Artykuły

Nikt nie chce mnie zabić?

Tragiczny bohater sztuki Friedricha Dürrenmatta "Wizyta starszej pani" - Ill mówi pewny siebie: Nikt nie chce mnie zabić! Powtarzamy to zdanie w tytule naszej recenzji kładąc na końcu znak zapytania. W gruncie rzeczy Illa wszyscy chcą zabić. Wizyta Klary Zachanassian w małej mieścinie Güllen wprowadza wszystkich w stan euforii: miliarderka, rodaczka bliższa, może odmienić los całej osady. Może dać forsę, olbrzymią forsę, może uruchomić fabryki i kopalnię. Starsza pani, była kurwa hamburska i współcześnie potężna władczyni przedsiębiorstwa naftowego oraz kolejnych mężów (nie wyłączając laureatów Nagrody Nobla), żąda uśmiercenia tego, który przed laty pchnął ją przez krzywoprzysięstwo swoje i dwóch wynajętych łobuzów na drogę prostytucji.

Mamy w pamięci ciągle wspaniałe przedstawienie Lidii Zamkow, która na scenie Teatru im. J. Słowackiego w roku 1958 wyreżyserowała tę sztukę szwajcarskiego pisarza, grając w niej niezwykle ekspresywnie rolę Klary Zachanassian. Po 21 latach rzecz sama "Wizyta starszej pani" w przekładzie Ireny i Egona Naganowskich wróciła do Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Przedstawienie wyreżyserował SIERGIEJ DANCZENKO - ukraiński reżyser, kierujący Teatrem im. I. Franki w Kijowie, scenografię dał DANIŁ LIEDER, kostiumy zaprojektowała NATALIA RUDIUK, muzykę przygotował SIERGIEJ BIEDUSENKO.

Spektakl przygotowany przez potężny zespół krakowskiej sceny pod kierownictwem reżysera z zaprzyjaźnionej stolicy Ukrainy Kijowa niesie w sobie wiele problemów, które niełatwo będzie opisać w krótkiej recenzji. Ale trzeba to uczynić w imię serdeczności z jaką odnoszę się do prac pana Danczenki, którego miałem, zaszczyt przedstawić króciutko w wywiadzie z nim Czytelnikom "Gazety Krakowskiej" wczesną jesienią ubiegłego roku. Danczenko potraktował "Wizytę starszej pani" jako jedną wielką metaforę. Czyżby uległ tu sugestii Daniła Liedera, który w I części przedstawienia uwięził wszystkich aktorów (z małymi wyjątkami) w poszarpanych szmacianych ubraniach, w porwanej masie gazet, między dwoma potężnymi pasmami szpalt drukarskich, które odwijane z rolek zaznaczały miejsca akcji? Chyba tak. Potem dopiero, w II części spektaklu, biedniuścy mieszkańcy Güllen zaczynają wszystko kupować na kredyt, żyją ponad stan, piją i chleją kosztowne alkohole, palą drogie papierosy, jeżdżą, drogimi samochodami. I w końcowej scenie sądu rady miejskiej nad Illem - wszyscy są już we frakach i wieczorowych sukniach. To natrętne rozwiązanie metafory przytłoczyło przedstawienie. Nie mogłem zapomnieć tej zgrai obdartusów i zgrywusów w I części. Do tego na samym końcu przedstawienia papierowe pasma niczym symbol kłamstwa? zakłamania? okrucieństwa? padają na scenę w szeleście złowrogim. Muzyka Biedusenki bardzo ilustracyjna, czasem zbytnio wybiegająca ku dalom "sopek Mandżurii", była nieco natrętna.

W II części "Wizyty starszej pani" i reżyser, i zespół wydobyli się z niewoli scenografa i rozegrali sprawę w wymiarach aluzji obyczajowej, społecznej i politycznej. HALINA GRYGLASZEWSKA. jako Klara Zachanassian grała bardzo oszczędnie, bez akceptowania dość histerycznych, wstrętnych żądań. W chwili gdy chce, aby Güllen zapłaciło śmiercią za nieprawość sprzed laty - scenę i widownię ogarnia śmiertelna cisza. Tak oto zwycięża doświadczenie artystyczne i znajomość prawdziwej, że się tak wyrażę, treściowej ekspresji. RYSZARD SOBOLEWSKI jako Ill zachwycił mnie w końcowych scenach "Wizyty": pokazał postać złamanego, starego człowieka, którego opuszcza pewność siebie, zaś scena przejażdżki samochodowej z żoną i dziećmi (KRZYŃSKA, KRASIŃSKA, KOSINIAK) należy do najpiękniejszych w całym przedstawieniu. Sobolewski buduje tu postać jakby z innego świata, jakby przybyłą z wieczności. Charakterystyczna postać Nauczyciela zyskała bardzo (nawet w odniesieniu do pierwowzoru literackiego) przez robotę WOJCIECHA ZIĘTARSKIEGO, który świetnie pokazuje wnętrze bohatera: jego pustkę i lęki: MARIAN DZIĘDZIEL zapisał się w mej pamięci dzięki szerokiemu gestowi, owej zdolności do ukazania gestem wiernopoddańczej służalczości. SŁAWOMIR ROKITA jako Pastor był bardzo ciekawy: scena z dubeltówką wiała grozą. TADEUSZ SZYBOWSKI (Lekarz) i WOJCIECH KRUPIŃSKI (Policjant) stanowili ponurą, rzeczywistą replikę dwóch ślepców Koby'ego i Loby'eoo (JANUSZ ŁAGODZIŃŚKI i JACEK MILCZANOWSKI). HILARY KURPANIK jako Ochmistrz - gładkim gestem i nienaganną dykcją przywracał sens rozszarpanym przez scenografię scenom I części. Niestety, ani postacie dziennikarek, ani osoba sprawozdawcy radiowego, ani operatora filmowego nie wyszły poza granicę zwyczajnego przedrzeźniania, co znamy już dość dobrze z kilku filmów kinowych i telewizyjnych. Pozostałym aktorom wypada podziękować za pełne dyscypliny zachowanie się na scenie; w scenach zbiorowych Danczenko był znakomity.

W sumie przedstawienie "Wizyty starszej pani" nie jest wolne od pewnych uproszczeń, ale też we współczesnej Polsce może stanowić dobrą okazję odczytania na świeżo ostrzeżeń Dürrenmatta przed życiem ponad stan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji