Artykuły

Recenzja spektaklu "Carmen Funebre"

Recenzja spektaklu "Carmen Funebre" w wykonaniu teatru Biuro Podróży. "Carmen Funebre" to znaczy "Pieśń żałobna". Taki tytuł nosi spektakl stworzony przez Teatr Biuro Podróży.

Powstał on z własnych pomysłów autorów spektaklu. Nieliczne słowa wypowiadane przez nich, są słowami, które pojawiły się w różnych prywatnych sytuacjach z przeszłości. Jest więc on szczególnie im bliski. Mówi o tym co przeżyli kilka, czy kilkanaście lat temu, ale także o tym, co dotknęło ich całkiem niedawno. Jego treść dotyczy takich spraw jak śmierć, dusza, młość, cierpienie i okrucieństwo. Bowiem jak na ironię "Carmen Funebre" jest "śpiewana" w kilkanaście dni po tragicznej śmierci jednego z członków zespołu. Spektakl ten wywarł na mnie ogromne wrażenie. Po raz pierwszy sztukę teatralną przeżywałam w sposób tak głęboki. Po raz pierwszy w teatrze odczuwałam nienawiść aktora do widzów, strach a nawet przerażenie. Teraz wiem, że była to tylko wspaniała gra. Będąc tam i śledząc akcję odczuwałam wszystko niesamowicie realistycznie. Przez myśl mi nie przeszło, że aktorzy mogą po prostu udawać. Gdy kaci przychodzili po ludzi zupełnie blisko, tak, że spod masek było widać tylko ich oczy, czułam strach. Nie, strach to zbyt słabe słowo. Ja czułam prawdziwe przerażenie. Kryłam więc głowę w ramionach i drżałam, by i mnie me wybrali i me uderzyli. Widziałam przecież ich oczy, pełne zła i okrucieńsrwa. Spoglądali na mnie z góry, gdyż aktorzy byli na szczudłach, co tylko potęgowało odczucia.

Gdy żołnierze odpychali ludzi, by postawić klatkę, w której mieli więzić młodą dziewczynę, w ich słowach, gestach czuło się prawdziwą nienawiść. Ich głos, mimika twarzy i wrogie spojrzenia - wszystko doprowadzone do perfekcji. Tam i wtedy, dla mnie to nie była gra, to była prawdziwa nienawiść i złość.

Dwie sceny szczególnie wzbudziły we mnie zgoła inne uczucia. Nawet najtwardsi ludzie miewają chwile słabości. Tak więc, i ci okrutni żołnierze kochają. Wyjmują zdjęcia swych ukochanych, które są być może najdroższą rzeczą jaką mają. I te ich słowa pełne radości, nadziei i dumy: "Maria, Marysia!", "Margerita. Czeka na mnie!"

Później śmierć zabiera wszystkich. Ich dusze wędrują ku niebieskim przestworzom. Szeptają jeszcze ostatnie słowa do żywych. Dusze to maleńkie domki z zapalonym w nich światełkiem. Tak pięknie ulatują ku niebu, przywiązane do błękitnych baloników. To bodaj jedyna scena, która owym pięknem, niewinnością...

[maszynopis w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji