Antygona w Nowym Jorku Głowacki w Warszawie
— Każdy ma taką Antygonę, na jaką sobie zasłużył — powiedziała „Życiu” Izabela Cywińska przygotowująca dzisiejszą prapremierę sztuki Janusza Głowackiego Antygona w Nowym Jorku. Ta najnowsza Antygona grzebie miłość, a nie konkretnego człowieka. Cieszę się, że mój powrót na scenę przypadł na tak świetny teatr i doborowy zespół.
Mój zachwyt nad tym utworem potwierdziła opinia prof. Jana Kotta, który uznał tę sztukę za najlepszą, obok Emigrantów Mrożka i Do piachu Różewicza, powojenną polską sztukę.
— Myślę też, że wciąż jest niebywałe zapotrzebowanie na dobre aktorstwo. A takie z pewnością można znaleźć. U nas grają bowiem Maria Ciunelis, Piotr Fronczewski, Janusz Michałowski i Henryk Talar. Atmosfera, jaka towarzyszyła mi w czasie pracy, zaangażowanie zespołu pozwala wierzyć, że nie przyniosę wstydu Januszowi Głowackiemu.
W teatrze Ateneum spotkaliśmy też Janusza Głowackiego.
— Niegdyś bardzo narzekał pan na realizację swoich sztuk w Polsce. Wyjątek stanowił Fortynbras zrealizowany w Bydgoszczy. Przyrzekł pan nawet reżyserowi tej inscenizacji Andrzejowi M. Marczewskiemu prawo do następnej premiery. Nie dotrzymuje więc pan obietnic.
— Powiedzmy, że zadecydowały tu kłopoty komunikacyjne z Bydgoszczą. Najpierw leciałem z Nowego Jorku do Londynu (gdzie spotkałem się z reżyserem, który tam wystawi moją Antygonę). Potem do Warszawy, na kilka dni. Antygoną zainteresowało się kilka teatrów. Myślę, że tym razem sztuka spodoba się także polskiej publiczności.