Artykuły

Rozbieranie z kompleksów

W zwykłym peepshow ciało kobiety jest odkryte. Stanowi temat seansu i obiekt pożądania. W "Peepshow" Georgea Taboriego, dramatopisarza pochodzenia węgierskiego, mieszkającego na stałe w Wiedniu, dokonuje się rytualne obnażenie z ludzkich uczuć i kompleksów. Główny bohater, tym razom mężczyzna, staje przed oglądającą go publicznością nagi, ale nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Krok po kroku, ekshibicjonistycznym gestem rozbiera się ze swoich marzeń, obrzydliwych fascynacji, twórczych i seksualnych niemocy, miłości i nienawiści do kobiety, która w ostateczności przywodzi go do śmierci.

W spektaklu Henryka Baranowskiego "święta trójca": matka, syn, ojciec zostaje zdegradowana do roli erotycznego trójkąta. Brutalne rozbicie ideału rodziny to pierwszy, obrazoburczy gest reżysera i autora, skierowany pod adresem współczesnej cywilizacji. Wzorem Sartrowskiej filozofii, syn Willie nigdy nie wyrażał woli przyjścia na świat, gdyż najlepiej było mu w brzuchu matki. Ponieważ do końca nie przerwał łączącej ich wzajemnie pępowiny, w każdej kobiecie szuka obrazu swej rodzicielki. Andrzej Deskur dobrze wcielił się w postać wychuchanego maminsynka o niewinnych, falistych lokach. Kolejne stacje życiowej podróży Williego, ilustrowane są w spektaklu erotycznymi spotkaniami: np. z Fałszywą Garbo (Mają Ostaszewską) czy Damą I (Barbarą Krasińską). W jednej z ostatnich sekwencji jego kompleks Edypa znajduje wreszcie swoje spełnienie. Na oczach umarłego Ojca, sam półumarły, odbywa kazirodczy stosunek seksualny z własną matką.

"Peepshow" jest spektaklem ciekawym inscenizacyjnie. Duchy i żywi często razem obcują na scenie. Moment otwierania się lodówki, z której wychodzi zamrożony duch Ojca (świetna rola Marka Litewki) i jak w "Hamlecie" Szekspira pyta zapijaczoną Gertrudę o samopoczucie syna, to scena znakomita. Migoczący nad lodówką ekran telewizyjny sugerujący energetyczny kontakt z zaświatem jest wyrazem kapitalnego poczucia humoru reżysera, który parodiuje fascynacje współczesną techniką.

Niestety, dowcip autora przedstawienia objawia się zbyt rzadko, jak na możliwości interpretacyjne tekstu Taboriego. Baranowski boi się pójść na całego. "Peepshow", który mógłby być rewią różnorodnych obrazów scenicznych, parodią stylów i konwencji teatralnych, doskonałą zabawą z kiczem, ciągnie się w rytm smętnej melodii wygrywanej przez muzyków. Ponieważ strukturę "Peepshow" budują portrety kobiece, malowane przez reżysera z dużą starannością, błędem nie do wybaczenia jest słaba obsada tych ról. Z wyjątkiem Moniki Niemczyk w roli Matki, Marii Maj w roli Pani Puha, która doskonale parodiuje prostytucję i dulszczyznę w jednej osobie oraz Doroty Pomykały jako Damy II, szalonej kobiety z czarnym pistoletem w ręku, pozostałe kreacje są po prostu nie do przyjęcia.

Spektakl Henryka Baranowskiego nie jest, jakby sugerował tytuł, bezwstydnym pokazem typu "show". To artystyczna wariacja na bardzo dziś modny temat archetypu kobiety - prostytutki i matki w jednej osobie. To próba pokazania, jak tragedia namiętności zamienia się w zwierzęcą farsę. Zmysłowość, traktowanie kochanka jako obiekt pożądania i rzecz do erotycznego pożarcia, czynią przedstawienie szokującym, ale nie odkrywczym. Autor ucieka od odpowiedzi na pytanie, jaki naprawdę jest przedstawiony przez niego świat. To, czy dobrze oddaje on nastroje współczesności, zawsze pozostaje sprawą subiektywnego odbioru widza. W "Peepshow" po raz kolejny ujawnia się talent Henryka Baranowskiego, powierzchownego artysty - oryginała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji