Artykuły

Bytom. Wagner zagrzmiał w elektrociepłowni

Miałem wrażenie, że Wagner rozsadzi mury w Szombierkach - można było usłyszeć po sobotniej inscenizacji opery "Tannhauser" Ryszarda Wagnera w dawnej bytomskiej elektrociepłowni.

Akcja "Tannhausera" rozgrywa się w rzeczywistości średniowiecznych zamków i wędrownych rycerzy śpiewaków (minnesangerów). Reżyser Laco Adamik nieco ją jednak uwspółcześnił. Opera opowiada o rozdarciu tytułowego rycerza pomiędzy dwoma światami - surowych obyczajów średniowiecznego rycerstwa i światem zmysłowych uciech symbolizowanym przez grotę bogini Wenus. Choć całość kończy się tragicznie, to Wagner przemyca jednak w swojej operze odrobinę nadziei.

Opera Śląska wystawiła "Tannhausera" po raz pierwszy w 2001 roku. Teraz przeniosła ją na jeden raz do wnętrza elektrociepłowni Wybudowany w 1920 roku gmach w swojej architekturze inspirowany jest XIX-wiecznymi zamkami praskimi, co znakomicie wpisało się w koncepcję niemieckiego kompozytora. Ale miejsce wpłynęło na inscenizację jeszcze mocniej. Wiszący nad sceną zegar i wpadająca przez okna jasność popołudnia, apotem ciemność późnego wieczoru były elementami, których nie można było zaplanować, ale które wspaniale podkreślały napięcie i klimat opowieści o dokonywaniu wyborów.

- Miałem wrażenie, że śpiew rozsadzi mury elektrociepłowni. Wagner postawił wysoko poprzeczkę - powiedział po przedstawieniu Roman Wiech, jeden z melomanów.

"Tannhauser" był prezentowany w ramach V Międzynarodowego Festiwalu im. Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji