Artykuły

Z tabakiery

Właściwie nic by mnie to nie obchodziło i pisania nie byłoby warte, bo znamy tych panów i ich teatralne upodobania nie od dziś. Znamy ich wzruszającą donkiszoterię w walce o to, czego nie ma, czyli dobry teatr mieszczański, bo konstrukcja ta w swej naturze jest oksymoroniczna. Ale zwyczaj wykpiwania czegoś, czego się nie widziało, nie czytało i o czym się nie ma pojęcia, bo nawet nie było jeszcze premiery, wydaje mi się nowy - pisze Piotr Gruszczyński w Dialogu.

Od razu ujawnię wszystko: będzie po nazwiskach, bo we fragmencie tej starej jak świat sztuki występują osoby istniejące. Konkretni krytycy teatralni, którzy swoją sztukę odegrali w radiowej Dwójce w programie cyklicznym. A było to tak:

TOMASZ MOŚCICKI Pan Jacek Wakar za dwa dni opuszcza nasz kraj, aby oglądać we Francji ważną premierę. Ja nie wiem, czy będzie to ważna premiera dla Francji, będzie to ważna premiera z całą pewnością dla Polski.

JACEK WAKAR Tak się złożyło, że będę miał przyjemność oglądać przedstawienie pod tytułem "Tramwaj", według "Tramwaju zwanego pożądaniem" Tennessee Williamsa...

TOMASZ MOŚCICKI A gdzie pożądanie, przepraszam?

JACEK WAKAR Z tego, co słyszałem z ust trzecich dramaturg Nowego Teatru Piotr Gruszczyński w ten sposób tłumaczył zmianę tytułu, że jest to adaptacja tak bardzo autorska, tak bardzo daleko odsunięta od oryginału, że autorzy postanowili zmienić tytuł, żeby nikt nie posądził ich o jakieś harce.

JANUSZ MAJCHEREK I zostawili nazwisko autora na afiszu?

JACEK WAKAR Myślę, że tak, jednak.

JANUSZ MAJCHEREK Po co, w zasadzie?

JACEK WAKAR Zobaczymy. Z przyjemnością opowiem państwu, jakie jest to przedstawienie.

TOMASZ MOŚCICKI Zapraszamy pana, po powrocie. Z tego, co pan już powiedział, rzecz zapowiada się sensacyjnie, tramwaj bez pożądania...

JACEK WAKAR Niemniej w roli głównej Isabelle Huppert, co w przypadku polskiego reżysera oraz miejsce, czyli teatr Odéon, Theatre de l'Europe, który jest bardzo prestiżowym miejscem na mapie nie tylko Paryża, ale i Europy.

TOMASZ MOŚCICKI Panie Jacku, bardzo ciekawą rzeczą będzie, ponieważ to przedstawienie zapowiadane jest także w Polsce, przypomnijmy, że Stanleya Kowalskiego będzie grał Andrzej Chyra, no ale z Andrzejem Chyrą nie powinno być większego problemu, żeby obejrzeć go w Polsce, natomiast co z panią Isabelle Huppert?

JACEK WAKAR Zapewne będą napisy, że tak się wyrażę...

TOMASZ MOŚCICKI No ale czy ona będzie fizycznie i ile razy, mnie to zawsze interesuje bardzo.

JANUSZ MAJCHEREK No, będzie, będzie...

JACEK WAKAR To będą gościnne występy tego teatru w Polsce po prostu. Kilka spektakli się odbędzie.

JANUSZ MAJCHEREK Szanowni koledzy, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, to jest piękna dziewiętnastowieczna tradycja, kiedy do Warszawy zjeżdżali znakomici aktorzy, czy to włoscy. czy to francuscy, czy to niemieccy i oni grali swoje role w swoim języku, a polscy aktorzy grali po polsku. Było to piękne.

TOMASZ MOŚCICKI Panie Januszu, tylko, wie pan, to był taki bardzo stary mieszczański teatr, a jednak od kilku dobrych sezonów mówi się: won z mieszczańskim teatrem!

JANUSZ MAJCHEREK Ach tak, prawda, przepraszam, nie zauważyłem.

TOMASZ MOŚCICKI Wie pan co, jakby powiedzieli marksiści, te sprzeczności prawdopodobnie rozwiązują się znów na poziomie dialektyki.

Zapis rozmowy nie oddaje bogactwa westchnień i chichotów, którymi trzej panowie krasili swoje wypowiedzi. Nie oddaje też sposobu, w jaki Tomasz Mościcki wypowiedział nazwisko Stanleya: Kołolski - ani tym bardziej wzruszenia, które dławiło Jacka Wakara (opuszczającego Polskę!!!), kiedy rósł mu w ustach prestiż Theatre de l'Europe. Właściwie nic by mnie to nie obchodziło i pisania nie byłoby warte, bo znamy tych panów i ich teatralne upodobania nie od dziś. Znamy ich wzruszającą donkiszoterię w walce o to, czego nie ma, czyli dobry teatr mieszczański, bo konstrukcja ta w swej naturze jest oksymoroniczna. Ale zwyczaj wykpiwania czegoś, czego się nie widziało, nie czytało i o czym się nie ma pojęcia, bo nawet nie było jeszcze premiery, wydaje mi się nowy. Choć właściwie pasujący do zatabaczonej kanapy, na której Janusz Majcherek marzy o dziewiętnastowiecznych występach gwiazd obcych, które zagrają w rodzimym języku, u boku polskich aktorów, którzy też zagrają w rodzimym. "Było to piękne" - wzdycha bezradnie. Można by pewnie rozpocząć tu pisanie elaboratu o ludziach za późno urodzonych, nie w swojej epoce, którzy nie mogą odżałować tych salonów i ich obyczajów, tych teatrów i garderób, lóż, antraktów i gwiazd obcych grających w obcych językach. Ale czy to jest na pewno ten przypadek? A nawet jeśli, to jak za pomocą niewidzianych dziewiętnastowiecznych przedstawień Majcherek krytykuje niewidziany spektakl z dwudziestego pierwszego wieku? Co to jest za metoda krytyczna? Czy ta odwieczna, na niewidzianego?

Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko temu, że komuś się coś nie podoba, źe nie lubi przedstawień tego czy innego reżysera - jego sprawa, a jeśli jest krytykiem - jego obowiązek uzasadnić to swoim czytelnikom czy słuchaczom. Ale w moim salonie, gdzie rzekomo źle traktuję autorów, bardzo źle naprawdę traktuję tych, co nic nie wiedzą, a gadają. Ci są najgorsi. I na koniec, pobrzmiewające w głosie Mościckiego niedowierzanie, że Isabelle Huppert wystąpi w Warszawie, świadczy o jakimś przykrym zakompleksieniu, poczuciu prowincjonalnej niższości. Z takim samopoczuciem nie chodziłbym do radia. Myślę, że na to dałoby się dostać zwolnienie lekarskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji