Artykuły

"Paria" Moniuszki w stołecznym Teatrze Wielkim

WŚRÓD oper Stanisława Moniuszki "Paria" nigdy nie cieszyła się taką popularnością, jak "Halka" czy "Straszny dwór". Fakt ten jest nawet w pewnym stopniu usprawiedliwiony, ponieważ opera, a właściwie dramat muzyczny "Paria" należy do dzieł naszego kompozytora - nieco słabszych. Ale o tym później.

Libretto napisane przez Jana Chęcińskiego oparte na dramacie Delavigne'a skonstruowane zostało w ten sposób, aby wątki dramatyczne akcji były wyraziste i czytelne. Oto młody parias indyjski ukrywając swoje niskie pochodzenie zostaje wodzem/wykazuje się znakomitą znajomością strategii i ocala ojczyznę od niebezpieczeństwa. Poznaje córkę arcybiskupa Nealę w której zakochuje się ze wzajemnością. Neala nie lubi pariasów, ale dla Idamora czyni wyjątek. Szczęście pary przerywa pojawienie się żebraka, ojca Idamora, które staje się zaczątkiem tragedii. Gdy para oblubieńców ma stanąć na ślubnym kobiercu okazuje się, że Idamor jest pariasem. Sprawy się komplikują: arcykapłan zabija Idamora, a Neala pozostając wierną swej miłości odchodzi z ojcem pariasa oznajmując, że będzie dzieliła teraz los starca, jako jego córka.

TEMAT "Parii" Delavigne'a poznał Moniuszko już w latach młodzieńczych. Frapował go swoją wymową społeczną oraz tragedią dozgonnej miłości. Od początku zapragnął napisać operę na wspomnianej kanwie. Do pracy przystępował kilkakrotnie, ale jej wynik nie satysfakcjonował go do końca i musiał ją odkładać. Pod koniec życia przypomniał sobie o temacie i postanowił młodzieńczy zamiar zrealizować tym bardziej, że odkrył w nim pewną uniwersalność, mogącą utwór jego wprowadzić na deski wielu teatrów zagranicznych. Zdawaj sobie bowiem sprawę z tego, że wcześniejsze opery cieszące się nawet w kraju pewną popularnością posiadają wartości lokalne, polskie, i dotyczą spraw rodzimych.

Praca nad nową operą postępowała szybko. 11 grudnia 1869 roku "Paria" Moniuszki miała swoją prapremierę. Warszawa nie przyjęła jej entuzjastycznie i po sześciu przedstawieniach zeszła z afisza. Później wystawiono "Parię" jeszcze w 1917 roku w Warszawie i do 1951 nikt pod względem wykonawczym dziełem Moniuszki się nie zajmował.

Po drugiej wojnie "Paria" pojawiła się na scenie opery we Wrocławiu (1951), następnie w Poznaniu (1958), Bytomiu (1960) i obecnie w Teatrze Wielkim w warszawie, gdzie 9 listopada br. odbyła się jej nowa premiera.

Warto zastanowić się dlaczego "Paria" Moniuszki nie zyskała do tej pory popularności, mimo dość poruszającej treści i świetnie napisanej muzyce. Właśnie może dlatego, że oba komponenty opery są bardzo dobre, ale brakuje między nimi jedności. Muzyka nie oddaje owej "wschodniej" atmosfery libretta, nie posiada żadnych elementów orientalnych, które tworzyłyby tło, muzycznie oddając klimat. Moniuszce nie udało się zastosować nawet prostych i może naiwnych środków, jakie wykorzystał np. Saint-Saens. Zachodzi więc w "Parii" pewien fałsz między miejscem akcji, a charakterem muzyki. Akcja rozgrywa się w Indiach, a muzyka brzmi po polsku. Trudno wyobrazić sobie Indie z muzyką w rytmie... mazura. W kontekście powyższego stwierdzenie dla widza i słuchacza przestało się liczyć to, że muzyka Moniuszki jest tu napisana z dużym polotem, śmiałością harmoniczną. Przestało się liczyć nawet to, że Moniuszko znakomicie wykorzystał instrumenty, chóry, solistów, że pojawiają się śmiałe pomysły dramaturgiczne dające się wytłumaczyć wpływem Wagnera itd.

Mimo wszystkich zastrzeżeń kierowanych do kompozytora jedno jest pewne, że opera "Paria" zasługuje na funkcjonowanie w teatrze i to nie tylko dlatego, iż wyszła spod pióra kompozytora opery narodowej. "Paria" Moniuszki jest dziełem ładnym, mogącym dostarczyć wielu wrażeń estetycznych pod warunkiem jednak, że siłą jej stanie się wykonawstwo. Zapewne i w tym tkwi jej mała popularność, ponieważ nie wytworzyliśmy tradycji wielkich kreacji interpretacyjnych.

PO wysłuchaniu premierowego wystawienia "Parii" można stwierdzić, że Moniuszko nadal nie ma szczęścia do wykonawców swej opery. Już początkowe fragmenty prologu nie nastroiły słuchaczy optymistycznie, bowiem pięknie rozpoczynająca się muzyka zmącona została fałszywym unisonem wiolonczel. Później bywało różnie. Uwertura w autentycznej wersji Moniuszki była prawie, do przyjęcia, gdyby nie za nisko grający obój i klarnet, gdyby nie brak synchronu w tutti itp. Pomijam tu takie elementy, jak jakość brzmienia poszczególnych grup instrumentów czy precyzyjne wykańczanie fraz. Pomijam przeważnie rozmijający się z orkiestra chór, złą intonację solistów (nie wszystkich), nie robiącą zdecydowanego wrażenia dekorację i kostiumy oraz reżyserię, polegającą na przemieszczaniu artystów z jednego miejsca na scenie w drugie, bez widocznej logiki.

To, co wyżej powiedziałem na temat premierowego wykonania "Parii" w Teatrze Wielkim w Warszawie nie jest ani upustem osobistego jadu, ani też wyrażeniem swoich niechęci do stołecznej placówki teatru lirycznego. Powodowane to jest nadrzędną myślą, że Teatr Wielki w Warszawie powinien być faktycznie czołową operą w Polsce. Na tej samej zasadzie, jak to się dzieje w ZSRR, USA, Wielkiej Brytanii, Austrii itp. Teatr Wielki w Warszawie winien być sceną narodową, która powinna promieniować wysoką jakością przedstawień. Tutaj powinny powstawać wzory wykonawcze, tutaj powinni być skupieni wyłącznie najlepsi artyści; tutaj śpiewanie powinno być zaszczytem, a nie azylem. Tutaj wreszcie, powinien decydować tylko i wyłącznie talent.

Co z tego, że w premierowym wystawieniu "Parii" podobał mi się Jerzy Ostapiuk, znakomicie głosowo i aktorsko predysponowany do roli Akebara; co z tego, że Jerzy Artysz zebrał zasłużone brawa za swój wysoce artystyczny śpiew i świetne wcielenie się w postać żebraka Dżaresa; co z tego, że bywały ładnie zagrane i wyśpiewane fragmenty zespołowe, kiedy wszystko trąciło brakiem profesjonalizmu, kiedy w całości pokazana została opera na poziomie prowincjonalnym, która nie ma swojego stylu, charakteru, oblicza...

Premierowe przedstawienie "Parii" Moniuszki przygotowali: Antoni Wicherek (kierownictwo muzyczne), Maria Fołtyn (inscenizacja i reżyseria). Jadwiga Jaroszewicz (scenografia). Śpiewali: Roman Węgrzyn (Idamor), Przemysław Suski (Ratef), Jerzy Ostapiuk (Akebar), Barbara Nieman (Neala), Jerzy Artysz (Dżares). Pozostali wykonawcy to: orkiestra i chór TW, chór męski Centralnego Zespołu Artystycznego WP, zespół baletowy TW i uczniowie Państwowej Szkoły Baletowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji