Artykuły

Zapłacisz za talent

Widownia wypełniona premierowo, po brzegi. Atmosfera wyczekiwania. Lubię ten moment w teatrze. Carmen ma dobre wejście, scena ożywa, publiczność zamiera. Prawem opery po słynnej arii pięknej Cyganki powinny być oklaski. I są, ale nie frenetyczne. "Habanera" nieczysta - szepcze znajoma, która się zna, nie bije brawa. Nieczysto - ze zdumieniem w głosie mruczy sąsiad z lewej - nieczysto śpiewa, płytki oddech. Pozornie nic się nie dzieje. Artyści grają, śpiewają, tańczą - cały ansambl, dyrygent za pulpitem, orkiestra w kanale. Niby wszystko w porządku, ale w powietrzu czuje się dziwne przyczajenie, niepewność. Nikt nie spuszcza oka z Carmen - pisze w swoim felietonie Elżbieta Konieczna w Miesiącu w Krakowie

My na widowni i ukradkowo na scenie - Oni. Ten zamglony głos, ledwie zauważalna ociężałość w ruchach. Tak naprawdę nie ma spektaklu, jest wyczekiwanie. Pierwsza przerwa. Kuluary komentują. Tej klasy artystka tak nie śpiewa! Rzeczywiście, artystka Metropolitan Opera, znana ze scen Wiednia, Londynu, Aten, Tokio, San Francisco tak śpiewać nie może. Co się dzieje z niezwykłym, wspaniałym mezzosopranem? Z boku słyszę kategoryczne zdanie: To już nie to, Małgorzata Walewska się kończy. Publiczność to okrutne zwierzę. Jej uwielbienie od złośliwej niewiary dzielą milimetry.

Drugi akt zaśpiewa debiutantka. Miała występować następnego dnia. Wyciągnięta z hotelowego łóżka, błyskawicznie znalazła się w teatrze. Zżerana tremą, spięta, rozkręcała się z minuty na minutę. Szczupła, młoda, ładna, w finale zebrała duże brawa. Będzie się o niej mówić: to ta, która odebrała aplauz Walewskiej. Los pisze życiorysy artystom, jak zechce. Biję z innymi brawo, ale ciągle mam w oczach i uszach tamtą leniwą, czającą się do skoku kocicę, o głębokim, aksamitnym głosie, której dziś się nie udało. Melomani skrupulatnie odliczają: to miała być jej dziesiąta Carmen. Dwie, dotąd najlepsze, zaśpiewała w wiedeńskiej Staatsoper i w Horodion Teather w Atenach.

Dwa tygodnie później w radiu RMF Classic przypadkowo usłyszałam rozmowę z Małgorzatą Walewską: Nauczycielka często mi powtarzała: Moje dziecko, dobry głos, jak dobra kiełbasa, im cieniej kroisz, tym na dłużej starczy. Nagranie musiało być zrobione przed premierą krakowskiej Carmen. Ona sympatyczna, naturalna, ciepła, chętna do zwierzeń. Nie miała w sobie nic z wielkiej gwiazdy. Jej największa radość - to stać na scenie i śpiewać, dla roli jest w stanie dużo poświęcić. Po koncercie, gdy wszyscy idą balować, ona - przed kolejnym występem - spać. Asceza. Jej życie składa się głównie z latania i śpiewania (latania samolotami z półkuli na półkulę). Rodzina? Gdy miała dwa dni przerwy w pracy w operze w Seattle, mąż z córką przylecieli do niej na święta. Życie rodzinne toczy się głównie korespondencyjnie, na szczęście jest Internet i domowe spowiedzi odbywają się przez Skypa. Ma wielu, porozsiewanych po całym świecie przyjaciół, ale brakuje jej czasu na konsumowanie tych przyjaźni, są namówieni na dłuższe rozmowy na emeryturze. Tylko czy da się na kilkanaście, kilkadziesiąt lat zamrozić przyjaźń? Teraz zdarzają się radosne ułamki sekund: na lotnisku w Nowym Jorku wita ją Mariusz Kwiecień, potem imprezują do rana. Oczyma wyobraźni widzę tę balangę Mezzosopranu z Tenorem. Nie mogą pić czerwonego wina, bo szkodzi na głos, pogryzać orzechów, bo wysuszają gardło, jeść czekolady, żeby jako tako się mieścić w kostiumach. Przeraża ich byle chrypka, zakutani w szaliki, nerwowo przełykają ślinę, by się upewnić, czy nie odczuwają złowieszczego drapania w gardle, wielu na wszelki wypadek nie wychodzi z domu. Chcę wierzyć, że z Walewską i Kwietniem nie jest aż tak źle, że oboje wymuszają na sobie pewien luz i dystans do zawodu gwiazdy. Podobnie jak to robił król życia - Andrzej Hiolski. Wino pił, szalika nie nosił, śpiewał do śmierci. Zmarł, mając siedemdziesiąt osiem lat. Ale to był wyjątek wyjątków.

Magia opery polega na pięknych głosach - mówi - liczy się przede wszystkim głos. Przypominam sobie transmisję Aidy sprzed paru miesięcy z Metropolitan Opera w Nowym Jorku w krakowskim kinie Kijów. Partię Ammeris śpiewała Amerykanka Dolora Zajick, brzydka jak siedem nieszczęść, kwadratowa, gruba, (ktoś ze znajomych złośliwie dopatrywał się w niej podobieństwa do posła Ryszarda Kalisza), w dodatku idiotycznie ubrana w coś, co przypominało kapę albo ornat (dokładnie nie pamiętam), ale śpiewała pięknie. Zamykałam oczy i słuchałam wciśnięta w fotel. Po jakimś czasie już nawet nie zauważałam jej monstrualnego wyglądu, liczył się tylko głos. Tak, to jest magia opery.`

Czy zdarza się Pani pomyśleć: Dzisiaj nie jest dzień na śpiewanie? - dopytywała się dziennikarka. - Rzadko jest dzień, kiedy czuje się wiatr w żaglach. Im ktoś bardziej popularny, tym ma więcej propozycji, mnóstwo występuje, nie ma czasu na odpoczynek. Zrozumiałam wtedy, o co chodziło nauczycielce, gdy porównywała operowy głos do kiełbasy krojonej w cienkie plasterki. Śpiewają i śpiewają. Śpiewają i rzadko odmawiają, bo scena jest jak narkotyk, bezwarunkowo wciąga. Zdarzają się różne sytuacje. Walewska kiedyś występowała w premierowym przedstawieniu Trubadura z koleżanką, której w dniu próby generalnej zmarł ojciec. A jednak zaśpiewała. Podobnie Krystyna Janda, którą podziwia za to, że wyszła na scenę w dniu śmierci męża. Bo tak trzeba, jak na bitwie. Nie można sobie pozwalać na psychiczną słabość.

Rozmawiając z dziennikarką RMF Clasic nie wiedziała, że czeka ją ostra próba wytrzymałości. 5 marca 2010 r. - to nie był dobry dzień na śpiewanie Carmen, ale dotrwała do końca pierwszego aktu. Gdy opadła kurtyna, zasłabła. Karetka pogotowia zawiozła ją do szpitala. Stwierdzono kardiologiczną niewydolność płuc. Ludzie sobie opowiadali, że na widowni było wówczas dwóch wybitnych ordynatorów krakowskich klinik kardiologicznych, jakby to miało mieć jakiekolwiek znaczenie dla faktów...

A w ogóle, co my o tym wszystkim wiemy? Że po Habanerze bije się brawo albo gwiżdże? Że dziś wielbimy, jutro nie wybaczamy. Że my to my - zapłaciliśmy za bilety, A oni to oni - wybrali sobie okrutny zawód? Dwa światy, pośrodku emocje.

Na stronie internetowej Małgorzaty Walewskiej podana jest data najbliższych występów: 14 i 15 maja. Carmen. Kraków. Można też tam posłuchać jej pięknego głosu, zachęcam: www.walewska.net

Elżbieta Konieczna

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji