Wszystko się już wydarzyło a jednak czegoś mi brak
"After party" Grupy Pokusa w Białymstoku, autorski projekt Anny Żebrowskiej i Joanny Zubryckiej. Pisze ak w Kurierze Porannym.
Przedstawienie grupy Pokusa przyciągnęło wielu widzów. Mimo problemów technicznych "After party" miało bardzo dobry odbiór publiczności. Spektakl o uczuciach i zaprzepaszczonych szansach w niecodziennej przestrzeni byłych magazynów wojskowych.
Data premiery spektaklu grupy teatralno-tanecznej Pokusa zbiegła się z Międzynarodowym Dniem Teatru. W sobotę na Węglowej pojawiła się spora grupa białostoczan. Spektakl "After Party - wszystko się wydarzyło a jednak czegoś mi brak" miał być otwarciem kolejnego sezonu działań kulturalnych w dawnych magazynach wojskowych.
To autorski projekt Anny Żebrowskiej, szefowej Teatru Narwal i Joanny Zubryckiej, absolwentki krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Przedstawienie idealnie wpasowało się w surową, minimalistyczną przestrzeń miejsca. I mimo niskiej temperatury i późnej pory na premierę przyszło wielu widzów.
"After party" nie jest rzeczą łatwą sztuką. Głównym tematem przedstawienia są uczucia i relacje miłosne poszczególnych postaci. Relacje trudne i niejasne. Twórcy idą krok dalej i zastanawiają się nad kolejnym problemem: "wszystko się już wydarzyło a jednak czegoś mi brak".
Spektakl został wzbogacony dodatkowo o krótki film i elementy tańca.
- Nie jest to jednorazowym projekt - mówi Ania Żebrowska, aktorka i współautorka scenariusza. - Chcemy go jeszcze bardziej dopracować i niewykluczone, że wystawimy go ponowie.
Aktorzy i tancerze nie mieli łatwego zadania. Nie dość, że musieli przedstawić niełatwą sztukę, to dodatkowo mieli problemy techniczne.
Praktycznie na początku spektaklu zgasło światło i po krótkiej przerwie musieli powtarzać jedną scenę. Nie mogli się też usłyszeć, bo niemal w tym samym czasie za ścianą odbywał się koncert punkowy. Choć muzycy skończyli grać po godz. 21 to do końca przedstawienia było słychać ich rozmowy i odgłosy składanego sprzętu. Nie ułatwiało to widzom odbioru przedstawienia.
To dobitnie pokazuje, że w dawnych magazynach przy ul. Węglowej brakuje lepszej organizacji i osoby odpowiedzialnej za tę przestrzeń. Podobnego animatora, jakim w zeszłym roku, był Michał Strokowski.