Teatr jak piaskownica
Przedwczoraj [18 lutego] w Bytomiu miała się odbyć premiera "Snów świętego", najnowszego spektaklu Śląskiego Teatru Tańca. Ale się nie odbyła. Widzowie zobaczyli tylko część widowiska.
- Tydzień przed premierą dowiedzieliśmy się, że 17 lutego w ogóle nie możemy grać, bo BCK ma własną imprezę. Na próby sceniczne mieliśmy tylko cztery dni w miesiącu. To za mało. Samo rozstawienie i złożenie elementów scenografii zajmuje ponad pół dnia. Więc zagraliśmy, ale tylko tyle, ile zdążyliśmy przygotować - tłumaczy Jacek Łumiński, dyrektor ŚTT.
A chodzi o to, że w jednym budynku przy ul. Żeromskiego mieszczą się dwie instytucje: ŚTT i Bytomskie Centrum Kultury. Obie walczą o dostęp do sceny. I tak jest od lat, bo dyrektorzy nie mogą się dogadać. Łumiński mówi, że konflikt można by załagodzić, gdyby ŚTT mógł korzystać ze sceny przez dziesięć dni w miesiącu. Umowa w tej sprawie miała być podpisana jeszcze we wrześniu zeszłego roku, ale dotąd jej nie ma. Łumiński twierdzi, że to wina dyrektora BCK. - Mówi, że chętnie nam pomoże, ale nie robi nic. Bawimy się jak dzieci w piaskownicy. A to jest teatr.
Dyrektorem BCK jest Paweł Kój. Stanowczo zaprzecza, by między nim a Łumińskim był jakiś konflikt. Dzielą nas tylko dwa piętra i zawsze możemy porozmawiać, jednak pod warunkiem, że obie strony rozumieją swoje potrzeby - podkreśla Kój. - Nową umowę o współpracy powinien sporządzić prawnik. Wtedy każdy będzie wiedział, co do niego należy.
O nieporozumieniach między ŚTT a BCK Łumiński powiadomił prezydenta Bytomia i radnych z komisji kultury. Radni i obaj dyrektorzy spotkają się we wtorek [22 lutego].
Na zdjęciu: 7, 5 Ślaskieo Teatru Tańca.