Artykuły

Reżyser miał frajdę

"Księżniczka na opak wywrócona" w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Iga Nyc w tygodniku Wprost.

"To jest moje wyznanie wiary w teatr" - deklarował Jan Englert przed premierą "Księżniczki na opak wywróconej". Inscenizacja dramatu Calderona jest jednak jak świecidełko: ładnie błyszczy, ale do wartościowych nie należy. "Księżniczka..." jest komedią omyłek. Ona (Małgorzata Kożuchowska) i on (Piotr Adamczyk) są w sobie zakochani, ale rodzice wybrali im innych małżonków. Miłość jest jednak silniejsza, więc książę wsadza wybrankę do worka i porywa. Zamiast księżniczki omyłkowo kradnie jednak służącą. Mamy tu zręczną grę stylami. Bohaterowie są karykaturalni: ona przechadza się po ogrodzie w zwiewnej białej sukni i roni łzy nad fontanną, on wymachuje szabelką. Atmosferę absurdu podkreślają skuter, na którym ucieka bohaterka, neonowa tęcza i karuzela z wesołego miasteczka. Niestety, inteligentna gra konwencją i kilka zabawnych gagów to za mało, bo spektakl momentami nudzi. Zakończenie, które ma zmuszać do refleksji, nie spełnia swojej funkcji. "Robię to przedstawienie dla własnej frajdy" - deklarował reżyser. Szkoda, że nie dla frajdy publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji