Artykuły

"Napis" w Teatrze Współczesnym

Głupota, hipokryzja, bezmyślne uleganie najnowszym trendom mody, pseudoliberalne frazesy - m.in. to jest wyśmiane w sztuce "Napis" Geralda Sibleryasa. W lutym mogliśmy obejrzeć spektakl na podstawie tego dramatu w Teatrze Współczesnym w reżyserii Macieja Englerta.

Na stronie internetowej teatru możemy przeczytać, na temat "Napisu"

"Pewnego dnia w windzie domu przeciętnych, "politycznie poprawnych", obywateli Europy pojawia się obelżywy napis. Napis dotyczy nowego lokatora. Z pozoru mało znaczące wydarzenie przeradza się w nie lada aferę, a lokatorzy domu, osoby bez widocznych ułomności, uchodzące za spokojne i zrównoważone, przeciętnie obyte, zmieniają się w stado hien."

Tyle można powiedzieć o fabule. Nie ma wątpliwości, że to sztuka bez akcji, bez dramaturgii, ale z pewnością autorowi nie o to chodziło. Myślę, że zależało mu przede wszystkim na wyśmianiu tzw. "politycznej poprawności", poglądów pseudliberalnych, pewnej mody europejskiej dzisiejszych czasów. Autor zauważa, że wielu ludzi często przyjmuje jakieś przekonania bez głębszego zastanowienia. Wszystko dlatego żeby być modnym, żeby "odnaleźć się" w nowym, XXI wieku. Europejczycy bardzo lubią powtarzać różne hasła, których zazwyczaj tak naprawdę nie rozumieją. Mówią najczęściej to, co usłyszeli w mediach, co uznają za prawdę, choć nie konfrontują tego z rzeczywistością. Wiele bezmyślnie powtarzanych frazesów zostało w spektaklu niemiłosiernie wyśmianych, np. "tolerancja i jawność", "śmierć faszystom". Autor dramatu obnażył też pewne tezy skrajnie "liberalnego" światopoglądu: wszyscy ludzie są tacy sami, czyli ma różnicy między chłopcem a dziewczynką czy białym i czarnym, większość księży to pedofile itp. Moją uwagę zwróciło także napiętnowanie skłonności niektórych ludzi do pozornego filozofowania i do stosowania skomplikowanych słów, których użycie wcale nie jest konieczne. Większość bohaterów dramatu wyznaje poglądy liberalne, czym autor sugeruje niezwykłą ich popularność

W pewnym stopniu został też wyśmiany przesadny konserwatyzm. Niezwykłe poczucie honoru wprowadzającego się mieszkańca, który chce za wszelką cenę odnaleźć autora obelżywego napisu i zmusić go do jego zmazania, budzi bardziej śmiech niż podziw. Niemniej jednak, odniosłem wrażenie, że Sibleryas bardziej sympatyzuje z konserwatystami, zwłaszcza dlatego że zwolennik tradycyjnych wartości jego dramatu jest niewątpliwie inteligentniejszy niż pozostali bohaterowie. To jedyny konserwatystą, co może wskazywać na zanikanie światopoglądu tradycjonalistycznego według Sibleryasa.

W spektaklu występują:

PAN CHOLLEY - Krzysztof Kowalewski

PANI CHOLLEY - Agnieszka Pilaszewska

PAN LEBRUN - Leon Charewicz

PANI LEBRUN - Monika Krzywkowska

PAN BOUVIER - Janusz Michałowski

PANI BOUVIER - Marta Lipińska

Moim zdaniem, aktorzy znakomicie wywiązują się ze swoich ról. Każdy bohater się wyróżnia, każdy jest zabawny na swój sposób. Dotyczy to zarówno wypowiadanych treści, sposobu mówienia, jak i gestów. W dramacie dominuje jednak komizm słowny. Wszystkie dialogi są śmieszne, począwszy od rozmowy na temat obraźliwego napisu w windzie, kończąc na ostrym sporze, wręcz kłótni, w czasie której zwolennicy liberalnych poglądów ciągle powtarzają te same frazesy, nie umiejąc nie tylko ich uzasadnić, ale nawet powiedzieć innymi słowy.

Spektakl jest naprawdę przezabawny. Myślę, że spodoba się każdemu widzowi, ale przypuszczam, że poza dobrą zabawą, zapewni konserwatystom, niechętnym nowoczesnemu światopoglądowi, pewną moralną satysfakcję. Sztuka, pozornie tylko rozrywkowa, zawiera w sobie dużo mądrości. Uczy i bawi. Szczerze polecam, genialna sztuka w świetnym wykonaniu.

Źródło informacji: Informacja własna

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji