Najchętniej skakałabym na bungee
Dwa lata temu, mając lat nieco ponad 93 i pół, Stefania Grodzieńska snuła "Gazecie Stołecznej" plany, od czego jeszcze w życiu mogłaby się uzależnić. Już była uzależniona od uśmiechów, które wprawiały ją w stan "przyjemnego rauszyka", od ładnej polszczyzny, od jedzenia jajek, co było jeszcze przyjemniejsze odkąd "cholesterol w jajkach odwołano" - pisze Maja Staniszewska w Dzienniku Metro.
Świat stał się smutniejszy. W domu artystów w Skolimowie zmarła Stefania Grodzieńska, pisarka, aktorka, tancerka, osoba pełna niezwykłego wdzięku i humoru.
Dwa lata temu, mając lat nieco ponad 93 i pół, Stefania Grodzieńska snuła "Gazecie Stołecznej" plany, od czego jeszcze w życiu mogłaby się uzależnić. Już była uzależniona od uśmiechów, które wprawiały ją w stan "przyjemnego rauszyka", od ładnej polszczyzny, od jedzenia jajek, co było jeszcze przyjemniejsze odkąd "cholesterol w jajkach odwołano". Postanowiła, że uzależni się jeszcze od czytania książek o życiu prof. Bartoszewskiego i od Jurka Owsiaka, choć to uzależnienie "byłoby rozwojowe: jego energia budzi niepohamowany przymus uprawiania sportów ekstremalnych. Najchętniej skakałabym na bungee, tylko nie wymyśliłam jeszcze, jak w moim wieku wgramolę się na taki wysoki most". To był żartobliwy plan Pani Stefanii na najbliższe dwa i pół roku, bo wyczytała, że do lekarzy zgłaszają się z uzależnieniami ludzie do 96 roku życia. Niestety plan już nigdy nie zostanie zrealizowany. Stefania Grodzieńska zmarła wczoraj w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie nie doczekawszy 96 urodzin.
Była osobą pełną wdzięku i uroku. Nawet jeśli nigdy się jej nie widziało, ten wdzięk i urok wyczuwało się w jej książkach. Było w nich pełno jej błyskotliwego, ciętego, ale nigdy złośliwego humoru. Grodzieńska miała klasę i talent.
(...)
Całośc w Dzienniku Metro.