Artykuły

Czym ta trauma? Mą ojczyzną...

"Utwór o Matce i Ojczyźnie" w reż. Marcina Libera w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Marcin Liber przeniósł na scenę głośny "Utwór o Matce i Ojczyźnie" Bożeny Keff. Z toksycznego duetu matki i córki wyłania się historia Polski, w której nie ma miejsca na pojednanie.

Już miało być ładnie, zgodnie i kolorowo. Autorzy i reżyserzy przypomnieli sobie, że PRL to także ogród ich dzieciństwa. I nawet czołgi nie zagłuszyły muzyki "tamtych prywatek" (...) Dramaturdzy i inscenizatorzy sięgali po stare kino, rekonstruowali, tworzyli na nowo lepszą, bardziej znośną wersje zdarzeń (...)

Ale dni dobroci dla PRL wydają się dobiegać końca (...)

Inscenizacji doczekał się wreszcie niezwykły poemat dramatyczny "Utwór o Matce i Ojczyźnie" Bożeny Keff, niespełniona opera, okaleczone oratorium, zakłócony monolog. Marcin Liber wystawił tekst w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Pochylona nad laptopem Beata Zygarlicka gra alter ego autorki walczącej z bólem odziedziczonym. W zaciszu salonu nawiedza ją Matka (Irena Jun) upozowana na najbardziej stereotypowe, anachroniczne przedstawienie "starej Żydówki". Skrzecząc, jęcząc, recytując patetyczne frazy matka wypomina córce brak zrozumienia. Tyle przeszła, tyle przecierpiała, straciła w Holocauście najbliższą rodzinę, znajomych, z czasem nawet panów Hitlera i Stalina, których mogła za wszystko winić - a córka śmie mieć swoje życie. Nie chce być tylko uchem dla matczynych narzekań.

Z tego toksycznego duetu a la "Pianistka" Elfriede Jelinek wyłania się historia Polski, w której nie ma miejsca na pojednanie. Zygarlicka co chwilę wyciąga spod dywanu nowe kartki z opisami tragedii. Muzyka Aleksandry Gryki przytłacza, męczy, dezorientuje. Na wideoprojekcjach Polacy w strojach ludowych ciskają najgłupsze obelgi wobec Żydów. Na stole ląduje "Strach" Grossa.

"Utwór...", będąc kolejnym tekstem podejmującym tematykę Holocaustu i stosunków polsko-żydowskich, nie przestaje być opowieścią o życiu w PRL, kiedy to kształtował się nowy, narodowo-przaśny rodzaj antysemityzmu, ksenofobii, frustracji. Zjawisk, które nie skończyły się wraz z jego upadkiem. Zygarlicka opowiada pod koniec spektaklu o tym, jak próbowała się przyłączyć do solidarnościowego pochodu. Jakiś mężczyzna krzyknął do niej porozumiewawczo: zrobimy wreszcie porządek z tymi Żydami! Wtedy od pochodu się odłączyła.

Twórcy teatralni już nie zagłaskują, nie pokazują "jaśniejszej strony", ale przyglądają się dokładniej miejscom pęknięć. Wyciągają krwawe epizody, kryjące się pod płaszczykiem ogólnej prosperity. Próbują opowiedzieć je na nowo. Dla siebie. Własnym, nie nadużytym jeszcze językiem.

Całość w Gazecie Wyborczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji