Kobiety i morze
W"Kobiecie z morza", zapomnianej sztuce Henryka Ibsena, wyreżyserowanej przez KRZYSZTOFA BABICKIEGO grają kobiety i ich upiory. Mężczyźni asystują. Morze - wielki, nieobecny Aktor - w tajemniczy sposób dyktuje rytm i dramaturgię spektaklu.
CIEMNĄ przestrzeń pokoju w mieszkaniu doktora Wangla, małomiasteczkowego lekarza, wypełniają stateczne, mieszczańskie meble. Meble i bibeloty - rzeczy, usidlają i zniewalają bohaterów. Pozwalają im wieść życie tyle stateczne co pozorne i puste.
W tym mrocznym wnętrzu jest wszak jeden jasny punkt - przytwierdzona do ściany biała morska muszla o nieregularnych niepokojącym kształtach. Morze wydobywa utajone tęsknoty, uśpione koszmary mieszkańców prowincjonalnego miasteczka. Boletta marzy o ucieczce w "wielki świat", Hilda nie potrafi uwolnić się od wizerunku zmarłej matki, Ellide Wangel wreszcie, tytułową kobietę z morza dręczą wspomnienia o tajemniczym kochanku - Obcym.
W przedstawieniu Ibsena-Babickiego wielkie namiętności przeżywają tylko kobiety - ten spektakl odbiera się momentami jak feministyczny manifest. Tylko kobiety są tu naprawdę wolne, odważne w poznawaniu prawdy o sobie - aż do samozniszczenia. To kobiety nieustannie rozbijają pozorną równowagę małomiasteczkowej egzystencji i obnażają prawdziwe reguły gry - życiowe decyzje, są tu transakcjami, rozważanymi w kategoriach "kupić-sprzedać".
Materiał na kobiece kreacje doskonale wykorzystały aktorki Teatru "Wybrzeże'': niezwykła w roli Ellidy Wangel Joanna Bogacka (jej świetnie zagrana, "neurotyczna"; modernistyczna kobiecość zdominowała spektakl): bardzo dobre Dorota Kolak (Boletta) i Maria Mielnikow (Hilda).
A mężczyźni? Cóż, w tym dramacie kobiecych namiętności doktor Wangel Jerzego Kiszkisa i Arnholm Ryszarda Ronczewskiego wydają się jakby zbyt marionetkowi, zbyt jednowymiarowi.
Brawami w czasie spektaklu nagradzano Zbigniewa Olszewskiego w dowcipnie zagranej roli groteskowego rzeźbiarza, owej komicznej postaci, która - wykorzystajmy wątek feministyczny do końca - z typowo męskim brakiem wyczucia pojawia się w sztuce w najbardziej nieodpowiednich momentach i zadaje najbardziej nieodpowiednie pytania, jakie można sobie wyobrazić.