Artykuły

Groteska w dobrym stylu

"Kucharki" Nory Szczepańskiej, wystawione na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w reżyserii Jana Kulczyńskiego, scenografii W. Siecińskiego, z muzyką Z. Wiszniewskiego i plastyką ruchu scenicznego S. Lindnera mogą dać satysfakcję bywalcom teatralnym.

Świadomie użyłem terminu "bywalcy", wskazując tym na określone grono widzów, gdyż założeniem utworu jest przemówienie do widzów, którzy znają nie tylko "Antygonę" Sofoklesa i "Hamleta" Szekspira, ale także "Czekając na Godota" Becketta, czyli wprawdzie bardzo głośną sztukę współczesną, ale przecież nie tak znów powszechnie znaną.

Kierownictwo Teatru Polskiego na pewno także zdawało sobie z tego sprawę, kierując rzecz na Scenę Kameralną, mimo że zawarty w niej ładunek dowcipu teatralnego mógłby przemawiać także za szansą sukcesu frekwencyjnego także na wielkiej scenie. Należy docenić samozaparcie autorki, że zdecydowała się wziąć za jedną z odskoczni dla swej satyry dzieło nie nadmiernie rozpowszechnione, ale skoro już postanowiła przeprowadzić wątek od starożytności ku współczesności, musiała wybierać wśród dzieł z natury rzeczy jeszcze nie ugruntowanych.

Wiec choć trudno namawiać do pójścia na przedstawienie kogoś kto nie widział na scenie, lub nie przeczytał, albo nie zna przynajmniej treści tamtych utworów, temu kto je zna można zagwarantować świetną zabawę, jak w najlepszym kabarecie.

Właśnie kabaret apeluje do widzów, dla których nie jest obcy dany temat literacki, polityczny czy życiowy, a dzięki ujęciu kabaretowemu może być wzbogacony o nowe spojrzenie na sprawę. Z trzech niejako nowel scenicznych, składających się na kompozycję "Kucharek" Szczepańskiej każdą oddzielnie można traktować jako parodię kabaretową uświęconych wątków, polegającą na znanym zajrzeniu "od kuchni", co wiąże się z tytułem całości.

Wszelako nie jest to zwykła kabaretowość, choć skojarzenia z parodiami scenicznymi, a także filmowymi w stylu "O key Neron" narzucają się same przez się. "Kucharki" wyróżnia wśród podobnych karykatur konsekwentne przeprowadzenie myśli przewodniej, acz nie nowej, ale podanej przekonywająco. Szczepańska pokazuje, że bohaterowie, postacie historyczne i mityczne bywają tylko fasadą rzeczywistego motoru zdarzeń i wcale nie tak bywa jak być powinno. Więc że to wcale nie Antygona pogrzebała brata, lecz prosta dziewczyna z kuchni, Antygonie zaś to przypisano, bo chciała być bohaterka. Więc że cała intryga królewska na dworze duńskim została zainicjowana w maglu. Wreszcie że wyzyskiwacz Pozzo nie padnie z ręki tego, którego uciskał, lecz z ręki tej, którą chciał... uścisnąć. A w dodatku tę prostą sanitariuszkę ominie męczeństwo za wolność, bo ocenę tyranii jako takiej "odfajkowano" już w V stuleciu przed naszą erą!

Tak pokrótce zrozumiałem treść "Kucharek" jako całości, co zmusza uznać tekst nie za kabaretowy, lecz właśnie za groteskowy i to w stylu szlachetnym, na równych prawach z utworami Ionesco, Albeego, czy Mrożka, albo niedawno wystawionego na tejże scenie Abramowa.

A w dodatku sztuka daje moc okazji inscenizatorom i aktorom do popisu, czego nie zmarnowali.

Reżyser świetnie rozłożył napięcie od błazenady w I Akcie poprzez parodię groteskową w II akcie, aż do wisielczego humoru w III. Scenograf słusznie w III akcie wyszedł niejako poza Becketta, wprowadzając akcenty chaplinowskie i czyniąc przez to rzecz bliższą dla szerszego grona widzów niż została napisana.

Aktorzy grali doskonale. Zdawało się, że czują się w rolach świetnie, jak w swoim żywiole.

Seweryna Broniszówna w roli Starej była filarem przedstawienia. "Jurną" grają na zmianę Eugenia Herman i Maria Klejdysz. Nie wiem ca potrafi pokazać pierwsza, ale to co pokazała druga z nich na premierze prasowej zasługuje na pełne uznanie. "Małą" gra Maria Ciesielska z polotem, a jej przedrzeźnianie Ofelii było cudowne. Zaś przedrzeźnianą przez nią Ofelię zagrała Maria Gdowska niemniej doskonale.

Marian Dmochowski wspaniały był w roli Kreona, a następnie jako Niemy i jako Pozzo popisał się skalą przeistoczeń. Mieczysław Gajda jako antyczny strażnik, a potem Didi z "Godota" zabłysnął przejmującą błazenadą teatralna. Igor Przegrodzki w trzech przeistoczeniach (był Niewolnikiem w "Antygonie", Hamletem w "Hamlecie" i Gogo w "Godocie") dowiódł skali swego emploi i wielkiego wyczucia komizmu. Ścigał się z nim Edward Wichura mając wszakże mniejsze pole do popisu przy trzech stosunkowo prostszych zadaniach scenicznych. Tadeusz Jastrzębowski miał żywiołowy popis w roli Kapuściarza. Pozostałym przypadły role bardziej konwencjonalne, jak na przykład Anieli Świderskiej ale nikomu z nich nich da się nic przyganić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji