Artykuły

"Domy w chmurach"

Na podstawie przedstawienia - widowiska pt.: "Pieśń żałobna" teatru Biuro Podróży (Stary Rynek 12 października, godz. 19.00)

Stoję na Starym Rynku. Dokładnie na kocich łbach, którymi jest on wyłożony. Przede mną dzieje się TEATR. Ludzie na kwadratowej scenie chodzą, a chodząc hałasują. Mali ludzie na wielkich, stukających o kocie łby szudłach. Niewiele widzę z powodu kilku stojących przede mną rzędem ludzi i mojego niewielkiego wzrostu. Przez to TEATR trochę traci z mej strony na swej widowiskowości i głębi zarazem. Nie bardzo rozumiem, co dzieje się tam, na otwartej scenie. Ludzie biegają lub chodzą, czasem widzę śmierć, za chwilę znów nędzarzy, inwalidów wojennych, tych chorych fizycznie i tych na których psyche wojna też odpowiednio podziałała. Nagle słyszę głosy. Ludzie mówią o mieście. O zamkniętych bramach, drzwiach, o wędrownym teatrze. Wchodzą na podwyższnie. I teraz zaczyna się. Dzieje się rzecz, która utkwiła mi w pamięci. Ludzie wyciągają ze swych tobołków balony i puszczają je. Do balonów przyczepione są domki w środku znajdują się świeczki. Dzięki temu jaśnieją one na tle nieba. Balony wznoszą się coraz wyżej. Głowy wszystkich widzów zwrócone są do góry. Zjawisko owo pochłania całą moją uwagę, nie sposób skupić się na niczym innym. Od razu wyobrażam sobie siebie w takim małym domku. Koniecznie latającym, unoszącym się wciąż wyżej. Taki dom nigdy się nie zatrzymuje tylko prze do przodu (w zwyż). Jest aktywny - wciąż zmienia swe położenie, nigdy nie zatrzymuje się w miejscu. Chciałabym też tak dążyć bez ustanku żadnego przed siebie, w nieznane. Nie myśleć o tym, co będzie, lecz cieszyć się chwilą obecną, tą, która właśnie trwa. Nie bać się przyszłości, żyć teraźniejszością i wykorzystywać ją w pełni, ile się da. Życie ludzkie jest ulotne, jak te domy latające. Albo motor je napędzający pęknie samoistnie, albo jakiś niegodziwy ptak siądzie na nim i rozszarpie na strzępy lub wystarczy, że tylko dotknie go swoim szponem. Tak i my egzystujemy. Nigdy nie dojdziemy do końca, bo go nie ma, nie można go określić, dotknąć. Koniec jako cel nie istnieje, bo świat jest nieskończony. Dążymy do przodu, niektórzy wprost, niektórzy zakreślając ogromne koła, bo im się nie spieszy. Niektórzy robią sobie przerwy i odpoczywają, niektórym szkoda czasu na takie błahostki. Nasze domy latające jednak wciąż istnieją, znajdują się pomiędzy martwymi gwiazdami nieba. Nasze domy świecą własnym światłem, nie kradzionym. Choć i niektóre czasem gasną, nie podtrzymywane przez mieszkających w nich właścicieli. Mój dom buszuje teraz w chmurach, zawieszony między ziemią a niebem.

[maszynopis w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji