Artykuły

"Klub kawalerów" Michała Bałuckiego w "Teatrze Ziemi pomorskiej"

I znowu Bałucki. Już wielu krytyków zastanawiało się, czemu zawdzięczamy renesans powodzenia Bałuckiego, który - jak wiemy - zwątpiwszy w wartość swej pracy literackiej, odebrał sobie życie w roku 1901. Mem skromnem zdaniem, powodzenie to zawdzięczamy bezwzględnie wielkiej sceniczności utworów Bałuckiego, ale także owemu równaniu w dół, obniżeniu wzlotów kulturalno-literackich, a także obniżeniu potrzeb życia intelektualnego współczesności, przez co staliśmy się nieco podobni do sfery, którą ze szczególnem upodobaniem dobiera Bałucki na bohaterów swych fars. Ludzie przeciętni, interesują się przeciętnością, bajka otoczenia, "kto, gdzie, z kim", w jakiem ubraniu, jak zagrał w wista. I dzisiaj przeważnie życie zmusza do roztrząsania małych tematów, najbliższych, a różnica może polega tylko na tem, że życie z domów przeniosło się do kawiarń, a zamiast wista panuje niepodzielnie bridge. Setki tak żyjących ludzi otacza nas, nic więc dziwnego, że odnajdują pewne pokrewieństwo z przeciętnością lat ośmdziesiątych zeszłego wieku. Ciekawą byłoby rzeczą zastanowić się chwilkę nad momentem, kiedy Bałucki traci wiarę w siebie. Przypominam sobie ten moment, może lepiej niż inni, łączyły mnie bowiem w owym czasie związki ścisłej przyjaźni z synem autora, Stanisławem. Byliśmy razem na premjerze "Sieci" Kisielewskiego, akt pierwszy trwał przeszło dwie godziny, wtedy to Bałucki zapytał nas, jak nam się podoba sztuka, a my, jak zawsze młodzi, porwani nowością tematu, a także techniki, byliśmy rzeczywiście zachwyceni. Wtedy Bałucki powiedział do nas, "to głupstwo - widać ja muszę przestać pisać". Rzeczywiście Kisielewski, Przybyszewski wprowadzają do literatury świat zupełnie nowy, nazwany w Krakowie popularnie "peleryniarzami", (modny ówczesny strój świata malarzy i literatury), którzy coraz mocniej wpływają na życie, a świat biurokracji Bałuckiego usuwa się w kąt. To załamanie powiększa jeszcze zatarg z teatrem, z którym autor żył zawsze w najserdeczniejszych stosunkach i któremu dostarczył tyle wspaniałych ról. Zatarg powstał na tle jednej ze sztuk, w której tłem miałoby być rzekomo życie ówczesnej aktorki, teatru krakowskiego, Zapolskiej, później znanej autorki. Aktorzy postanowili sztukę położyć i na premjerze recytowali tylko role; sztuka naturalnie padła, a ta porażka wżarła się głęboko w duszę autora i wydała wkrótce tragiczny owoc.

"Klub Kawalerów" należy do sztuk dawniejszych, zdobył powodzenie tem, że każdy z ówczesnych Krakowian mógł wskazać osoby dramatu, chodzące po ulicy, znano je bowiem z nazwiska, imienia i z życia. Do całej ówczesnej society polskiej należała postać Ćwierciakiewiczowej, (w sztuce - Dziumdzialińska) która wszędzie była, wszystkiemi rządziła, była ostatnią wyrocznią mody, elegancji, a nawet literatury. Zostało po niej "365 obiadów", podręcznik kucharski, dzisiaj przez swe wymagania dosyć wysokie już nieaktualny. "Klub Kawalerów" nie należy do najlepszych fars Bałuckiego, a wszystkie sztuki tego autora stały zawsze wykonaniem i żywością gry.

W Toruniu reżyserował sztukę p. A. Piekarski, który lubi wykończyć drobiazgi i maski kostiumem, odsunął dzisiaj nieco epokę wstecz, nie wiem czy umyślnie czy zmuszony okolicznościami. To zmienienie epoki zupełnie nie raziło. Na scenie był -ruch i życie, przyczem zachowano nieźle styl Bałuckiego.

"Klub Kawalerów" znalazł dobrych przedstawicieli w panach Ilcewiczu, Nawarze, a zwłaszcza duży sukces sceniczny odnieśli p. Mierzejewski i Surzyński, którzy coraz lepiej nawiązują nici sympatji z widownią. P. Piekarski nieco przejaskrawiał typ w akcie pierwszym, ale wyprostował linję później.

Młodzież reprezentowały zawsze miłe p. Doree i p. Łukowska, zbierając oklaski przy otwartej scenie, a także p. Alan (jakiś bez humoru).

P. Małkowska nie miała roli do popisu, a zaciekawienie publiczności skupiało się około powrotu na scenę p. Radwan-Łodzińskiej, która grała Dziumdzialińską (Ćwierciakiewiczową) i przystosowała typ do tradycji, dała przy tem kobietę, energiczną, narzucającą się, a przedewszystkiem arbitralną i przesadną.

Dekoracje ładne - p. Małkowskiego. Krakowiaków brał za serce "hejnał".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji