Artykuły

Gombrowicz ulalkowiony

Taniec lalek, który obserwujemy, to wariacja na temat relacji międzyludzkich - o "Tukarze" w reż. Adama Frankiewicza w Teatrze Lalek Pleciuga w Szczecinie pisze Szymon Wasilewski z Nowej Siły Krytycznej.

No i stało się. W Teatrze Lalek Pleciuga powstała scena dla dorosłych. Scena Etiud - bo tak została ochrzczona ta nowa pleciugowa przestrzeń - przywitała szczecińską publiczność "Tukarem" Adama Frankiewicza.

Ów spektakl wymaga od widza dużego skupienia. Po pierwsze, odbywa się on w niemal całkowitej ciemności. Tylko nieznacznie oświetlone postaci oraz elementy scenografii (wyrazy uznania dla Vitalii Samuilovej) stanowią jakiś punkt odniesienia. Po drugie, na scenie nie padają żadne słowa. Efektem tych zabiegów staje się forma, której znaczenie musimy ustalić sami. Dodatkową podpowiedzią, ale i zagadką, jest informacja, że "Tukar" oparty jest na "Ślubie" Gombrowicza.

Jedyne werbalne komunikaty docierające ze sceny, to tabliczki z hiszpańskimi słowami oznaczającymi: rodzinę, przyjaźń, Boga, wino i unieważnianie ("Ślub" w oryginale został napisany w języku hiszpańskim). Dzięki tym uniwersalnym podpowiedziom możemy się domyślać, że taniec lalek, który obserwujemy, to wariacja na temat relacji międzyludzkich. Według Gombrowicza - przepisanego onirycznym i hipnotyzującym językiem Frankiewicza - nigdy nie są to łatwe związki. Dominuje w nich chęć władzy, kuszenie, pijaństwo, a na końcu, człowieka zawsze spotyka śmierć.

Młodemu reżyserowi należy się szacunek za odwagę, bowiem wybrał niełatwą drogę. Po pierwsze, forma, którą się zajął. Zapewne każdy spec od teatru lalkowego powiedziałby, że w "Tukarze" nie ma nic wyjątkowego, ale mimo wszystko, jaką konserwą by nie był, wyszedłby z teatru lekko oczarowany,. Po drugie, wypowiedź Frankiewicza jest hermetyczna. Jej strukturę w pełni mógłby pojąć chyba tylko on sam. Z drugiej strony uruchamia on uniwersalne konteksty, które pozwalają widzowi domyślić się, o co w tym wszystkim chodzi. Frankiewicz może zostać uznany za elitarnego, zamkniętego, ale jest przy tym jest dość ekshibicjonistyczny i szczery. Igra z ponowoczesnym bełkotem, ale nie popada w banał. Jest to trochę ryzykowne, ponieważ łatwo jest nie zauważyć wysiłku włożonego przez autora i zrzucić wszystko na dzieło przypadku.

Teraz o muzyce. Jedynymi dźwiękami zamieszczonymi w sztuce są utwory meksykańskiego kompozytora Fernando Corony. Nadają one rytmu postaciom poruszanym przez Martę Łągiewkę, Paulinę Lenart i Rafała Hajdukiewicza. Minimalistyczny i filmowy charakter ścieżki dźwiękowej pogłębiał odrealnione wrażenie. Ze świata muzyki czerpały nie tylko dźwięki wykorzystane w sztuce. W pewnym momencie została odegrana scena przypominająca fragment jednego z teledysków grupy "Tool". Co prawda, w ścisłym sensie jest to nawiązanie do sztuki filmowej, ale przy okazji ukazuje ono, jak mocno zazębiły się te rejony.

No i co? Zapomnieliśmy o Gombrowiczu? Trochę tak, pozostał on tylko tłem. W tym tkwi siła "Tukara". Zaznaczyć należy, że ta amnezja nie ma nic wspólnego z rozkładem lektur szkolnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji