Artykuły

Debata o ESK: Pierwsza misja Kołakowskiego

Dyrektor programowy Toruń 2016 zaprezentował swoją strategię walki Torunia o ESK. Roman Kołakowski ma przed sobą pierwsze wielkie wyzwanie: doprowadzić do porozumienia artystów i urzędników - pisze Natalia Waloch w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Debatę, która odbyła się we wtorek w Centrum Sztuki Współczesnej, zorganizowała Pracownia Zrównoważonego Rozwoju (w ramach swojego projektu Akademia Myśli Społecznej) oraz biuro Toruń 2016.

Na początek Roman Kołakowski, dyrektor programowy starań Torunia o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, zaprezentował swoją koncepcję walki o prestiżowe miano. Powtórzył wszystkie założenia, które pod koniec lutego wyłożył na swojej pierwszej konferencji prasowej. Jednak dzięki otwartej formule spotkania po raz pierwszy program został poddany dyskusji, w której wzięli udział twórcy mający w założeniu być wykonawcami koncepcji Kołakowskiego oraz mieszkańcy miasta i dziennikarze.

Dyrektor podkreślił, w rywalizacji z innymi miastami o status ESK zdobycie tytułu nie jest jedynym celem naszego miasta. - Celem jest po pierwsze stworzenie partnerstwa między twórcami i organizacjami, a po drugie szeroka informacja o Toruniu w Europie i na świecie - mówił Kołakowski i przedstawił filary, na jakich powinna oprzeć się strategia: Wisła, Hanza, Kopernik, gotyk.

- W Toruniu zawsze wszystko kręci się wokół tych haseł - padła uwaga z sali. - Wciąż odwołujemy się do tego, co zostawili nam przodkowie. Czy nie obawia się pan zamknięcia Torunia w ramach ładnej widokówki, na której jest tylko gotyk i piernik?

- Piernika jeszcze nigdzie nie widziałem - zażartował Kołakowski.

- Niech się pan odwróci za siebie i zobaczy na logo biura Toruń 2016 - odezwała się widownia.

- O, rzeczywiście, ale ja myślałem, że to brama - powiedział Kołakowski, patrząc na katarzynkę wyciętą w formę wrót do miasta. - A co do zamknięcia Torunia w pewnych ramach, to czekam na ożywcze pomysły. Na pewno możemy się odwołać do świetnej toruńskiej muzyki popularnej, chociażby twórczości Grzegorza Ciechowskiego.

Dyrektor przywołał astronomiczny termin gwiazdy podwójnej, który ma obrazować jego koncepcję toruńskiej współpracy z Bydgoszczą. Tak jak patrząc na gwiazdę podwójną, widzimy jeden mocny blask, a dopiero potem dwa ciała niebieskie, tak nasza kandydatura ma łączyć potencjał Torunia i Bydgoszczy. - To porównanie odnosi się też do dychotomii naturalnie wpisanej w Toruń: mamy dwa brzegi Wisły, Prusy i Polskę, Stare i Nowe Miasto, nawet województwo jest podwójne: Kujawsko-Pomorskie.

- Jak pan zamierza tę koncepcję zrealizować, zważywszy fakt, że na ubiegłorocznej konferencji w Brukseli poświęconej ESK zarówno przedstawiciele Komisji Europejskiej, jak i jury oceniającego miasta walczące o tytuł przestrzegali przed wysuwaniem kandydatur łączonych z innymi miastami oraz przed zbytnim odwoływaniem się do pograniczy kulturowych? - zapytała "Gazeta".

- To oczywiste, że nie ma formalnej możliwości kandydowania Torunia z Bydgoszczą - oparł Kołakowski. - Ale Toruń może proponować współpracę twórcom z Bydgoszczy i zacząć ją pokazywać. Nie podchodźmy do spraw kultury jak kibice sportowi, nie lejmy się po twarzach. Mnie zresztą dotąd nikt nie wyjaśnił, skąd te animozje między waszymi miastami.

- To ja panu wyjaśnię - powiedział jeden z uczestników spotkania i ku uciesze sali zrobił mały wykład historyczny sięgający kilka wieków wstecz.

Najwięcej pytań i sugestii mieli przedstawiciele środowiska artystycznego. - Jeśli będę miał projekt, gdzie mogę się z nim zgłosić? Jak pan chce z twórcami rozmawiać? - pytał Tomasz Cebo, malarz, performer i właściciel klubu eNeRDe.

- Jest biuro, które będzie mnie umawiać. Mam też już wizytówki, na których jest nawet mój numer prywatny. Nie wiem, co na to moja żona, ale go udostępniłem - odpowiedział dyrektor.

Fotografik Tomasz Sobecki chciał wiedzieć, jak szef programowy widzi współpracę Torunia z hiszpańską Pampeluną. Kołakowski: - Ona pokazuje, że nasze partnerstwa są realne i to jest wartość. Wrocław [Kołakowski wywodzi się z tego miasta, tworzył tam m.in. Przegląd Piosenki Autorskiej - red.] takiego partnerstwa nie ma, dopiero szuka.

Magdalena Szwechowicz - szefowa fundacji "Z kulturą!", która działa na rzecz inicjatyw związanych z walką o tytuł ESK - zauważyła, że torunianie wciąż są dosyć sceptyczni. - Jak pan zamierza ich przekonać, że nasze zwycięstwo jest jednak możliwe? - pytała.

Kołakowski: - Artyści nie mogą odwracać się od publiczności. Sztuka, jeśli nie ma być wyłącznie dla krytyków, musi brać pod uwagę widza. Trzeba zrobić akcję informacyjną od przedszkoli, przez szkoły. Uważam też, że projekty powinni tworzyć przede wszystkim ludzie młodzi. To dzisiejsi 30-latkowie będą przecież decydowali o obliczu Torunia w 2016 r.

Animator kultury Jacek Beszczyński: - Dotąd w mieście nie było żadnego warsztatowego spotkania środowisk twórczych. Twórca przychodzi do urzędnika, urzędnik siedzi, twórca stoi jak palant. Tak się nic nie da zrobić.

- Rozmawiać chcę, ale zupełnie nie wierzę, że usiądzie 20 twórców i powie: ten projekt bierzemy, tego nie - powiedział nowy szef.

- Będzie pan miał problem z politykami, nie ze środowiskami twórczymi - ostrzegł Cebo. - Tu zamyka się wszystkie przejawy sztuki niezależnej. Zamknięto np. Teatr Wiczy.

- Teatr Wiczy zamknął się sam - wtrącił milczący dotąd radny Bogdan Major.

- Nie zamknął się sam, miejsce zostało nam odebrane - ripostowała związana z teatrem Joanna Scheuring-Wielgus. - Miasto pozwala sobie na utratę tkanki kulturowej, przez nieporozumienia z urzędnikami artyści opuszczają miasto.

- To normalne, że artyści migrują - odpowiadał Kołakowski.

(...)

Całość w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji