krokiem było ogłoszenie NIE-KONKURSU, na który nadesłano 70 sztuk - 20 z nich trafi do dalszej obróbki. Bo idea NIEKONKURSU to znowu promowanie komediowej pracy u podstaw i mozolne działanie warsztatowe.

- Nie można winić ucznia pierwszej klasy gimnazjum za to, że oblał maturę. Musiał oblać, bo nie miał prawa być do niej przygotowany. Niewystawiany autor jest wart tyle, ile lekarz bez praktyki zawodowej. Komedia to matematyka, to sztuka manipulowania widownią i przekazywania pewnych treści - mówi Marek Rębacz. Najlepsze teksty, wyłonione po takiej wielomiesięcznej obróbce, zostaną wystawione na scenie Teatru Praga.

Jak Czesi

Z czym muszą się zmagać organizatorzy tych inicjatyw? Z całą masą uprzedzeń. Przede wszystkim z lekceważeniem tych pomysłów i zarzutami o to, że nie warto na siłę promować słabych polskich tekstów, nad którymi trzeba dopiero pracować, skoro jest tyle świetnych tekstów zagranicznych. - Zapominamy, że to nie nasza koszula. W ten sposób gubimy gdzieś to, co udało się ocalić np. Czechom, czyli indywidualizm - ucina tę dyskusję Ewa Pilawska. Zdaniem Rębacza sporo winy leży po stronie dyrektorów teatrów, trochę po stronie recenzentów, z których część lokowała autorów komediowych na najniższych szczeblach "drabiny twórców". Bo nie da się ukryć, że dobra komedia czy tym bardziej farsa to przede wszystkim nieskazitelne rzemiosło. - Zacznijmy więc traktować komedię jako coś oddzielnego, podlegającego innym systemom oceny, ale wartościowego i dobrego. Stwórzmy wreszcie wokół komedii dobry klimat - nawołuje Rębacz. Warto wierzyć w to, że wśród tej masy osób nadsyłających teksty na konkursy komediowe, poukrywane są jakieś nieoszlifowane talenty, a my sami nie jesteśmy społeczeństwem smutasów, które od teatru oczekuje jedynie posłannictwa. Bo przecież śmiech w teatrze to nie musi być tylko pusty rechot.

Na zdjęciu: "Śmierć podatnika" Pawła Demirskiego, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski, Wrocław.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji