Cnotliwa Zuzanna
Operetka w 3-ch aktach J. Gilberta.
Miła, bardzo miła operetka, i lekką zgrabną muzyczką, w miarę frywolna i w miarę wesoła, bez ckliwości i sentymentu. Właściwie: komedja muzyczna.
Cała rzecz w tem, by ją dobrze, starannie wystawiono, by aktorzy nie szarżowali, a barwno oprawa sceniczna z efektami olśniewała publiczność.
Tak właśnie było na czwartkowem przedstawieniu Teatru Ziemi Pomorskiej, który dał nam błyskotliwe, czarujące widowisko, żywo oklaskiwane przez świetnie bawiącą się rozigraną widownię.
Ujrzeliśmy znów naszych dobrych kochanych znajomych: Cybulskiego (Pomarel - kapitalny perfumiarz z Corbeille), Janinę Łukowską (Jakobina - sympatyczna córunia "nieśmiertelnego"), Ilcewicza ("akademik" i "Boboche" non plus ultra), Surzyńskiego (groteskowy, wyborny garcon z Moulin Rouge), który robił świetną swą grą furorę, wesołości na widowni.
Pani Doree (Lusanna) olśniewała urodą, wdziękiem, toaletami i srebrnym swym milutkim głosem oraz naturalną, czarującą grą. Bolesław Mierzejewski w roli porucznika Rene bardzo dobry. P. Allan miał swój szczęśliwy dzień. Rolą żądnego zabaw młokosa - Huberta zagrał z umiarem, bez cienia szarży, tworząc wraz z panią Doree elegancką, pyszną parą. Reszta zgranego zespołu zasługuje również na uznanie i pochwały. Balet bez zarzutu. Dekoracje, efekty sceniczne, kostjumy - interesujące, piękne. Całość barwna, śliczna.
Spędzlliśmy kilka miłych chwil w radosnej atmosferze, bawiąc się beztrosko i nie szczędząc oklasków sympatycznym artystom, którzy i tym razem wzięli nasze serca na długo w niewolę.
Takie przedstawienia radzibyśmy widzieć jak najczęściej.