Artykuły

O wyższości jajka na miękko nad jajkiem na twardo

Jajko to żółtko i białko otoczone skorupką. Gotowane przez kilkanaście minut staje się twarde i suche. Jest jednak wielu ludzi, którzy doceniają jego smak, szczególnie w pociągach, co współpasażerom daje się nieźle we znaki, już choćby przez sam zapach. Ja osobiście wolę jajka na miękko, gdyż nad wszystko przedkładam rozkosz delektowania się płynnym, delikatnie ściętym żółtkiem.

Obserwując Jerzego Stuhra pochłaniającego jajka w dramacie Friedricha Durrenmatta "Romulus Wielki", przygotowanym w Starym Teatrze przez Giovanniego Pampiglione, odniosłam wrażenie, że są one wyjątkowo twarde, co odbiło się niestety na całym spektaklu.

Nie, żebym miała coś przeciwko Jerzemu Stuhrowi, który robił to od czasu do czasu zabawnie, wykorzystując chwyty znane iła przykład z filmów z jego udziałem. O wiele bardziej poziom adrenaliny podniósł mi powoda dla którego to robił.

Durrenmatt napisał niezwykle intrygującą sztukę o ostatnim cesarzu rzymskim, który doprowadził imperium do upadku, woląc hodować kury niż rządzić państwem. Działał świadomie, udając idiotę i w ten sposób chcąc ukarać, poddający się tyranii władców, Rzym. Równocześnie sam siebie składał w ofierze, skazując się dobrowolnie na śmierć z rąk barbarzyńców. Do tego jednak nie doszło, gdyż j Odoaker, książę Germanów, okazał się równie zapalonym, i nie znoszącym, przemocy hodowcą kur, który Romulusa dobrodusznie wysłał na emeryturę.

Reżyser wyeksponował ten moment, jak wiele innych powiedzeń, które publiczności powinny kojarzyć się z polską rzeczywistością. Przecież nie tak dawno Lech Wałęsa był odsyłany na zasłużoną emeryturę. To jednak za mało, by robić przedstawienie, nie dodając mu innych walorów, jak choćby wielowymiarowości głównej postaci, która w tekście jest najciekawsza. Niegdyś mrużenie do widowni oka i przemycanie na przekór cenzurze niedozwolonych treści, tworzyło specyficzną atmosferę i poczucie narodowej jedności. Dziś teatr aluzji politycznej nie ma już większego sensu, zwyczajnie nuży spragnionych doznań artystycznych widzów, tracąc nieświeżym jajkiem.

Podobnie rzecz się ma ze scenografią autorstwa Jana Polewki, którego świat wyobraźni plastycznej zawsze mnie pociągał. Tym razem stylizowana na antyczną, utrzymana w pastelowych barwach przestrzeń połączona z bajkowymi kostiumami przypominała twardą skorupę, nie dającą się w żaden sposób ugryźć. A horyzont, który w "Venezii, Venezii" robił nieprawdopodobne wrażenie, zwyczajnie tutaj nie zagrał.

Pierwszą nieudaną premierę na dużej scenie, czyli "Męża i żonę" w reżyserii Włodzimierza Nurkowskiego, można by jeszcze od biedy nazwać falstartem. Druga, także chybiona, zaczyna urastać do miana serii. Czyżby równia pochyła? Tylko żeby nie potłukły się kruche jajka, jakimi niewątpliwie są aktorzy tegoż teatru oraz wierni mu widzowie. Nie każdy w końcu da się ugotować na twardo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji