WSPOMNIENIE (1963-2007). Mariusz Sabiniewicz
Na profesjonalnej scenie zadebiutował już jako student w "Doktorze Judymie" w Teatrze Studyjnym w Łodzi. Rozkwit Jego artystycznego kunsztu nastąpił na deskach Teatru Nowego w Poznaniu, w którym grał do końca swych dni... - wspomnienie o MARIUSZU SABINIEWICZU, w zbliżającą się trzecią rocznicę śmierci aktora.
Właśnie wyszedł przed chwilą jeszcze jego papieros pokój dymem napełnia jeszcze cienie od gestów jeszcze ten dym nad świecą Z głośnika płynie Bach. Chmurami pełnia. Teraz chodzę i chodzę i przypominam sobie jego słowa jak las podateński szumi w mej głowie ta rozmowa... "Rozmowa z aktorem" /Konstanty Ildefons Gałczyński/.
Owe słowa, rozmowy, jak pisze poeta pozostaną Mariuszu w naszych sercach, teatrze, filmie, radiu, wycinkach prasowych, na fotografiach... Chwila wspomnień i historii...
Był rok 1977. Pracowałem jako instruktor teatralny w Spółdzielni Mieszkaniowej "Osiedle Młodych" w Domu Przyjaźni "Trojka", w którym założyłem Teatr Marych Form "Sieć". Tu pierwsze tajemnice sztuki Melpomeny poznał Mariusz Sabiniewicz. Kiedyś mieszkaniec os. Bohaterów II Wojny Światowej, uczeń Szkoły Podstawowej nr 18, potem X Liceum Ogólnokształcącego na Ratajach. Wraz z innymi uczniami tych szkół oraz Technikum Samochodowego podjąłem próbę peregrynacji po strofach poezji, dramatu, uczestnictwa w kulturze... Niektórzy z nich, oprócz Mariusza, zostali zawodowymi aktorami: Mariusz Siudziński i Dariusz Skibiński, absolwenci wspomnianego Technikum Samochodowego. W ciągu kilku lat zrealizowaliśmy między innymi poetyckie spektakle teatralne poświęcone twórczości Sergiusza Jesienina "Dokąd nas pędzi zdarzeń fatum" i Aleksandra Błoka "Podsłuchane wśród wierzb". Wspólnie z Mariuszem napisałem scenariusz pt. "Dlaczego właśnie ja?" - spektakl mówiący o problemach współczesnej młodzieży. Mariusz Sabiniewicz brał udział w wielu konkursach recytatorskich. Laur "Wierzbowego liścia" w Poznaniu, "Złoty Lemierz" w Rzeszowie oraz nagroda za monodram pt. "Ciemne złoto wczesnej jesieni" w Zgorzelcu - przyniosła Mu wiele radości z zainteresowania poezją i dramatem. Pokłosiem tego były Jego próby pisania wierszy. Oto jeden z nich z 1979 roku:
Jak niewiele nam potrzeba
bez słowa
bez uścisku dłoni
Spojrzeniem jednym mówisz mi
o kwiatach i o słońcu
Jak niewiele jest szczęścia
ulotne chwile dawnych widzeń
kochać oczyma
oczy ustami pieścić
i szaleć na parkiecie dni
tonąc w twych objęciach
W 1982 r. zdał egzamin do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Na profesjonalnej scenie zadebiutował już jako student w "Doktorze Judymie" w Teatrze Studyjnym w Łodzi w reżyserii Jana Machulskiego. Po ukończeniu studiów zaangażowany został do Teatru Polskiego w Poznaniu. Któż z nas nie pamięta znakomitej roli Konrada w "Dziadach" Adama Mickiewicza, w reżyserii Grzegorza Mrówczyńskiego. Spektakl grany był 113 razy, zawsze przy pełnej widowni. Rozkwit Jego artystycznego kunsztu nastąpił na deskach Teatru Nowego im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu, w którym grał do końca swych dni... Między innymi jako Adam Faworski w "Pięknej Lucyndzie", Brodin w "Czerwonych nosach", Syfon w "Ferdydurke", Wacław we "Fredrze dla dorosłych", Haendel w "Kolacji na cztery ręce". Trzeba zapamiętać również jego współpracę z Poznańskim Kabaretem "Tey". W pamięci pozostaną również role Teatru Telewizji w "Kosmosie" Witolda Gombrowicza oraz "Szkole uczuć" Gustawa Flauberta. Wielkiej widowni telewizyjnej pozostanie w pamięci jako Norbert Wojciechowski z serialu "M jak miłość".
Pozostaniesz Mariuszu w naszej pamięci jako dobry człowiek, pełen humoru i życzliwości dla bliźnich. Jako znakomity artysta pięknej, acz trudnej sztuki Melpomeny. Ku refleksji i zadumie zacytuję słowa wiersza ks. Jana Twardowskiego:
Niedługo spotkamy się znowu
tym razem
bez dyplomów naukowych
bez wynalazków i gazet
bez dowodów na istnienie Boga
bez kwitów
bez programów i ziemskiej glorii
po drugiej stronie życia
po drugiej, ciemnej stronie serca
po drugiej stronie teorii