Artykuły

Głowacki jak Sofokles

Prapremiera "Antygony w Nowym Jorku" - w warszawskim Teatrze Ateneum 13 lutego - przebiegła w szczególnie uroczystej atmosferze. Wśród widzów zasiadła pani premier Hanna Suchocka, a z Nowego Jorku specjalnie na tę okazję przybył - gorąco oklaskiwany - autor sztuki Janusz Głowacki.

"Obowiązuje zasada: jesteś tak dobry, jak ostatnia rzecz, którą zrobiłeś. I to jest prawda. Następna moja sztuka musi być sukcesem". Te - jak się okazało prorocze - słowa wypowiedział Janusz Głowacki podczas swego poprzedniego pobytu w Polsce, dokładnie dwa lata temu, na spotkaniu w warszawskim Centrum Sztuki Studio.

"Antygona w Nowym Jorku" jest bez wątpienia sukcesem warszawsko-nowojorskiego dramaturga i pisarza. Ale cóż tu jeszcze można dodać po rekomendacji, którą profesor Jan Kott wystawił "Antygonie" w "Dialogu"? ("Za trzy najważniejsze polskie sztuki ostatnich lat uważam Emigrantów Mrożka, Do piachu Różewicza Antygonę z Tompkins Square Park Głowackiego. Kropka!").

Po "Polowaniu na karaluchy", której polską prapremierę w Teatrze Ateneum wystawił w 1991 r. Laco Adamik, "Antygona" Głowackiego jest kolejną sztuką, w której autor mierzy się z problemem losu emigranta. Tam byli to artyści (intelektualiści?) polscy, emigranci sumienia, przeżywający gorycz nieprzystosowania w warunkach bytowych urągających nie tylko ich godności, ale i przyzwyczajeniom. Bezdomni z "Antygony w Nowym Jorku" przystosowali się do życia pod gołym niebem i tworzą barwny koktajl narodowościowy: Sasza (Janusz Michałowski) - Żyd z Leningradu, Pchełka (Piotr Fronczewski) - Polak, nieudacznik, który przyłapywany na krętactwie wciąż wietrzy "antypolski spisek" i Anita (Maria Ciunelis) - Portorykanka. Wegetację z dnia na dzień urozmaicają sobie planami: Sasza marzy o powrocie do Rosji, gdzie pamiętają go jeszcze jako artystę malarza (przyczynił się do tego sam Breżniew, gdy podczas uroczystego wernisażu opluł jego abstrakcyjny obraz). Pchełka żyje planami wspólnego życia z Jolą, którą ma zamiar sprowadzić, jak tylko "stanie na nogi". Obłąkana Anita wmówiła sobie, że kochał ją milczący John, który właśnie skonał w nocy. Dziewczyna myśli już tylko o pochowaniu go tu na skwerze - nie we wspólnym grobie pod murami więzienia, gdzie grzebią ludzi bez dokumentów.

Policja przeprowadzająca czystkę wśród nowojorskich bezdomnych ogrodziła cały skwer metalowym parkanem. Zostało tam tylko zakopane w ziemi bezimienne ciało bezdomnego mieszkańca Nowego Jorku...

Przewrotna i gorzka sztuka Głowackiego, czerpiąca z doświadczeń teatru absurdu Becketta, została arcymistrzowsko rozegrana przez doborową stawkę aktorską. Prócz wymienionych gra jeszcze zwracający się bezpośrednio do publiczności Policjant (Henryk Talar), odpowiednik Chóru w teatrze Sofoklesa.

W tym spektaklu nie ma słabych punktów. Sztuka Głowackiego, jej obsada, reżyseria Izabelli Cywińskiej sprawiły, że po długim okresie posuchy mamy wreszcie w Warszawie spektakl na miarę teatralnego wydarzenia.

Janusz Głowacki "Antygona w Nowym Jorku". Reżyseria Izabella Cywińska, scenografia Jerzy Juk-Kowarski. Prapremiera 13 lutego. Teatr Ateneum w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji