Artykuły

"On i kinomanki" K. Wroczyńskiego

W repertuarze Ziemi Pomorskiej ukazała się nowa farsa, pióra Wroczyńskiego: "On i kinomanki". Trudno odmówić autorowi talentu, gdyż znajdujemy, w niej nieprzeciętny humor i dowcip. Coprawda spodziewaliśmy się nieco więcej od Wroczyńskiego, który zapowiadał się świetnie.

Autor dał nam obrazek z życia "amanta filmowego", który znużony pracą szuka wypoczynku aż w zakładzie heljopatycznym profesora Łęckiego w górach.

Rzecz jasna, że spoczynku wcale nie zaznaje, gdyż nieszczęście chce, że zostaje poznany przez kinomanki, które zanudzają go śmiertelnie. Naszego amanta również drażni zachowanie się opornej sekretarki, której nie imponuje uroda i wyraźnie to podkreśla. Cały szereg powikłań, dobrze pomyślanych przez autora, stwarza sceny b. wesołe.

Wesołość wywołają nic tyle sceny, lecz "powiedzonka", któremi amant sypie, jak z rękawa.

Że publiczność chwilami wprost zaśmiewała się, - to już nie jest zasługą autora, lecz zespołu, który wywiązał się z zadania znakomicie. Drobne usterki były naprawdę tak drobne, że nie warto o nich wspominać.

Na jedna rzecz pragnąłbym zwrócić uwagę, a mianowicie w jaki sposób działają na aktorów pustki na sali. Nie wiem, jak było na premierze, bo byłem dopiero drugiego dnia i miałem tego "pecha", że osób było b. mało.

Stwierdzić też było nietrudno, że pusta sala wpływa ujemnie na aktorów - co jest rzeczą zupełnie zrozumiałą. Pierwszy akt był - że się tak wyrażę - "rozgrywaniem się". Dopiero wesołość na sali i zadowolenie tej nielicznej garstki spowodowało, że aktorzy "doszli do formy" i grali do końca znakomicie.

Na wyróżnienie zasługuje p. Surzyński w roli amanta filmowego. Bawił nietylko "powiedzonkami', lecz i mimką twarzy oraz typową gestykulacją zarozumiałego amanta. P. Milewski, reżyser i jednocześnie odtwórca Staszaka, był b. dobry. Rolę swą opanował i zagrał znakomicie. W pozostałych rolach wystąpili pp. Małkowska, Zbierzowska, Bracka, Łukowska, Doree i Cybulski. Wszyscy grali b. dobrze.

Na pochwały szkoda miejsca i trudno pisać, gdyż inna myśl ciągle błąka się po głowie: dlaczego takie pustki w teatrze?

Jeśli ktokolwiek z P. T. Czytelników dotąd nie był - niechaj posłucha dobrej rady teatromana i nic czekając na "lepsze czasy", pójdzie. Przedewszystkiem znajdujemy tam chwilę wypoczynku (nie taką jak miał "ów amant"). Przez ten krotki okres zapominamy o kryzysie, o zmartwieniach, komornikach, zaprotestowanych wekslach i innych, nawet fizycznych dolegliwościach, - a wychodzimy z teatru, uśmiechając się do życia i postanawiamy dalej walczyć o byt. Tylko teraz już na wesoło, z humorem i "powiedzonkami". Z pustkami w teatrze trzeba skończyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji