Artykuły

Marchołt gruby a sprośny

Pokazany wczoraj "Marchołt gruby a sprośny" J. Kasprowicza okazał się jednym z tych nielicznych spektakli transmitowanych bezpośrednio z teatru, które - choć nie przystosowane specjalnie do wymagań małego ekranu - nie odstają wyraźnie od atmosfery, wytwarzanej przez specyficzny przecież teatr TV. W wypadku "Marchołta", w niemałym stopniu przyczyniło się do tego pomysłowe operowanie kamerą.

W samej sztuce nie akcja przykuwała głównie uwagą widza, ile sentencje i wymowne sytuacje, których - ku nauce i uciesze widowni - nie poskąpił autor. Dla widzów z Wybrzeża dodatkową atrakcją była obecność wśród aktorów Tadeusza Wojtycha, starego znajomego z Teatru "Wybrzeże". Doskonale poradził sobie Wojtych z rolą fauna.

Przy sposobności kilka uwag na temat przedwczorajszej "Kobry". Trup padał dość gęsto, a całość była wyraźnie zbyt rozwlekła, ale na pociechę był Mikulski. Domyślamy się, że po obejrzeniu spektaklu telewidzowie dzielili się uwagami na temat wykonawcy roli tajnego policjanta, więc chcemy powiedzieć swoje zdanie, choć wiemy, że nie wszyscy się z nim zgodzą. Wydaje się nam, że Mikulski wyszedł z roli obronną ręką, przede wszystkim dzięki nie przejaskrawieniu odtwarzanej postaci, co prawie zawsze zdarza się telewizyjnym policjantom (był rozsądny, nie żuł gumy, nie pił co chwila whisky itp.) - tym wykazał m.in. swoją aktorską indywidualność. Niemniej - wolimy go w roli Klossa; ale może przemawia przez nas po prostu przyzwyczajenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji