Artykuły

"Nieboska komedia"

POEMAT DRAMATYCZNY ZYGMUNTA KRASIŃSKIEGO

Gdy w roku bieżącym wiedeński "Burgthentei" wprowadził "Nieboską" do swego cyklu dramatycznego, zatytułowanego "Stimmen der Volker", a mającego za cel zaznajomienie wiedeńskiej publiczności teatralnej z najznakomitszymi utworami dramatycznymi świata - to potężna ta wizja sceniczna wstępnym bojem zdobyła audytorium. Jeszcze nigdy między widzami a wykonawcami nie panowała taka wspólnota przeżyć, podczas tego właśnie przedstawienia.

Tłumaczenia na język niemiecki dokonał dramaturg austriacki podchodz. węgierskiego, Feliks Teodor Csokor, który część poematu tłumaczył podczas swego pobytu w Berlinie w roku 1919. Pisze on w przedmowie do tłumaczenia, że zabrał się "do pracy; do której rzeczywistość pod moimi oknami, w okrzykach przepływających tłumów w mowach gwałtownych agitatorów, w szczekocie karabinów maszynowych, grała swój aktualny akompaniament realistyczny do odbywających się na ulicach porachunków ideologicznych i społecznych.

"Nieboska komedia" ma specjalnie w naszych czasach posmak najświeższej aktualności, tym więcej plastycznych, że świat stał się dziś - dzięki przeróżnym wynalazkom - niezmiernie mały. Zagadnienia tylko i namiętności, które nim wstrząsają, pozostały tak samo wielkie, jak nimi były w okresie powstawania dzieła Krasińskiego. Ówczesna warstwa uprzywilejowana mogła "Nieboską" odczuwać boleśniej i żywiej, niż dzisiejsze "10 000", nauczona (wzorem licznych poprzedników), że kto jest na wozie, może być i pod wozem - i uwalać ją za utwór, okazujący - mówmy językiem, współczesnym - "pogardę dla urządzeń państwowych", albo "podżegający do wystąpień antypaństwowych". Współcześni nam prokuratorowie znaleźliby we współczesnym ustawodawstwie dziesiątki paragrafów na zuchwałego autora...

Bądzmy dalej aktualni. Pankracy wypomina hrabiemu grzechy i rozpustę przodków i dodaje, że z tytułu powinowactwa cielesnego - a między wierszami - i ideowego nie można czerpać doraźnych zyisków i żądać dla siebie zwiększonych praw. Kruche to podstawy dla wybujałych pretensyj. Ale czy my

przypadkiem nie spotykamy się z tym samym objawem i dziś, i jeszcze w jak ostrej, brutalnej formie?!

"Ale dzień sądu bliski i w tym dniu nie zapomnę - mówi Pankracy, wódz ludu - o żadnym z was, o żadnym z ojców waszych, o żadnej chwale waszej".

Idzie przeciwko chwilowym panom świata zewsząd atak ze strony rządzonego przez nich tłumu. Atak ma tu i ówdzie powodzenie, a mobilizują doń tłumy Pankracowie, zimni, bezlitośni kalkulatorzy, nawet ideowcy, ale "bez serc i bez

ducha". Ich uczniowie i entuzjaści nie mogą się zdobyć na lepsze porywy, prowadzące ducha w górę. Ciało jest motorem i żądań i działań. Skutek jest ten, że ginący świat może nowopowstającemu rzucić Ben Akibowskie "wszystko to już było". Koniec ten sam, co przed tysiącami lat - rozpusta, złoto i krew.

Pankracowie czynią trochę spóźnione spostrzeżenie, że tylko taka idea jaka spłynęła na świat z Krzyża, jest wieczna i niezniszczalna. Zostawiają po sobie rozprzężenie, takie, jakiego życzą sobie Przechrzty, zamierzający na wolności bez ładu, na rzezi bez końca, na zatargach i złościach, na "głupstwie i dumie osadzić potęgę Izraela".

Obraz jakby żywcem wzięty z najbardziej współczesnych nam zdarzeń.

Krasiński był w równym stopniu słabym scenarzystą, jak potężnym był mocarzem słowa i zawartej w nim treści. Stąd "Nieboską" może każdy reżyser urobić do woli według swych zapatrywań. Z setek poważnie potraktowanych sposobów inscenizacyjnych każdy będzie miał równie zagorzałych zwolenników jak przeciwników. Sztab reżyserski Teatru Ziemi Pomorskiej pod kierownictwem p. Piekarskiego ujął rzecz całą posągowo na tle jednej tylko, bryłowo potraktowanej budowli scenicznej. Bezdekoracyjność ma w tym wypadku swój mocny argument "za" w tym, że wizja sceniczna, rozgrywająca się niejako na pograniczu podświadomości nie potrzebuje drobiazgów akcesoryjnych. Decydujące jest słowo i jego znaczenie.

Tym większa odpowiedzialność na wykonawcach. I tu też znajdzie się najróżniejsze podejście do tematu. Siłą rzeczy na naczelny plan wysuwają się role hrabiego i Pankracego. Bardzo jednolitą i stylową linię wypracował p. Mierzejewski w roli hrabiego. Był wielkim bez ogranego patosu, słabym bez poczucia niższości, wahającym się - ale bez cienia lękliwego niedołęstwa. Rola piękna. Dyr. Bracki w roli Pankracego wstrząsnął widownią w końcowej scenie, gdy poznaje swój błąd i umierając korzy się - on, wcielenie wszechpotężnego rozumu i okrutnej kalkulacji - przed Panem wszechświata. Można, by Pankracemu od razu w pierwszym wystąpieniu nadać jeszcze wyrazistsze cechy brutalności i demagogii. Ale i to rzecz smaku. Vide wyżej - przy inscenizacji. Życiowym był Przechrzta (p. Piekarski), wznosząc okrzyk "niech, żyje Pankracy". Wcielenie Żyda - pokątnego, niebezpiecznego agitatora. Trocki redivivus.

P. Ippoldtówna (żona) i Kopczyńska (Orcio) siłą rzeczy schodzą na plan dalszy. Bardzo kulturalnie trzymają się wytkniętej im linii. Leonard (p. Skwierczyński) jest stuprocentowym entuzjastą rewolucji, oddanym jej bezgranicznie.

Reszta wielogłowego zespołu na kierowniku plastycznym, orkiestrze i mistrzach światła skończywszy, zechce przyjąć od podpisanego wyrazy uznania będące doprawdy nie zdawkowym frazesem. Włożono ogrom pracy w inscenizację i wykonanie dzieła. Dobrze rozpoczął nowy sezon Teatr Ziemi Pomorskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji