Artykuły

Wersje pamięci

"PAMIĘĆ WODY" Shelagh Stephenson opowiada o względności pamięci. Każdy człowiek selekcjonuje fakty, układając z podobnych fragmentów inną mozaikę: kontury faktów zacierają się, pozostaje uczucie niepewności. Przeszłość staje się równie zagadkowa, co przyszłość.

Ten nie nazbyt oryginalny zamysł jest zaledwie tłem do ukazania dramatu trzech sióstr (skojarzenie z Czechowem nieprzypadkowe), które po śmierci matki bilansują swoje życie, rozliczają z czasem minionym i rozpaczliwie czepiają nadziei na lepsze życie.

Najbardziej (pozornie) z nich poukładana, wiodąca przykładne życie z mężem z ogłoszenia Teresa (Agnieszka Pilaszewska), upozowana na kobietę interesu, rozpaczliwie potrzebuje akceptacji. Jednak dystansem do otoczenia i władczością odpycha innych. Związana z żonatym mężczyzną Mary (Agnieszka Wosińska) cierpi jako niespełniona matka. Znerwicowana, od lat poszukująca przystani w ramionach mężczyzny Katherine (Jolanta Fraszyńska), gotowa jest znosić upokorzenia, aby wreszcie osiągnąć stabilizację. Ich spotkanie, a także obecność mężczyzn, męża Teresy (Sławomir Orzechowski) i kochanka Mary (Piotr Bajor) staje się okazją do walki o wpływy, gry namiętności, histerii i rozpaczy.

Wśród sióstr krąży widmo matki - to najbardziej dyskusyjny i pretensjonalny pomysł tej sztuki. Wprawdzie przełamuje to naturalistycznie snutą opowieść, ale jednocześnie wprowadza dość staroświecki motyw rodem z Thortona Wildera. Słowem autorka daje do zrozumienia, że trwoga metafizyczna nie jest jej obca, ale nie pogłębia znaczenia czy warstwy emocjonalnej dramatu.

Agnieszka Glińska nieomylną ręka poprowadziła tę opowieść o zmarnowanym życiu, w której ciągle pojawia się iskierka nadziei na jakąś odmianę losu, dając szansę aktorom na ukazanie pełnych portretów psychologicznych bohaterów. Ogląda się ich szamotaninę w (umiejętnie dozowanym) napięciu, rozrzedzanym od czasu do czasu domieszką komizmu.

Prawdziwym odkryciem tego spektaklu jest Agnieszka Wosińska, która bodaj pierwszy raz od czasu swego debiutu zyskała szansę stworzenia pełnowymiarowej, bogatej wewnętrznie postaci. Jej Mary mieni się wieloma odcieniami - bywa wyciszona i histeryczna, zmęczona i w euforii, przygnieciona losem i radosna. Tworzy postać kobiety doświadczonej, która zmaga się z losem, raz bardziej z nim pogodzona, raz zbuntowana.

To jest bardzo dobrze napisana sztuka użytkowa. Można w niej rozpoznać swoje własne lęki i radości - taki repertuar środka, tak precyzyjnie wykonany, może liczyć na żywy odbiór publiczności. Tak też się dzieje. Widownia poddaje się magii sceny, towarzysząc aktorom w ich psychodramie, prowadzonej w intencji poszukiwania straconego celu życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji