Artykuły

Najszczęśliwszy z ludzi

komedja Stefana Kiedrzyńskiego w Teatrze Ziemi Pomorskiej.

Jako premjerę letnią przygotował nasz teatr komedję Kiedrzyńskiego "Najszczęśliwszy z ludzi". Jest to komedja starsza, ale należy do lepszych tego autora, który jest ogromnie płodny i umie oddziaływać na najszerszą publiczność, zna bowiem scenę doskonale i nieraz poświęca nawet wykończenie psychologiczne postaci i nadanie jej rysunku prawdy dla efektu scenicznego i wyrazistości plastycznej. Można Kiedrzyńskiego twórczość lubić lub nie, ale trzeba mu przyznać, że umie doskonale przedstawiać typy ludzi zbiedzonych życiom, zaskoczonych tem, co się na świecie dzieje, a nie umiejących rozpychać się przez życie na skutek swej nieśmiałości wśród pyszałków i gruboskórców, których znowu zwykle autor przejaskrawia i czyni gorszymi niż zdarza się to w życiu.

Teatry często zwracają się do twórczości Kiedrzyńskiego, lubią go aktorzy, bo daje role dobrze napisane, prostolinijne, można je grać tak, jak są, bez większego pogłębiania i analizy psychologicznej, nic więc też dziwnego, że dwa teatry sąsiadujące Toruń i Bydgoszcz grają właśnie obecnie sztuki tego autora, tylko nasz teatr sięgnął do dawniejszej twórczości, a Bydgoszcz gra sztukę nowszą, chociaż niekoniecznie lepszą.

Najszczęśliwszy z ludzi jest właśnie takim typem prostolinijnym, chociaż niegłupim ma spryt wyrobiony w jednym kierunku, lubi robić pieniądze i zarobić. Już na ławie szkolnej jest popychadłem, koledze zabierze wprawdzie bułki śniadaniowe, uważa jednak za obowiązek bronić go zato przed silniejszymi kolegami. Dobija się nasz Pawełek apteki w Koninie, żeni się z Ewą, którą kocha swem bardzo nieskomplikowanem uczuciem. Marzeniem jego życia jest apteka w Warszawie, wybiera się na jej kupno i tutaj zaraz u progu nowego życia spotyka go zawód. W swem Koninie zachował w pamięci kolegę szkolnego, bo miał mało w życiu silnych wrażeń i dziwi się, że kolega, który spędza życie wśród zabaw w Warszawie nie może nawet przy pomocy faktów szkolnych przypomnieć sobie zatartego obrazu nikłego "Bombelka". Ale warszawski Don Juan Lucjan upatrzył w Ewie świeżą swą zdobycz, ułatwia Pawełkowi kupno apteki, ale omal nie zabrał mu miłości ubóstwianej żony. Powoli dopiero otwierają się oczy naszemu bohaterowi na prawdziwy stan rzeczy, kocha jednak swą Ewę tak silną miłością, że chce się jej usunąć z drogi, by tylko znalazła szczęście dla siebie. Ale łuska spadnie z oczu, Ewa przekona się, że miała być przedmiotem zabawki przelotnej Lucjana, wiecznego motyla, przelatującego z kwiatka na kwiatek, a w wyrzeczeniu się Pawełka odnajdzie prawdziwą, mocną miłość człowieka prostego, idzie więc za nim na całe życie do Konina.

Najszczęśliwszy z ludzi to przedewszystkiem komedja charakterów. Oprócz typu takiego jak Pawełek, mamy doskonały typek na miarę Kiedrzyńskiego, Wiktora, starego lowelasa, któremu z życia zostało jedno wspomnienie z wypadku, w którym nie pomogła jego siła uwodzicielska, i to właśnie niepowodzenie daje mu prawie osłodę życia, byłaby to może i prawdziwa miłość, gdyby nie przeżyty nawskroś charakter, a tem wspomnieniem to właśnie Ewa. Gra Wiktora Mierzejewski z dużem przekonaniem.

Ewa, to charakter silny, udało się jej uniknąć zawikłań życiowych, ma pewien pęd do szerszego rozwinięcia skrzydeł, ale zatrzyma się na brzegu przepaści, będzie kiedyś poczciwą matroną Konina. P. Zbierzowska dała dużo szczerości, w scenach silniejszych aktu I. i III-go wiele prawdy życiowej, dawno nie miała tak dobrego wieczoru dla siebie, ładne suknie.

Uwodzicielem z teatru z prawdziwego zdarzenia był p. Surzyński, rola leżała świetnie w jego charakterze twórczości, wyglądał wspaniale t. j. amant salonowy rzeczywiście. Sensację budziła zapowiedziana nowa gwiazda p. Lunia Nestor, w małej rólce Beli wykazała żywość, a przedewszystkiem zdolności i umiejętności taneczne. Reżyserował p. Piekarski z umiarem i delikatnością, a gdy jeszcze na następnych przedstawieniach osiągnie z całym zespołem odpowiednie tempo, zdobędzie nowy sukces. Sam grał poczciwego Pawełka con amore; najlepiej wypadł akt III., przeżycia zawodu oddane doskonale tak, że nawet autor, który pisał podobno postać tę dla Fertnera byłby zupełnie zadowolony. P. Sroczyński poprawny.

Wnętrze sceny p. Małkowskiego ożywione nowem światłem niebieskiem. Zawiodła tylko frekwencja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji