Rekomendacje kulturalne
XIV Przegląd Piosenki Aktorskiej
XIV Przegląd Piosenki Aktorskiej Przegląd Piosenki Aktorskiej należy bez wątpienia do najsympatyczniejszych festiwali w kraju. Ma wspaniałą atmosferę i — co rzadkie — równie trwałe grono wykonawców, co widzów. W umiejętny sposób łączy klimat wyścigów dla młodych aktorów z popisami starszych. W tym roku odbywa się między 8 a 14 marca. Zacznijmy od wyścigów. W konkursie piosenki aktorskiej mogą startować aktorzy, którzy nie ukończyli 35 roku życia, zaś oceni ich jury, jak zwykle pod przewodnictwem prof. Aleksandra Bardiniego.
Ale publiczność najbardziej interesują gwiazdy i tych w tym roku we Wrocławiu nie zabraknie. Po raz pierwszy pojawi się w tym mieście głośne Metro, któremu nie udało się zawojować Broadway’u, ale nad Wisłą to ciągle pierwsza „liga”. Podobnie jak najlepszy spektakl estradowy minionego roku (polecany również w tym miejscu) — Big Zbig Show. Przedstawienie Magdy Umer to skrócony kurs powojennych polskich festiwali, a w roli głównej Zbigniew Zamachowski, ale publiczność zapewne najbardziej zapamięta znakomite zapowiedzi superuniwersalnych konferansjerów, czyli Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny. Ze spektaklami warszawskimi rywalizować będą goście Krakowa — Piwnica pod Baranami oraz aktorzy Starego Teatru z przedstawieniem wyreżyserowanym przez Jerzego Stuhra Śmiech o wolności. Sam reżyser ma zaprezentować się w znanym monodramie Kontrabasista. Będą też goście zagraniczni — praski „Semafor”, który przed trzema laty święcił tu znaczne sukcesy, i grupa muzyczna z Kolonii „Ballhaus”. Dobrze przygotowali się gospodarze, którzy zaproszą na premierowy spektakl Nie uchodzi, czyli damy i huzary. Wnosząc z tytułu, to widowisko — inspirowane Fredrą — wypełnią piosenki Macieja Wojtyszki z muzyką Jerzego Derfla. Wrocławska Operetka przypomni swój wielki szlagier Kabaret oparty na filmie z Lizą Minelli. Z dużym zainteresowaniem oczekiwana jest premiera nowego programu Wojciecha Młynarskiego zatytułowanego Róbmy swoje — już 30 lat.
A wszystko, co było najlepsze na XIV Przeglądzie, obejrzymy, zgodnie z tradycją, w trakcie „Gali”, którą tym razem wyreżyseruje Andrzej Strzelecki.
Głowacki w Ateneum
Wielu wyrokowało, że musi to być wydarzenie — i sprawdziło się. Największym z grona proroków był bodaj prof. Jan Kott, który stwierdził: „za najważniejsze polskie sztuki ostatnich lat uważam Emigrantów Mrożka Do piachu Różewicza i Antygonę z Tompkins Square Park Głowackiego”. Ta rekomendacja powinna wystarczyć za wszystko, a jeśli dodamy, że światowa prapremiera miała właśnie miejsce w warszawskim Teatrze Ateneum, wyreżyserowała ją Izabella Cywińska mająca do dyspozycji doborową obsadę czy trzeba mówić coś jeszcze? Przed dwoma laty polecałem w tym miejscu inną sztukę Głowackiego — Polowanie na karaluchy. Można było w niej znaleźć wiele mielizn i uproszczeń. I choć Antygona… porusza jakby ten sam problem — emigracji — robi to znacznie lepiej, głębiej, dramatyczniej. Tam mieliśmy opis polsko-inteligencko-artystowskiego zaścianka emigracyjnego. Tu są nieporównanie bardziej złożone problemy. Głowacki opowiada historię trojga emigrantów różnych nacji. Sasza jest Żydem, Pchełka — polskim nieudacznikiem, Anita — Portorykanką. To ona przeistoczy się w tytułową Antygonę, gdy będzie starała się pogrzebać Johna, wbrew nakazom policji. Wszyscy żyją już na dnie, ale nawet ta sytuacja w najmniejszym stopniu nie powoduje zanikania narodowościowych animozji. Wręcz przeciwnie, Głowacki wspaniale operuje w swoim dramacie ironią, żartem, paradoksem. Balansuje między tragedią a komedią w sposób perfekcyjny. W główne postaci wcielili się Maria Ciunelis, Piotr Fronczewski i Janusz Michałowski, a Henryk Talar gra policjanta, który spełnia w widowisku osobliwą funkcję komentatora wydarzeń na wzór… greckiego chóru.
[…]