Artykuły

Z kroniki żałobnej

Zmarł HENRYK VOGLER. Społeczność krakowsko-galicyjska pomniejszyła się o nieprzeciętną postać.

Henryk Vogler (1911-2005)

Henryk Vogler urodził się przy ul. Floriańskiej, w kamienicy, której właścicielem był jego dziadek-restaurator. A umarł wczoraj [19 lutego] na Kazimierzu, przy Szerokiej. Te adresy są ważne dla człowieka, który całe życie (z lwowską przerwą w latach 1939-41, kiedy na tamtejszym uniwersytecie studiował polonistykę i okresem uwięzienia w niemieckim obozie koncentracyjnym) spędził w Krakowie, gdzie w r. 1933 ukończył Wydział Prawa i Administracji na UJ.

"Miłość do języka polskiego i literatury urastała we mnie od najmłodszych lat do wymiarów prawdziwej namiętności" napisał we "wspomnieniach z utraconego czasu" pt. "Wyznanie mojżeszowe", które to wspomnienia były rozwinięciem opisu losów inteligencji żydowskiej w Krakowie w latach okupacji hitlerowskiej i przenikania się obu kultur, polskiej i wyznania mojżeszowego w pierwszym z trzech tomów "Autoportretu z pamięci", najlepiej znanej czytelnikom książki Henryka Voglera.

Długa jest litania Voglerowych publikacji książkowych, złożona z powieści, eseistyki krytycznej, dramatów teatralnych i przekładów. W czasie spotkania jubileuszowego w 85-lecie urodzin, które Vogler obchodził jako laureat nagrody Fundacji Kultury Polskiej, wręczona została uczestnikom uroczystości najświeższa jego książeczka - niby powieść "Ojczenasz", rekomendowana przez autora z przewrotnym uśmieszkiem jako "dziwaczna, kontrowersyjna, eksperymentalna i mocno nieprzyzwoita".

Jubilat był wówczas w świetnym humorze i trzymał się krzepko, czego mu winszowaliśmy - z uwagą, że młodość, jak się zdaje, nie jest sztuką, jest nią natomiast mądrze i jak najdłużej podtrzymywana aktywność twórcza. Życie zresztą jest brevis, ars longa. Ostatnim dziełem Henryka Voglera był odczytany nam piękny esej o Kornelu Filipowiczu na spotkaniu w Wydawnictwie Literackim, gdzie swego czasu zajmował stanowisko naczelnego redaktora, łącząc tę funkcję z kierownictwem literackim Starego Teatru i Teatru im. J. Słowackiego.

Bywał tam na premierach do końca - jako widz i jako znawca praw sceny. Zawsze elegancki z powierzchowności, jak elegancka była także jego stylistyka pisarska. Szkoda, że ubyła nam taka osobowość. Pani Romie Próchnickiej-Voglerowej należą się serdeczne wyrazy współczucia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji