Brawo, Holoubek
J. P. Sartre: "Diabeł i Pan Bóg". Przekład Jana Kotta. Teatr Dramatyczny m. Warszawy. Reż. Ludwik Rene. Scenograf Jan Kosiński. Muzyka Tadeusz Baird.
POZORNIE jest to sztuka historyczna, związana z postacią zaczerpniętą z dziejów Niemiec XVI wieku Goetzem von Berlichingen tym samym, którego Goethe pokazał w swym głośnym dramacie jako ambitnego awanturnika i karierowicza, oraz z wojną chłopską w Niemczech XVI wieku. Komentator programu załączonego do warszawskiego przedstawienia. Sartre'a zadał sobie nawet trud zestawiania poszczególnych sytuacji i postaci "Diabła i Pana Boga'' z dziełem Engelsa "Wojna chłopska w Niemczech", ukazując je jako bezsprzeczne źródło Sartre'a. Niewątpliwie sztuka osnuta jest na motywach historycznych rewolucji chłopskiej z Tomaszem Muentzerem na czele, ale haft, który osnuł Sartre na tej kanwie zaczął żyć samodzielnym, całkiem oderwanym od historii życiem. Po prostu historia posłużyła autorowi jedynie jako pretekst, by przy jej pomocy stworzyć dysputę filozoficzno-ideologiczną, rozłożoną na głosy dramatu.
Tematem dysputy jest przede wszystkim zagadnienie, czy dobro, czy też zło przeznaczone jest do uszczęśliwiania ludzi. Postać Goetza jak sam Sartre powiedział anarchisty i wolnego strzelca'' jest tu narzędziem do ukazania obu możliwości. Goetz chce zrazu zniszczyć ludzkość złem, a potem uratować ją dobrem. Ale jedno i drugie kończy się klęską dla ludzi i protestem przeciw wszystkiemu. Katastroficzna filozofia Sartre'a święci tu więc pełne triumfy. Wystawienie tej sztuki wymaga dwu warunków: należy wyrzec się widowiska historycznego przez kameralna podejście do wypadków z położeniem nacisku na stronę filozoficzno - społeczną, oraz trzeba mieć znakomitego aktora do skomplikowanej i łatwej do przebrania roli Goetza.
Powiedzmy to od razu. pierwszego warunku reżyser Rene nie spełnił, drugi spełniony przez oddanie roli Goetza Holoubkowi przyczynił się do wielkiego triumfu. Gustaw Holoubek swą olśniewającą kreacją sprawił, że spektakl zeszedł z historycznych koturnów, że dramat, który pokazano otrzymał proporcje intelekttualnego dramatu Człowieka.
Przez usta Goetza-Holoubka przemawia Sartre filozof, ateista, egzystencjalista, który na naczelnym miejscu stawia istnienie każdego poszczególnego człowieka i dramat człowieka walczącego z ogarniającą go ideą nicości.
Holoubek raz jeszcze przekonał nas o radosnym fakcie, że mamy wśród nas znakomitego aktora kontynuującego najświetniejsze tradycje polskiej sceny. Gorzej było z pierwszym warunkiem. Reżyser Ludwik Rene uległ pokusie pokazania na serio historycznego dramatu i to przyczyniło się do pewnej ciężkości i tak już niełatwego przedstawienia. Nie chciał przymrużać oka na żadne zjawisko, występujące w tym dramacie i tym zmienił charakter widowiska.
A były przecież w tym spektaklu i świetnie osiągnięcia poza naczelną postacią. Przede wszystkim Halina Mikołajska w roli Katarzyny chwytała za serce swą grą wzruszającą, gwałtowną a jednocześnie liryczną.
We właściwym ton widowiska uderzył scenograf Jan Kosiński, dając wyjątkowo pomysłowe i urocze widoki. Zwłaszcza nie zapomnimy dwóch obrazów, jak wyjętego z Noakowskiego widoku katedry w Wormacji oraz wnętrza tej katedry. Prostota środków i kameralność widoków - znakomite.
Sztukę przełożył świetnie Jan Kott. Zapominało się chwilami, że napisana została nie po polsku.