Artykuły

Plugawa współczesność. W Teatrze Wybrzeże w Gdańsku

Jak Wojtek z Berlina Józia znad Wisły zobaczył. Zapowiadało się poważnie, rozrachunkowo. Sztuka współczesna na polskich deskach scenicznych to rzadkość. Premiery w Teatrze Wybrzeże oczekiwano więc niecierpliwie. Pięciodniowe opóźnienie jeszcze bardziej podsyciło zainteresowanie. Młody reżyser zapowiadał: "(...) Szukaliśmy z dramatopisarzem materiału, który pozwoliłby zrealizować sztukę o współczesnej Polsce. Potrzebny był tekst pomocny w przetransponowaniu naszych punktów widzenia na to, co się tutaj dzieje.

Zapowiadało się poważnie, rozrachunkowo. Sztuka współczesna na polskich deskach scenicznych to rzadkość. Premiery w Teatrze Wybrzeże oczekiwano więc niecierpliwie. Pięciodniowe opóźnienie jeszcze bardziej podsyciło zainteresowanie. Młody reżyser zapowiadał: "(...) Szukaliśmy z dramatopisarzem materiału, który pozwoliłby zrealizować sztukę o współczesnej Polsce. Potrzebny był tekst pomocny w przetransponowaniu naszych punktów widzenia na to, co się tutaj dzieje.

"(...) Zaadaptowaliśmy książkę Garcii Marqueza Kronika zapowiedzianej śmierci. Dodaliśmy prozę Bolesława Prusa oraz wypowiedzi polskich polityków".

Jest to pierwsza samodzielna realizacja Wojtka Klemma. Spektakl jest projektom polsko-niemieckim. Półtoragodzinne przedstawienie rozgrywa się bez przerwy, w odsłoniętym przed widzem, nieeleganckim mieszkaniu. Mamy wrażenie, że podpatrujemy wbrew własnej woli znajdujących się wewnątrz tam ludzi. Brudne stoły z butelkami wódki i szklankami oraz ogórkami w słoikach na pierwszym planie. W dali pretensjonalny salonik, kuchnia i wykafelkowana łazienka. Bohaterowie zdarzeń kłębią się w pijackich rozmowach przy wódce. Co chwila ktoś włazi na stół i po nim paraduje. Ich prymitywny język co drugie, trzecie słowo, przeplatany jest wulgaryzmami. W saloniku ktoś gwiżdże hymn Unii Europejskiej.

Bełkot, nieświeży wygląd, beznadzieja. Można było przypuszczać, że znaleźliśmy się przypadkowo w jakiejś podrzędnej spelunie, w której nigdy nie chcielibyśmy być. W bliżej nieokreślonej polskiej wiosce leniwie toczy się życie. Bez pracy. Bez zasad. Bez kompleksów. Za to na wysokiej stopie. Przy suto i bogato zastawionym stole. Rozbija pozorny spokój przyjazd syna polskiego emigranta z Niemiec. Młody człowiek szuka żony. Chce kupić dom i ziemię. A właściwie przybył chyba przede wszystkim po to, by odnaleźć swoje korzenie, bez których mu bardzo źle.

Od pierwszej chwili przybycia obcego naruszony zostaje względny spokój i zaczyna konflikt - Polak-Niemiec. Dopiero wtedy w miejscowych odzywają się prawdziwe cechy. Ale ich narodowa duma jest wyraźnie fałszywa.

Religijność graniczy z dewocją. Powierzchowny patriotyzm zaś jest równoznaczny z szowinizmem. Moralność - z kołtuństwem. Bohaterstwo w ich pojęciu to wymachiwanie szabelką, bezsensowna walka z wiatrakami. Pijani śpiewają na przemian pieśni religijne i patriotyczne, by za chwilę zanucić przebój o kamyku zielonym Maryli Rodowicz.

Wyobrażenia tutejszych o tym, jak jest na Zachodzie, są szablonowe i fałszywe. Z jednej strony jednoczą się przeciwko przybyszowi, z drugiej zaś - zrobiliby wszystko, aby stanąć po tej, co on, stronie. Gość z Niemiec gra przed nimi lepszego. Mówi, że w jego kraju więcej

i lepiej się pracuje i dlatego się ma. Rzuca na stół pieniądze, za które chce kupić wszystko. Biegnie przed dom, żeby sprawdzić, czy nie zniknął jego samochód.

Polacy czują się urażeni. Przywiązani do ojcowizny nie chcą niby niczego sprzedać. Obcemu, który odtrąca dziewczynę lekkich obyczajów, podsuwają do skonsumowania na jeden raz dziewicę. Przybysz traktuje sprawę poważnie, co nic znajduje zrozumienia u miejscowych. Wśród mieszkańców polskiej wioski jest mężczyzna żydowskiego pochodzenia, który w pewnym momencie staje się - nie wiadomo dlaczego - niewygodny. A więc się go - jak gdyby nigdy nic - zarzyna.

Gdyby realizatorzy wzięli jakiekolwiek inne teksty, zapewne powiedzieliby to samo. Trudno bowiem doszukać się gdzie kończy się Marquez, a zaczyna Prus. Wpleciono w tekst jeszcze najprawdopodobniej dowolne warianty fragmentów śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabnem. Nikt, kto w tym uczestniczył, nie czuje się winny, nie był na miejscu zdarzenia, albo był tam tylko dlatego, że ktoś mu kazał i to tamten ponosi winę. Reżyser Wojtek Klemm urodził się w Polsce. Od lat mieszka w Niemczech. Tam ukończył studia, pracuje zawodowo, obecnie jest asystentem reżysera Franka Castorfa w Berliner Volksbühne.

Widzenie Polski przez Klemma jest ponure i przygnębiające. Przedstawił nasz kraj, nas samych jako zbiorowisko leniuchów, kołtunów, ludzi zakłamanych, wyznających fałszywe zasady. Widzi nas jako ludzi niewykształconych, o bardzo niskim poziomie intelektualnym. Powierzchownie dobrych i sprawiedliwych, a tak naprawdę - z gruntu złych. Zagubionych. Nieznających swojej historii, a w każdym razie widzących ją bardzo schematycznie. Jego bohaterowie wyznają zasadę - mam rację. Nie toleruję nikogo i niczego innego.

Aktorów prawdziwych na scenie było tylko dwoje - Alina Lipnicka, jako matka i Ryszard Ronczewski w roli burmistrza. Reszta wykonawców grała nieprzekonywająco, nijako, sprawiała wrażenie naturszczyków.

Czy Wojtek Klemm ma także, jak jego bohaterowie, rację? Z pewnością nie. Jest to jego, a być może nie tylko jego, widzenie Polski u progu XXI wieku. Czy tak postrzegani jesteśmy na Zachodzie? Klemm, trzeba przyznać, odsłania nieco prawdy, koncentruje się jednak na małej grupie Polaków. Nie tylko w Niemczech, gdzie młody reżyser mieszka, ale w każdym innym kraju, istnieją ludzie podobni do tych, których przedstawił. Taki sobie margines wybrał i ma do tego prawo, skoro dano mu zrealizować sztukę w państwowym teatrze. Widownią byli w większości ludzie młodzi, wielu podobnie było ubranych, jak ci na scenie. Śmiech w wielu sytuacjach, kiedy ja się nie śmiałam, świadczy, iż trafiono w gust odbiorców. Tylko parę osób - panowie w stosownych do teatralnej premiery garniturach i panie w eleganckich kostiumach, sukniach, czuło się nieswojo i chyłkiem, zaraz po zakończeniu scenicznego "dzieła" - opuściło salę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji